Rozdział XXVI

264 21 7
                                    

Następnego dnia wstaliśmy rano aby korzystać z tych wakacji na sto procent. Był dziś 24 sierpnia, czyli dzień 35 urodzin Krzysia. Podczas gdy Krzyś poszedł do sklepu poszukałam w Internecie jakiś ciekawych imprez lub koncertów, które odbywały się dziś w LA. I znalazłam! Koncert Queenu. Zostały same najdroższe bilety. Miejsca pod sceną, spotkania z Braianem Mayem i Rogerem Taylorem oraz Adamem Lambertem, który obecnie śpiewa w tym zespole. Stwierdziłam, że na miłości się nie oszczędza, zatem zakupiłam te bilety korzystając z konta matki. Podesłałam je mailem do recepcji i poprosiłam aby wydrukowali je i donieśli ładnie zapakowane do pokoju. Tak też uczynili. Piękne zapakowanie bilety położyłam na stole. Po chwili przyszedł Krzyś ubrany w szorty, conversy i białą koszulkę.

–Hej kochanie– pocałował mnie w polik– Mam śniadanie– położył na stole pieczywo, warzywa i owoce– Co to?– pokazał wzrokiem na kopertę.

–Wszystkiego najlepszego kochanie!– wręczyłam mu kopertę, a następnie pocałowałam.

–Nie musiałaś kochanie...– otworzył kopertę– NAPRAWDĘ?! TO NIE FAKE?! JESTEŚ NAJCUDOWNIEJSZĄ KOBIETĄ NA ŚWIECIE!!!– objął mnie i uniósł– Kocham cie– zaczął całować mnie po całej twarzy.

–Haha!! Przestań! Jedz coś i lecimy na miasto!– poszłam do sypialni przebrać się w bardziej kalifornijską stylówkę.

Założyłam bardzo krótkie szorty, różowy croop top i czarne vansy oraz czarną Bandamę na głowę.

–Idziemy?– zapytałam poprawiając się w lustrze.

–Ja mam tak z tobą gdzieś iść? Czuję się przy tobie jak wieśniak– zaśmiał się.

–Oj nie... ty też wyglądasz świetnie– objęci wyszliśmy z pokoju i zjechaliśmy windą do wyjścia.

Szliśmy w kierunku Venice Beach po drodze przechodząc przez Venice Canals.

–Ale tu jest pięknie...– powiedziałam zatrzymując się przy jednym z kanałów.

–Fota na insta?– zapytał Krzyś.

–Ale razem, bo trzeba wstawić ci coś na urki– powiedziałam z uśmiechem.

Poprosiłam osobę, która przechodziła o wykonanie nam zdjęcia. Ciemnoskóry mężczyzna bez problemu się zgodził. Wykonał nam kilka zdjęć i oddał telefon z uśmiechem. Podziękowałam mu i usiadłam na najbliższej ławce. Włączyłam instagram i dodałam to oraz kilka innych zdjęć, odznaczając przy tym Krzysztofa.

–Już!– wstałam z uśmiechem.

–Idziemy na plażę?– zapytał Krzyś łapiąc mnie za rękę.

–Tak– odpowiedziałam szczęśliwa.

Po dłuższej podróży dotarliśmy na plażę. Usiedliśmy na jej środku i rozkoszowaliśmy się pięknym widokiem oceanu. Objęłam i przytuliłam Krzysia.

–Świetnie tu prawda?– zapytał również mnie obejmując.

–Oj tak, cały czas nie wierzę, że tu jesteśmy. Dziękuję– pocałowałam go w polik.

–Ja też dziękuję, za to że tu ze mną jesteś i za tak wspaniały, choć zbędny, prezent urodzinowy– powiedział.

Praktycznie cały dzień przesiedzieliśmy na plaży. Około 18 zaczęliśmy się ogarniać na koncert. Z racji, iż Zalef jest ogromnym fanem Queenu, miał ze sobą koszulkę oraz bluzę z logo owego zespołu, którą mu podkradłam.

–Ty ubierz koszulkę, bo tobie zawsze jest ciepło, a ja ubiorę bluzę– powiedziałam z uśmiechem.

–Moje rzeczy cudownie na tobie leżą, więc bierz co chcesz– powiedział stając za mną i całując mnie w szyję.

Miłość Miłość || Krzysztof ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz