Rozdział LI

211 18 7
                                    

Chwilę po 19 byłam pod mieszkaniem Krzyśka ubrana w czarną, obcisłą sukienkę z wyciętymi plecami. Tym razem zapukałam do drzwi.

–Dobry wieczór Krzysztofie– powitałam go gdy otworzył mi drzwi.

–Wow... To znaczy, dobry wieczór Rito– powitał mnie pocałunkiem w polik– Zapraszam na taras.

Przeszłam przez salon tuż na piękny, duży taras. Był tam rozstawiony biały, drewniany stolik, który był pięknie przyozdobiony świeczkami i czarną, matową zastawą Krzysia.

–Proszę– podał mi lampkę czerwonego wina– za chwilę będzie kolacja.

–Dziękuję. Postarałeś się, nawet koszulę ubrałeś. Doznałam chyba szoku– zaśmiałam się.

–Sam jestem w szoku. Nawet nie wiedziałem, że jakąś mam, ale stwierdziłem, że dziś taka okazja to się odwalę i ty chyba szłaś tym samym tropem, hm?– zlustrował mnie.

–Ja bardziej myślałam: „A się tak odwalę, że Zalef będzie musiał szczękę z podłogi zbierać", ale to też dla mnie wyjątkowy wieczór. Nasza pierwsza randka, bo chyba tak to można nazwać, od bardzo długiego czasu– skomentowałam.

–Tak, Rito, to randka i mam nadzieję, że najlepsza w twoim życiu– zostawił mnie i poszedł do kuchni.

Po chwili wrócił z naszym jedzeniem i winem. Przez całą kolację rozmawialiśmy raczej o pracy, ale czułam, że po zjedzonym posiłku zejdziemy na inny temat.

–Co ty na to, żeby iść na spacer?– zapytał.

–Chętnie– odpowiedziałam z uśmiechem.

–Stare miasto?– zaproponował.

–Zdecydowanie– odparłam.

Przejście z Powiśla na Stare Miasto zajęło nam około 20 minut. Jedno z najlepszych 20 minut w życiu. Zaczęliśmy sobie opowiadać jakieś historie z różnych etapów naszego żywota.

–Ale teraz leci hardcore– powiedział siadając na jednej z ławek.

–Dawaj!– usiadłam koło niego i patrzyłam w jego oczy z ogromnym zaciekawieniem.

–Miałem kiedyś problemy z alkoholem i narkotykami– wyznał– I dlatego byłem tak bardzo wkurzony, gdy dowiedziałem się o tobie.

–Jednak pan Zalewski nie był taki grzeczny jak wszyscy myśleli– zaśmiałam się.

–Oj nie był, ale przechodźmy do konkretów– zaczął– Nie ukrywajmy, że sprowokowałaś mnie do tego spotkania, tej randki, ale to dobrze. Teraz bynajmniej mogę ci normalnie powiedzieć co mam w głowie i w sercu. Ciągnie nas do siebie i to cholernie bardzo...

–„Bo im więcej ciebie chcę, to mam ciebie coraz mniej..."– zaśpiewałam wers znanej piosenki z albumu Kayah & Bregović.

–Żebyś wiedziała, że tak jest. Fuck... nie umiem ubrać tego wszystkiego w słowa– powiedział zdenerwowany.

–Take it easy– złapałam go za dłoń.

–Rita, wiem, że w tym momencie najprawdopodobniej udziela się moje ego i głupota, ale nie umiem patrzeć na ciebie kiedy jesteś z innym, według mnie to UFO nad nami naznaczyło nas w jakiś dziwnie magiczny sposób, który zbliża nas do siebie i pragnie, żebyśmy byli razem– wytłumaczył.

–Czyli przekładając na język ludzki sugerujesz, iż jesteśmy sobie przeznaczeni?– zapytałam.

–Zdecydowanie tak! Kocham cię, tak naprawdę bardzo. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy rozmawiałem z Dawidem i kląłem mu do słuchawki, bo widziałem cię z Igorem. Po tej akcji na fryderykach... miałem ochotę wkroczyć na scenę i was rozdzielić zwłaszcza, że was to tak mego podniecało i zadowalało...

Miłość Miłość || Krzysztof ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz