–To leć do niego– usłyszałam od rudowłosej przełożonej.
Ubrałam pomarańczowy identyfikator z napisem wolontariat i ruszyłam do pobliskiego amfiteatru. Przez cała drogę zastanawiałam się jak do niego zagadam, co powiem, gdy będę miała zaszczyt go spotkać, a to było bardzo możliwe, gdyż od 12 do 15 miał próby. Gdy doszłam na miejsce wybiło południe. Podchodząc do przełożonych ujrzałam mężczyznę w skarpetach, klapkach, kolorowych szortach i z koszulką na głowie.
–To pewnie jakiś menel– pomyślałam spoglądając na niego i udałam się do władz festiwalu.
–Hejka, miałam pomóc w technicznych sprawach– oznajmiłam kobietom.
–Idź do Kierownika. O tam idzie– wskazała palcem na dość grubego mężczyznę podążającego w kierunku sceny– A widziałaś już gwiazdę?– zapytała.
–Nie, jeszcze nie– oznajmiłam.
–To był on, ten, co jak menel wyglądał. Buc jak ich mało, ani dzień dobry, ani nic. Czuję, że trafił nam się kolejny ciężki przypadek.
Uśmiechnęłam się do kobiety i ruszyłam za Kierownikiem. Podczas gdy szłam, zauważyłam, że przy scenie stoi on... KRZYSZTOF ZALEWSKI!!!! Szczerze? Byłam w ogromnym szoku, ale nie podeszłam do niego, bałam się.
–Mam ci w czymś pomóc?– zapytałam Kierownika.
–Nie, możesz już iść– odparł.
–No Oki. A dasz radę załatwić mi autograf od Krzysia?– zapytałam robiąc oczy kota ze Shreka.
–Sama to zrób– powiedział oschle i odszedł.
Nie mogłam ominąć tej okazji, że był on na wyciągnięcie ręki. Nie miałam markera, więc postanowiłam zrobić sobie z nim zdjęcie.
–Ehem– dotknęłam go za ramie– Hej Krzysiu, mogę zdjęcie?– zapytałam nieśmiało jak na mnie.
Mężczyzna odwrócił się i ujrzałam jego piękną twarz. Duże oczy, bo nie miał jeszcze czarnych kresek na linii wodnej oka, piękne, lekko rozchylone usta, pomięte i nieułożone włosy i te piękne okulary korekcyjne w kształcie pilotek.
–Jasne, tylko szluga schowam– oznajmił ze szczerym uśmiechem.
Ustałam po jego prawej stronie i wyciągnęłam dłoń z aparatem. Muzyk schował ręce do tyłu i wychylił w stronę aparatu.
–Bardzo dziękuję– powiedziałam po wykonaniu zdjęcia.
–Ależ proszę bardzo– uśmiechnął się i pociągnął dym tytoniowy do płuc.
Rozweselona wróciłam do Ośrodka Kultury, w którym czekało mnie dużo pracy. Byłam tam wolontariuszką na miejskim, bluesowym festiwalu, gdzie występowało dużo gwiazd, których nie znałam, np. Carlos Johnson, Bonita czy Robben Ford. Kojarzycie? Bo ja nie. Jedyną osobą, którą tam znałam był Krzyś.
–Już jestem!– powiedziałam z ogromnym uśmiechem do rudowłosej, która notabene była moją kuzynką, oraz Wandy, lekko znienawidzonej przeze mnie dziewczyny, która pałęta się za mną od przedszkola, aż do liceum.
–I jak? Widziałaś go?– zapytała ta pierwsza.
–Tak! Patrz!– wyciągnęłam telefon, aby pokazać jej zdjęcie.
–O ja!!! Cudowne!!– powiedziała z zachwytem– Szybko dodaj je na facebooka i zaproś ludzi na festiwal– zaproponowała.
Tak zrobiłam. Dodałam to piękne zdjęcie, oznaczyłam go, festiwal i ośrodek kultury, a następnie kliknęłam niebieski przycisk „udostępnij". Na twarzy Wandy było widać pogardę. Pomimo, iż nie lubiła Krzysia to miała jakiś problem do tego, że mam z nim zdjęcie. Przez całe życie zawsze się ścigałyśmy o to, kto lepiej zagada, kto ma więcej znajomych, kogo bardziej zauważą. Przeważnie wygrywałam tą rywalizację, bo byłam sobą, a ona udawała. Wiecie jak to jest, jak ktoś udaje, że coś lubi, interesuje się czymś, czy ma super wielkie serce. Jednakże tym razem było inaczej. Wanda była bardziej wycofana. Nie było jej wszędzie pełno, ale zdobyła sympatie starych ochroniarzy, ale o tym później.
Ja, rudowłosa i Wanda miałyśmy pod sobą biuro organizacyjne. Wydawałyśmy identyfikatory wolontariuszom, ochronie, mediom i gwiazdom, tylko niestety nie bezpośrednio. Około 13 przyszedł wysoki mężczyzna, ubrany na czarno, z brodą i aparatem w dłoni.
–Hej, ja od Agnieszki– skierował się do mnie.
–Hej... Ruda, chodź na chwilę– zawołałam– Tu pan od Agi przyszedł– oznajmiłam.
– Jaki pan, Konrad– przedstawił się.
–Rita– powiedziałam z uśmiechem.
–Ooo hej Konrad. Proszę– podała mu pomarańczowy identyfikator z napisem media– Dzięki niemu możesz wejść na scenę i robić zdjęcia.– oznajmiła.
–Spoko, ale i tak robię zdjęcia wam, na backstagu– powiedział z uśmiechem.
Fotograf zrobił kilka zdjęcie i ruszył do amfiteatru. My tam pojechałyśmy dopiero o 17. Rozłożyłyśmy się przy wejściu dla ludzi z internetowymi biletami. Dołączyło do nas trzech ochroniarzy, dwóch mężczyzn i kobieta. Wanda i Ruda stały po jednej stronie wejście przy papierach, a ja między ochroniarzami z informatorami imprezy. Co jakiś czas podchodził do nas Konrad i robił nam zdjęcia. Mimo, iż był żonaty i miał dziecko to spoko mi się z nim rozmawiało, ale Wanda miała do tego jakieś spiny.
–Ej Rita, nie zarywaj do niego on ma żonę– powiedziała to tak, jakbym proponowała mu jakieś niemoralne propozycje.
Już chciałam jej coś odpowiedzieć, ale stwierdziłam, że nie ma sensu, więc uśmiechnęłam się i zajęłam się swoją pracą. Po 3 godzinach od otwarcia bramek trochę się uspokoiło. Wanda już zaczęła zarywać do ochroniarzy. To była istna masakra. Nie mogłam na to patrzeć. Wzięłam telefon i ruszyłam w stronę sceny. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość od Michała- mojego znajomego ochroniarza.
Od: Michał
Weź płytę i podejdź do mnie jestem na scenie.
Zrobiłam jak napisał. Wyciągnęłam płytę z Męskiego Grania i poszłam do ochroniarza.
–Czy mógłby pan przekazać tę płytę Michałowi?– zapytałam jednego z ochroniarzy stojących bliżej.
–Powiedział, że masz przyjść– rzekł otwierając przede mną bramkę.
Przeszłam przez nią i podeszłam do znajomego, który stał przy wejściu na scenę.
–Nie mogę tu być, mam czarny identyfikator– oznajmiłam.
–Chcesz go poznać? To nie marudź i chodź– otworzył drzwi i udał się w stronę garderoby Krzysia.
Czułam, że mam motylki w brzuchu. Naprawdę czułam stres. Gdy doszliśmy na 2 piętro, gdzie była garderoba muzyka, mężczyzna zapukał w drzwi. Otworzyła je kobieta, chyba menagerka.
–Dzień dobry, jakiś czas tu byłem spytać się czy mogę kogoś przyprowadzić i to właśnie ona– odsunął się, dzięki czemu kobieta mogła mnie zauważyć.
–Tak tak, zapraszam– otworzyła szerzej drzwi, dzięki czemu mogłam ja zauważyć siedzącego na kanapie Krzysia.
–Dzie... Dzień dobry– powiedziałam zestresowana.
–Ooo cześć!– przywitał mnie po raz kolejny ogromnym uśmiechem wstając z kanapy– A my już się nie widzieliśmy?– zapytał podchodząc do mnie.
–Tak, poprosiłam pana o zdjęcie na próbie– uświadomiłam mężczyznę.
–Jaki pan... Krzysztof, Krzyś, Krzysiek lub Zalef jak wolisz– powiedział.
–Rita– odpowiedziałam krótko.
–To siadaj, pogadamy trochę– powiedział wskazując na krzesło.
–To ja już pójdę, wiesz gdzie wyjście– powiedział Michał i nas opuścił.
Usiadłam niepewnie na krzesło i rozejrzałam się po garderobie. Nie była wybitnie duża, ale najważniejsze, że było lustro.
–To opowiadaj, co tam w życiu porabiasz– powiedział podpierając się rękoma.
–Chodzę do liceum o profilu medycznym, lubię występować na scenie, troszkę śpiewam i w sumie to wszystko– powiedziałam drżącym głosem.
–Ej spokojnie– złapał mnie za dłoń, która swobodnie leżała na stole– nie stresuj się. Jestem zwykłym facetem– zaśmiał się.
Moje ciało przeszły ciarki.
–No czy ja wiem czy takie zwykły... Śpiewasz Niemena, śpiewałeś z Kasią Nosowską, Kortezem, Dawidem Podsiadło, Lady Punk i siostrami Przybysz...
–Nie, to oni ze mną śpiewali– powiedział zadowolony..
–No właśnie nie pasowało mi to do ciebie. Jak możesz o sobie powiedzieć, że jesteś zwykły skoro masz ego jak stąd do nikąd i z powrotem– zaśmiałam się, a wszyscy razem ze mną.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Była to Wanda.
–Przepraszam muszę odebrać, niestety– powiedziałam i odsunęłam się kawałek– Nooo...
–Chodź tu, teraz, a nie...– rozłączyłam się .
–Muszę już iść– oznajmiłam.
–Słabo, ale po koncercie zrobimy sobie jeszcze zdjęcie– powiedział z uśmiechem.
–Jasne, a podpiszesz mi jeszcze płytę?– zapytałam.
–Daj– usiadł i wyjął marker.
Podałam mu płytę i szybko pozostawił na niej napis: „Dla Rity! Zalef <3"
–Proszę– podał mi podpisany krążek– Będziesz na koncercie?
–Dziękuję, postaram się być, ale na pewno nie będę przy scenie, jak już to gdzieś z boku– oznajmiłam.
–To do zobaczenia– pożegnał mnie szczerym uśmiechem i odprowadził do drzwi.
Wyszłam z garderoby i udałam się na stanowisko, na którym nie było roboty.
–Jestem, w czym wam pomóc?– zapytałam.
–W niczym– oznajmiła Wanda, która siedziała na kolanach jednego z ochroniarzy.
–To po co dzwoniłaś?!– powiedziałam wkurzona.
–Bo za długo cię nie było– zaśmiała się.
–No chyba kpisz!!!– odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę trybun.
–Gdzie tak pędzisz?– usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się by zobaczyć kto to.
–Wkurzyła mnie– odpowiedziałam Konradowi i usiadłam obok niego na ławce– Miałam okazje spotkać się z Zalewski, a ta do mnie dzwoni i mówi, że mam przyjść, po czym jak przychodzę to oznajmia mi, iż nie ma pracy.
–Nic nie poradzisz na zazdrość kobiety. Uwierz mi, że wiem jak to jest. Jakby moja żona widziała, że teraz gadamy... Masakra by była, ale cóż taka praca– powiedział z uśmiechem– to co idziemy na piwo?
–Zdecydowanie!– poszliśmy się napić, a następnie posłuchać występu Krzysia.
To co on robił z publicznością było niesamowite! Ludzie wykonywali każde jego polecenia, owinął ich sobie wokół palca. Widać, że to jego żywioł. Podczas piosenki „Luka" zeskoczył ze sceny i wszedł w publiczność. To było coś cudownego! Uśmiech na twarzach ludzi, którzy mogą go dotknąć czy zrobić sobie z nim zdjęcie, bezcenny. Niestety nie staliśmy tam długo, bo Ruda wołała mnie, abym pomogła im się spakować. Podczas tego cały czas śpiewałam pod nosem piosenki lecące w tle.
–Nie śpiewaj tylko rób– usłyszałam od Wandy.
Uniosłam głowę i spojrzałam na nią z ogromnym wkurzeniem, po czym dalej wróciłam do zajęć i zaczęłam śpiewać jeszcze głośniej.
–Idziesz ze mną na tył? Bo ten „gwiazdor" zaraz ma wyjść i muszę pilnować, aby nikt się na niego nie rzucał– zapytał jeden z ochroniarzy Wandę.
–Zdecydowanie, bo tu nie daje rady– rzuciła mi gniewny wzrok i poszła.
Gdy skończyliśmy się pakować udałam się z Rudą po zdjęcie. Było pełno osób, które czekały na zdjęcie z Krzysiem. Ustawiłyśmy w kolejce i spokojnie czekaliśmy. Po chwili dołączył do nas Konrad, który stwierdził, że zrobi nam zdjęcie profesjonalnym sprzętem. Nadeszła nasza chwila.
–Witaj znowu!– powiedziałam z uśmiechem.
–Hej!– odpowiedział.
–Mogę cię przytulić?– zapytałam nieśmiało.
–No jasne!– rozłożył ramiona, a ja się w nie wtuliłam.
–Masz miękki garniak– wyszeptałam, a on się zaśmiał.
–Rób zdjęcie!– usłyszałam zza pleców krzyk Rudej.
Niestety Konrad nie uchwycił jak go przytulam, ale objęłam go, on mnie, i wyszło całkiem ładne zdjęcie.
–Dziękuję– powiedziałam odwracając się w stronę Krzysia.
–Ależ nie ma za co, lubię zdjęcia– zaśmiał się– Wiesz może gdzie tu można się napić?– zapytał.
–Oczywiście!– zaczęłam tłumaczyć mu drogę, ale on mi przerwał.
–To super, pójdziesz z nami– zbliżył się do mnie– za 30 minut czekaj na mnie przy drugiej bramie, zgarniemy cię i pojedziemy– wyszeptał mi do ucha.
Osłupiałam. Ciary na całym ciele. Przyspieszone tętno. Miękkie nogi. Myślałam, że zaraz tam zejdę. Przytaknęłam głową i poszłam po swoje rzeczy. Po drodze mijałam Wandę.
–I co już mokre gacie?– powiedziała z szyderczym uśmiechem.
–Wiesz, ja się jaram to jednym, i w miarę młodym, a nie dziesięcioma starymi. A co u Dawida? Wie już, że dajesz dupy Karolowi i Marcinowi, czy jeszcze mu nie powiedziałaś?– ochroniarz siedzący obok dziwnie spojrzał się na Wandę– To jeszcze panu nie mówiła, że ma faceta za granicą, a sypia z innymi? Szkoda, bo tak kocha się tym dzielić, w sumie nie tylko tym...– uśmiechnęłam się, wzięłam swoje rzeczy, poszłam do bramy i tam czekałam na Krzysia.
–Nieźle jej pojechałaś– powiedział Konrad podchodząc do mnie.
–Dziwisz się? Sam widziałeś, cały dzień miała do mnie spiny o nie wiadomo co... ale nie ważne. Lecisz do klubokawiarni?– zapytałam.
–Tak, bo jest tam Jam Session więc muszę fotki zrobić, a co ty też lecisz?– zapytał.
–Tak, ale idź już ja jeszcze na kogoś czekam i dojdę– powiedziałam z uśmiechem.
–Spoko to do zobaczenia– posłał mi uśmiech i odszedł.
Po chwili podjechał szary bus, w którym otworzyły się drzwi. Wsiadłam niepewnie i udałam się na jego tył.
–Witaj Blondi– usłyszałam ze strony Krzysia.
–Hejka, to co jedziemy na Jam session?– zapytałam.
–Tak, zdecydowanie– oznajmił.
–Ale nie szalej, bo jutro Szczecin– przystopowała go menagerka.
Dojechaliśmy w wyznaczone miejsce. Tam Zalef otworzył mi drzwi, przez które wyszłam i poprowadziłam całą ekipę do wnętrza miejskiej klubokawiarni. Zajęliśmy miejsca przy jednym ze stolików i poszłam zamówić piwo.
–Sześć żywców poproszę– powiedziałam do młodego barmana.
–Pomóc?– zapytał podchodząc do mnie Krzyś.
–Jakbyś mógł– podałam mu 3 piwa, ja wzięłam kolejne 3 i poszliśmy do stolika.
Usiedliśmy tam i zaczęliśmy rozmowę. Podczas monologu jednego z muzyków wtrącił się Krzyś.
–Idę zajarać– oznajmił.
–Oo pójdę z tobą– wstałam i udałam się razem z wokalistą na zewnątrz.
–Palisz?– zapytał.
–Sporadycznie– odpowiedziałam wyciągając papierosa.
–No no, jasne– zaśmiał się odpalając mi papierosa– I co mi o sobie powiesz, tak już bez stresu.
–Mam 18 lat, występuję w miejskim teatrze, trochę śpiewam, piszę opowiadania i mega dużo słucham muzyki i oglądam filmów.
–Masz 18 lat?– zapytał nie dowierzając– Nie powiedziałbym.
–Wiem, staro wyglądam– zaśmiałam się– Ale też nie powiedziałabym, że ty masz 34. Wyglądasz tak na... 28 max.
–Haha, dzięki– poklepał mnie po ramieniu– To gdzie jest to Jam Session?
–W sal obok, jak skończymy palić to możemy tam pójść– oznajmiłam.
–Z chęcią, to ty sobie dopal, a ja kupię piwo i wrócę– powiedział i odszedł.
Całkiem dobrze mi się z nim rozmawia, a ta różnica między nami jest niewyczuwalna. Zgasiłam peta i udałam się do wnętrza lokalu. Czekając na Zalefa widziałam jak rozmawia on ze swoją agentką. Gdy muzyk szedł w moim kierunku, kobieta i zespół ubrali się i wyszli z baru.
–Dlaczego już poszli?– zapytałam podchodzącego do mnie mężczyznę.
–Bo Dominice już odwalało i w ogóle szkoda gadać. Chodź idziemy słuchać– otworzył mi drzwi.
Przeszliśmy przez nie i ustaliśmy przy stoliku na końcu Sali. Całe Jam Session było tysiąc razy lepsze niż festiwal. Nasze palce obijały w butelkę rytmy wygrywanej muzyki. Zauważyłam, że pod sceną szaleje Konrad z aparatem. W pewnym momencie się odwrócił i spojrzał na nas. Machnęłam do niego dłonią, a gdy zmierzał w naszym kierunku stwierdziłam, że to był zły pomysł.
–Mogę zrobić wam zdjęcie?– zapytał Konrad.
–Jasne– powiedział Zalef obejmując mnie.
Fotograf zrobił parę zdjęć i odszedł. Siedzieliśmy do końca Jam Session, a następnie wyszliśmy z lokalu.
–To gdzie cię odprowadzić?– zapytał muzyk.
–Nigdzie, tu mieszkam– wskazałam dłonią na dom stojący naprzeciw klubokawiarni– Ale poczekam z tobą, aż kierowca po ciebie przyjedzie.
–Okey to zadzwonię do Dominiki– mężczyzna oddalił się kilka metrów i wykonał krótki telefon do agentki. Po chwili wrócił.
–I co?– zapytałam.
–I nic. Powiedziała, że miałem wracać z nimi, ale moje „ego" znów przejęło nade mną kontrolę i chciałem się niby popisać oraz oznajmiła mi, iż muszę sam wrócić. Chyba muszę zmienić agentkę...– zaśmiał się.
–Kurde to słabo... Każdy tu jest nawalony i nikt nie będzie w stanie cię odwieźć, ale może przenocujesz u mnie?– zaproponowałam.
–Nie no co ty! Twoi rodzice wyniosą mnie i ciebie za to, że sprowadzasz starych facetów do domu– powiedział z uśmiechem.
–Nie, mój tata jest za granicą, a mama cie bardzo lubi, naprawdę– zaśmialiśmy się.
–Ale jesteś pewna?– zapytał.
–Nie do końca, ale chodź– udałam się w stronę kamienicy, w której mieszkałam.
Szliśmy po cichu po schodach, delikatnie otworzyłam drzwi i kazałam przejść Krzysiowi do mojego pokoju, a następnie dołączyłam do niego i zamknęłam drzwi. Na szczęście mama zrobiła już łóżko i nie musiałam robić dodatkowego hałasu.
–To ty się połóż na łóżku, a ja pójdę na podłogę– wyszeptałam.
–O nie, to łóżko jest na tyle duże, że zmieścimy się tu oboje– widać było, że alkohol i jego wybujałe ego nie współpracują ze sobą najlepiej.
Próbowałam to negocjować lecz mężczyzna był nieugięty. Finalnie położyłam się koło niego. Nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam w głowie to, że on leży obok, że jeszcze wczoraj marzyłam, aby mieć z nim zdjęcie, a teraz leżę z nim w jednym łóżku.
CZYTASZ
Miłość Miłość || Krzysztof Zalewski
RomanceMiłosne fanfiction z Krzysztofem Zalewskim w roli głównej!