Rozdział XXXVI

227 19 8
                                    

*24 grudnia (wigilia) rano*

–Ej wstańcie! Bo już 11– powiedziałam zaspana chodząc po pokojach i budząc każdego.

–Yhy... już– powiedział Dawid i przykrył się kołdrą.

–JEŚLI NIE WSTANIECIE W PRZECIĄGU MINUTY KAŻDY Z WAS DOSTANIE DZBAN LODOWATEJ WODY NA ŁEB, A WIECIE, ŻE JESTEM DO TEGO ZDOLNA!– krzyknęłam.

Nikt nie zareagował. Wyjęłam miskę i puściłam wodę w kuchni.

–Hej kawy?– zapytała Julia wchodząca do kuchni.

–A może kanapkę?– zaproponował Kamil.

–Chyba kawę– oznajmił Dawid– Nie przemęczaj się siostro zajmiemy się tobą.

–Ooo jednak można?– zaśmiałam się– Hmm... ale jeszcze kogoś brakuje.

Wzięłam miskę i poszłam do mojej sypialni, w której dziś spał Krzyś, ze względu na nasze ambitne plany dotyczące dzisiejszego dnia.

–Dzień dobry Krzysztofie– ustałam tak, że miałam go między nogami i gwałtownie wylałam na niego wodę.

–FUCK!– krzyknął i momentalnie usiadł.

–Śniadanko?– zapytałam z uśmiechem.

Spojrzał się na mnie bardzo gniewnie.

–UCIEKAJ!– krzyknął Dawid, który nagrał całe zajście.

Szybko ruszyłam, ale byłam za blisko muzyka. Przerzucił mnie przez ramię, włożył do wanny i zlał prysznicem.

–Kawki?– zapytał ze złowieszczym uśmiechem.

–Bez mleka i cukru– rzuciłam gniewny wzrok i poszłam się przebrać.

Weszłam do kuchni w szlafroku. Na twarzy muzyka pojawił się uśmiech.

–Bez mleka i cukru– postawił przede mną kubek.

–Dzięki– zaśmiałam się– Zatem jak już wszyscy jesteśmy to ustalamy plan na dziś. Chłopacy dziś mają wychodne na zakupy, a my ogarniamy mieszkanie– wręczyłam chłopakom listy zakupów– pytania?

–To my już pójdziemy– powiedział Dawid i wyszedł wraz z Kamilem i Krzysiem.

Wraz z Julią postanowiłyśmy ogarnąć mieszkanie. Włączyłyśmy świąteczną playlistę i rozpoczęłyśmy porządki. Po kilku godzinach skończyłyśmy, a tuż po tym wrócili chłopacy.

–Oj oj, ale zmęczone nasze kobiety– powiedział wchodzący do kuchni Krzyś.

–Ale spokojnie pamiętaliśmy o was– powiedział Kamil, który położył przed nami pizze– smacznego

–O God! Chyba cię kocham!!– wstałam i go przytuliłam.

–Ehem! Jestem tu!– powiedziała Julia.

–Oj przepraszam zapomniałam się– zażartowałam.

Wspólnie zjedliśmy ten piękny, wigilijny obiad. Następnie kroczyłam do kuchni, w której rozpoczęłam przygotowywanie jedzenia na wieczór.

–Pomóc ci?– zapytał Krzyś.

–Jeśli ci się nudzi, to tak– oznajmiłam.

Położyłam mu deskę, nóż i warzywa do pokrojenia. Od razu się do tego zabrał. Ja zajęłam się smażeniem różnych rzeczy. Stałam za muzykiem i co jakiś czas się o siebie ocieraliśmy. Na pewno kojarzycie ruchliwe biodera Krzycha. Aktywowały się one, gdy leciały „nasze piosenki", czyli cały czas, bo leciała nasza imprezowa playlista.

Miłość Miłość || Krzysztof ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz