Dziewiętnasty - Zaskakujesz mnie McLean.

22.3K 1.1K 321
                                    


komentarze mile widziane

— Nie wiem jaki masz problem Lancaster, ale lepiej się od niej po prostu odwal — zatrzymuję się w miejscu, kiedy słyszę słowa Blake'a. Zdziwiona wbijam spojrzenie w dwójkę chłopaków przede mną i po prostu w ciszy się przyglądam — Nie wygląda na zainteresowaną.

— Zdziwiłbyś się jak zainteresowana była, kiedy zabrałem ją z imprezy — prycha, przygryzając wargę. Szybko dostrzegam ten cwaniacki uśmieszek, który nasuwa mu się następnie na twarz, jednak kiedy w odpowiedzi otrzymuje jedynie ironiczne prychnięcie, jego mina szybko staje się neutralna — Jaki masz problem, Davis? Nie wydaje mi się żeby ktoś cię tu zapraszał.

— Twoja dziewczyna ci nie przekazała? W sumie trochę mi przykro, ale no. Imogen, jedziemy? — uśmiecha się zwycięsko, odpychając się od drzwi swojego auta, o które opierał się plecami. Zniwelował dystans między nami i z prędkością niemalże światła objął mnie lewą ręką na wysokości talii — Mamy plany.

—Ty masz chyba jeszcze lekcje — mruży oczy.

— Nie wydaje mi się — odzywam się w końcu, spoglądając Blake'owi w oczy, w których mogłabym utonąć. Były śliczne i hipnotyzujące — Jedziemy?

— Pożegnaj się w ukochanym i wskakuj do auta — mówi prosto do mojego ucha, jednak na tyle głośno by Lancaster usłyszał wyraźnie każde wypowiedziane przeze mnie słowo. Tuż po wypowiedzeniu ostatniego słowa przygryzł płatek mojego ucha, na co zadrżałam, przez dreszcze przebiegające przez całą długość mojego kręgosłupa. Czuję na sobie wzrok dość dużej grupy uczniów stojących przed budynkiem, mimo, że tak naprawdę nic specjalnego się tu nie dzieje. Lancaster stoi na przeciwko mnie, patrząc cały czas prosto w moje ciemne oczy. Czuję się zwycięsko. Ciężko mi stwierdzić dlaczego, ale widok zdenerwowanego Lawrence'a bardzo mnie satysfakcjonuje.

— Nie powinnaś się z nim spotykać — odzywa się po chwili, na co jedynie wywracam wzrokiem — Wiem, że możesz być zazdrosna o Marine ale...

— Nie jestem o nikogo zazdrosna. Nie interesuje mnie z kim się szlajasz i obściskujesz w szkole — cedzę, lekko podirytowana zarzutem chłopaka. Mógłby nawet zacząć ją rozbierać na moich oczach, a ja ani trochę nie poczułabym się zazdrosna. Wcale. Ani troszeczkę — Przestań uważać się za takiego wyjątkowego.— Jestem wyjątkowy i dobrze o tym wiesz, ciekawi cię dlaczego? Jestem twoim Wybranym Imogen przez co jestem dla ciebie wyjąt...

— Nie jesteś moim Wybranym, tylko ja jestem twoją Wybraną — marszczę brwi — Nie pisałam się na żadne bycie przeznaczoną Wampirowi. Nie interesuje mnie wasz gatunek jestem człowiekiem i...

— Blake też jest Wampirem.

— W takim razie nie interesują mnie Wampiry Czwartego stopnia — poprawiam, widząc delikatne rozbawienie na jego twarzy.

— A jakiego stopnia jest Blake?

— Nie wiem ale...

— Blake Lanc...Davis jest Wampirem Czwartego stopnia, kochanie — uśmiech się, spoglądając w kierunku chłopaka czekającego w samochodzie — Najwidoczniej nie jesteś do końca doinformowana.

— Oh. Czyli w takim razie stopień nie ma znaczenia, po prostu nie interesujesz mnie ty — odpowiadam, po czym wsiadam do samochodu. Cały czas czuję na sobie wzrok chłopaka, jednak to ani trochę nie przeszkadza mi w cmoknięciu polika Davisa i zapięcia pasów. Nie wiem co za piosenka leci aktualnie z głośników, ale wpada w ucho. Lancaster wciąż stoi przed maską i patrzy prosto na mnie, do momentu aż podchodzi do niego Marina. Na jej twarzy maluje się zwycięski uśmiech, w momencie kiedy pokazuje w moją stronę środkowy palec.

— Widziałeś to? — pytam zszokowana — Znasz ją?

— Kto nie zna Mariny Greame? — pyta, jakby odpowiedź na jego pytanie była oczywista, jednak kiedy nastaje cisza, chłopak załapuje, że nie mam bladego pojęcia kim jest jakaś Greame — Jest to jedna z wyżej urodzonych Wampirzyc. Gdyby był stopień Trzeci i Pół to doskonale by się z nią utożsamiał. Jak wiesz Wampirów Czwartego Stopnia jest garstka, bo to są potomkowie dziedziców, arystokracji i jednocześnie przyszli władcy naszej nadprzyrodzonej rasy.

— Jaki jest twój stopień?

— Trzeci — wzrusza ramionami — To na co masz ochotę?

— Lody — oblizuję wargi, przypominając sobie swój ostatni pobyt w McDonald's.

— Zaskakujesz mnie McLean — uśmiecha się pod nosem, po czym wyciąga paczkę papierosów z takiej jakby półki koło ręcznego. Oblizuje wargi i wyciąga papierosa, po czym przypala go i zaciąga się. Może i zapatrzyłam się na niego jak idiotka ale palący facet jest cholernie pociągający. Cóż, przynajmniej według mnie. Uchyla okno i skupia się na jeździe, cały czas popalając używkę. Ciężko mi określić gdzie właściwie zmierzamy, jedziemy przed siebie, a ja mam mały problem ze skoncentrowaniem się przez to jak powolnie i zmysłowo Blake pali. Ciemne włosy opadają mu na czoło, jednak mimo wszystko nie zasłaniają jego ciemnych oczu, które są bardzo widoczne na tle jego jasnej skóry.

— Jak na Wampira masz takie dość współczesne nazwisko — zagaduję.

— Moja matka zanim mnie urodziła była dopiero świeżo-przemienioną, a w związku z tym, że staram się odciąć od ojca używam nazwiska matki — oblizuje wargi, spoglądając w moim kierunku — A ty za to masz bardzo nietypowe imię.

— Fantazja ojca — wzdycham — Gdzie jedziemy?

— Nie proponowałaś przypadkiem loda?

— Lodów.

— Wytrzymały ze mnie chłopak — sugeruje, wracając wzrokiem na drogę — To jak Imogen, gdzie jedziemy?

— Jeśli zahaczysz o McDonalds możemy jechać do mnie — uśmiecham się zwycięsko, nie mogąc się doczekać wysłania Lancasterowi zdjęcia z naszego wspólnego spotkania. Nie żebym chciała by był o mnie zazdrosny. Bo przecież czemu by niby miał być. I czemu niby bym miała tego chcieć.

THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz