Piąty - Pocałunek jest odpowiedzią.

26.9K 1.5K 542
                                    




Po tym nieszczęsnym omdleniu, pojawiam się w szkole dopiero w poniedziałek. W weekend przyszła do mnie Meadow i oglądałyśmy najnowszy sezon naszego ulubionego serialu i jadłyśmy pizzę.

— Zbieraj się już. — głos mojej mamy rozbrzmiewa po całej kuchni, kiedy schodzi z piętra na dół.— Weź dzisiaj mój samochód.

— Okej — mamroczę, dopijając kakao.

Wycieram dłonią ślady po mleku i chwytam plecak i kluczyki od bmw mamy. Zakładam buty w holu i zmierzam do samochodu, który stoi przed bramą garażową. Wsiadam i na spokojnie jadę w kierunku szkoły. Po tym co powiedział mi Lawrence, o tym, że mogę szybko zginąć, jeśli nie zacznę być jego, zaczęłam być ostrożniejsza.

Parkuję przed szkołą i ruszam pod klasę od biologii. Umówiłam się tam jeszcze wczoraj z Meadow. Dziewczyna zna moją sytuację i wie jak mi jest teraz ciężko. Nie mam bladego pojęcia, co powinnam zrobić, nire chcę być w związku z kimś takim jak Lancaster. Nie potrzebuję zapatrzonego w siebie dupka, tylko kogoś kto będzie potrafił o mnie zadbać, czy nawet doprowadzić do zwykłego śmiechu. Lancaster potrafi mnie jedynie zdenerwować.

— W końcu jesteś. — jęczy na mój widok Gabe. — Lawrence się o ciebie martwił.

— Tak, na pewno. — burczę pod nosem i wrzucam do szafki Gabe'a swój strój od wychowania fizycznego. Jego szafkę mam akurat po drodze jak idę na halę, a moja jest na drugim końcu szkoły. Niestety.

— Chodził poddenerwowany i rozglądał się za tobą.

— Nie wysuwaj pochopnych wniosków, Benson. Nie wiesz kiedy Meadow ma zamiar się pojawić? Byłyśmy umówione na siódmą czterdzieści.

Chłopak jedynie wzrusza ramionami i całuje moje czoło, po czym oddala się w kierunku sali chemicznej. Całe szczęście, że pod klasą stało kilka mi znajomych osób, więc kolejne piętnaście minut mija mi w ekspresowym tempie.

Po dwóch naprawdę nudnych lekcjach przychodzi czas na założenie sportowego stroju i poruszania swojego leniwego ciała. Zgarnęłam rzeczy z szafki Gabe'a i przebieram się w damskiej szatni.

I tak o to stoję na środku ogromnej sali gimnastycznej, otoczona szybkimi i sprawnymi Wampirami dla których zwykły mecz koszykówki, jest niczym mecz o mistrzostwo. I wtedy ja, jako marny człowiek wychodzę porządnie poturbowana.

— McLean, co się tak lenisz? Zapraszam do biegania, dwa kółeczka na rozgrzewkę... Chyba, że nie czujesz się jeszcze na siłach to możesz pomóc chłopakowi w pompowaniu piłek. — krzyczy trener, po czym powraca do poganiania reszty dziewczyn. Oczywiście na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, który jedynie uświadamia trenera Rogersa, że pokieruję się teraz do salki ze sprzętem.

Kieruję się na sam koniec hali i wchodzę do niewielkiego pomieszczenia, przez dość duże drzwi. Gdy tylko zauważam chłopaka, siedzącego na ławce mam ochotę iść pograć, naprawdę. Lawrence siedzi, opierając się plecami o ścianę i pisze coś na swoim telefonie. Odwraca głowę, posyłając mi coś w podobie leniwego uśmiechu.

— Skoro już tu jesteś to możesz napompować wszystkie. — prycha z tym swoim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.

— Nie rozśmieszaj mnie, jestem tu by przypadkiem nie stracić życia podczas igrzysk śmierci z tymi niewyżytymi Wampirkami. —sarkam, opierając się o kosz z piłkami do siatkówki. — Myślałam, że taki Wampir jak ty jest raczej wysportowany i ćwiczy na wychowaniu fizycznym.

— Dużo o mnie nie wiesz, McLean. Na przykład, że poprosiłem Rogersa żeby przysłał mi ciebie do pomocy, bo wciąż się słabo czujesz, a ćwiczysz by nie załapać jedynki.

Sprytnie, ale wciąż nie mam pojęcia po jaką cholerę mnie tu ściągnął.

— Masz wszystkich w garści, co? — bąkam, krzyżując ramion na piersi. — Czego chcesz, Lancaster?

— Twojej krwi. — odpowiada, podchodząc do mnie bliżej. — Skoro ty nie chcesz korzystać z tego, że odnalazłaś swojego Wampira, ja nie mam zamiaru zmarnować swojej Wybranej. Jeśli nie dasz mi jej po dobroci, zabiorę ją siłą.

— Nie możesz.

— Mogę i nie będę się pierdolił, McLean. Mam szansę by być jeszcze silniejszym i nie stracę tego przez idiotkę, która nie potrafi korzystać z życia. — Nie oddam ci mojej krwi.

— Słyszysz, co do ciebie mówię? Nie będę się ciebie pytał o zgodę...

— Nie rozumiem, dlaczego przez to, że jesteś mi pisany mamy od razu być razem. Przecież nie da się na zawołanie stworzyć uczucia, czy pożąda...

Nie kończę, bo jego chłodne wargi nagle znajdują się na moich. Ze zwierzęcą siłą przypiera mnie do chłodnej ściany, a jego zęby przygryzają moją wargę. Ciężko mi się przyznać przed samą sobą, że coś we mnie eksploduje.

Układa dłonie pod moimi udami i napiera na mnie całym swoim ciałem, wgryzając się praktycznie w moje spragnione usta. Jego język z zabójczą prędkością wdziera się między moje wargi, a ja zaczynam rozumieć. Nagle moje ciało przegrywa walkę, a pocałunek budzi pożądanie, którego wcześniej nawet nie było.

Automatycznie zarzucam dłonie na kark chłopaka i pogłębiam pocałunek, na co z jego gardła wychodzi pomruk zadowolenia. Nie umiem stwierdzić, dlaczego go nie odpycham. Chcę tego, naprawdę tego chcę. Lawrence jest istotą z paskudnym i trudnym charakterem, od której powinnam trzymać się z daleka.

Chłopak odrywa się ode mnie i gwałtownie cofa w tył, przez co upadam na podłogę. Syczę z bólu i podnoszę wzrok na roztrzęsionego Wampira.

— Mogłeś być chociaż trochę delikatniejszy. Mogłabym cię posądzić o napaść na tle sek...

— Wyjdź stąd, Imogen — przerywa mi dość stanowczym tonem. Czuję jak żar, który pozostawił na mojej skórze przygasa.

— Co?

— Wyjdź stąd póki jeszcze mam siłę, żeby się kontrolować. Wampiry wbrew pozorom mocniej to wszystko odczuwają — mówi, wbijając we mnie swoje lodowate spojrzenie. — Wyjdź stąd!

Chwilę później znajduję się już w szatni, zmieniając swój strój na moje codzienne ubranie. Nie szukam nawet Lancastera, bo nie rozumiem o co mogło mu chodzić. Mimo niechęci, którą odczuwam patrząc na jego osobę to pocałunek mi się podobał. Moje ciało przestało współgrać z umysłem, co mogło się naprawdę źle skończyć.

Kiedy już jestem przy szafce Gabe'a, zauważam bruneta jak rozmawia z kimś po drugiej stronie korytarza. Wrzucam torbę do jego szafki i ruszam przed siebie, by znaleźć się u jego boku.

Chwytam chłopaka za rękę i odciągam na bok, by móc porozmawiać w cztery oczy. Nie planuję dzielić się czymkolwiek ze swojego życia z jakąś przypadkową osobą.

— Skoro jestem jego Wybraną, kiedy poczuję, że jest między nami coś, dzięki czemu będziemy mogli być razem?

— Imogen, pocałunek jest odpowiedzią. Nawet bym powiedział, że to dzięki niemu możesz właśnie coś poczuć. To jak jakieś zaklęcie, pocałunek rzuci na ciebie pewnego rodzaju urok, mocno mącąc ci w głowie.

Przegrałam.

THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz