Rozdział XXX

240 21 12
                                    

–Hej– przywitał mnie swym niskim głosem, a następnie pocałował w polik.

–Hej– zarumieniłam się.

Weszliśmy do klubu. Okazało się, że z tego zacnego grona był tylko Piotr Stramowski, Julia Wieniawa i Olga Bołądź, która rzucała mi groźny wzrok. Z każdym się zapoznałam, a następnie rozpoczęliśmy imprezę. W pewnym momencie wyszłam do toalety. Po powrocie zobaczyłam bardzo dużo różnych substancji na naszym stoliku w postaci kresek, strzykawek czy tabletek. W głowie miałam lekką powtórkę sprzed paru lat.

–Chcesz?– zapytał Piotr.

–Umm nie dzięki, już nie biorę– oznajmiłam.

–Już?– dopytał Cieniu.

–Tak kiedyś brałam i źle się to skończyło– wytłumaczyłam.

–No dobrze– odpowiedział po czym wciągnął kreskę kokainy.

Po moim ciele przeszły dreszcze. Bardzo chciałam znów sięgnąć po narkotyki. Kusiło mnie to. Po chwili Sebastian wstał, podszedł do mnie, złapał mnie za dłonie i zaczął tańczyć. Obrócił mnie tyłem do siebie i zaczął się o mnie ocierać. Wiem, że było to spowodowane kokainą, zwiększa ona pobudzenie seksualne oraz psychoruchowe. Chwilę później ponownie wróciliśmy do stolika. Olga rzuciła mi ponownie groźny wzrok. Była zazdrosna.

–Może jednak?– podsunął mi tackę Stramowski.

–No dobra– wciągnęłam kreskę bladoczerwonego proszku.

–To była...– przerwałam mu.

–Amfetamina, wywołuje krótkotrwałą euforię, przyspiesza akcje serca i podnosi ciśnienie krwi, powoduje również agresje– dokończyłam.

–Zdolna bestia– Sebastian złapał mnie za twarz i pocałował w polik.

Możecie się domyśleć, że alkohol i narkotyki nie było najlepszym połączeniem, jednakże ja, Piotr i Sebastian byliśmy na tyle wytrzymali, że zachowywaliśmy się naturalnie, ale lekko jak z ADHD. Na Julię i Olgę dane substancje wpłynęły bardzo niekorzystnie. Odstawiliśmy je do domu, a następnie Cieniu odprowadził mnie.

–Bardzo dobrze się dziś z tobą bawiłem. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy– oznajmił opierając się o ścianę budynku.

–Również mam taką nadzieję– odpowiedziałam również opierając się o ścianę.

–Proszę to na lepszą koncentracje na zajęciach Brejdyganta– podał mi zaciśniętą w pięści małą paczuszkę z bladoczerwonym proszkiem.

–Dziękuję– przejęłam ją delikatnie dotykając jego szorstkie dłonie.

–Do jutra– powiedział na pożegnanie.

–Do jutra– odpowiedziałam z uśmiechem.

Poczekałam chwilę, aż mężczyzna odejdzie i wróciłam do domu. Każdy spał. Podświetlam telefon, na którym widniała godzina 3:47. Szybko zmyłam makijaż, przebrałam się i poszłam spać. Rano byłam nawet wyspana. Zjadłam szybkie śniadanie wraz z Dawidem, który chwilę później podwiózł mnie na uniwerek. Miałam jeszcze chwilę, więc poszłam do łazienki. Zamknęłam się w kabinie. Wyciągnęłam zeszyt, na który wysypałam trochę amfetaminy. Z portfela wyjęłam kartę, którą zrobiłam idealną kreskę, a następnie ją wciągnęłam. Schowałam wszystko do plecaka, wytarłam nos i ruszyłam na zajęcia. Po drodze minęłam się z Sebastianem. Spojrzeliśmy na siebie i posłaliśmy uśmiech. Weszłam do sali, w której już znajdował się Brejdygant.

–Dzień dobry panie profesorze– powiedziałam, gdy przechodziłam koło niego.

Mężczyzna spojrzał się na mnie i nic nie odpowiedział. Uniosłam brew i poszłam usiąść koło Eryka.

Miłość Miłość || Krzysztof ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz