Rozdział XLI

175 21 8
                                    

Nasza trasa rozjazdowa trwała do 10 stycznia. Koncertem wieńczącym było wystąpienie w moim miasteczku. Z racji, iż była zima, widowisko odbyło się w klubokawiarni. Oczywiście będąc tam wspominaliśmy z Krzysiem nasze pierwsze spotkanie. Nie wiem czemu, ale koncerty w miejscu, z którego pochodzi dany muzyk bądź wokalista są najlepsze i najbardziej zapadają w pamięć. Tak było też tym razem. Od mojego ostatniego występu moje tutejsze grono fanów znacznie się powiększyło. Powiększyło się do takiego stopnia, że zostaliśmy tam dłużej, ponieważ następnego dnia było spotkanie z fanami. Przybyła około setka ludzi, głównie twarze które znam. Pogadaliśmy chwilę, zrobiliśmy zdjęcia i rozdaliśmy autografy. Po południu interesował nas już tylko powrót do Warszawy, w której znaleźliśmy się przed 22.

–Zamawiamy coś do jedzenia?– zapytał Igor, gdy zbliżaliśmy się do stolicy.

–Zamawiaj pizze i podaj mój adres, zjemy u mnie– oznajmiłam opierając się o ramię Krzysia.

–Zmęczona?– zapytał.

–Bardzo– odparłam.

–Przyzwyczaj się, teraz będzie cię to czekało znacznie częściej– zaśmiał się.

Po kilkunastu minutach zostaliśmy odstawieni pod dom. Całą ekipą udaliśmy się do mojego mieszkania.

–W końcu jesteście! Jak ja tęskniłem!– przywitał nas Dawid– To Eliza, moja... koleżanka– przedstawił nam piękną brunetkę.

Wszyscy podaliśmy jej rękę i udaliśmy się do salonu. Tam rozłożyliśmy się na kanapie i czekaliśmy na jedzenie, które wkrótce przyszło. Z ogromnym szczęściem przysiedliśmy do uczty. Następnie doszliśmy do wniosku, że każdy nocuje u nas więc w miarę podzieliliśmy się łóżkami i poszliśmy spać.

Około 12 nasze mieszkanie zostało opustoszone ze zbędnych osób. Ogarnęłyśmy z Julia mieszkanie oraz zakupy. Przed 16 dostałam wiadomość.

Od: Igor Walaszek

Za 10 min na dole

Do: Igor Walaszek

??

Od: Igor Walaszek

Weź nie pytaj, weź zejdź na dół...

Ubrałam się cała na czarno, bluza, skórzana, zimowa ramoneska, rurki, jordany, i zaszłam na dół. Ujrzałam tam mężczyznę ubranego w skórę, stojącego przy czarnym, matowym ścigaczu z Yamahy.

–Wow– doznałam ogromnego szoku.

–Zapraszam– wyciągnął w moją stronę kask.

Podeszłam, wzięłam go i założyłam, a następnie usiadłam za muzykiem i go objęłam.

–Mocniej się złap– wziął moje ręce i ścisnął je mocniej na swojej klatce piersiowej, co było równoznaczne z moim przybliżeniem się do niego.

–Każdy pretekst dobry na poczucie bliskości?– zaśmiałam się.

–Dokładnie– odpowiedział i ruszył.

Pierwszy raz w życiu jechałam motorem i w dodatku tak szybko. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na obrzeżach stolicy.

–I jak było?– zapytał ściągając kask.

–Czy można wykupić na to jakiś bilet miesięczny, a najlepiej roczny?– zapytałam.

–Haha, aż tak?– dopytał pomagając mi zejść z motoru.

–Tak! Ja się nie dziwie czemu tyle ludzi ma na to tak ogromną zajawkę! To jest obłędne doznanie! I to nie w Poznaniu– zaśmiałam się.

Posiedzieliśmy chwilę w nieznanym mi miejscu z widokiem na Warszawę.

Miłość Miłość || Krzysztof ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz