Dwudziesty-dziewiąty - Możesz ją chociaż puścić?

18.7K 954 275
                                    

wiecie co, to całe zostawianie komentarzy w tak ogromnych liczbach przychodzi wam bez problemu so teraz zapraszam do zostawienia komentarzy w ATTENTION, czyli nowej książce na moim profilu, bardzo mi zależy na dobrym starcie nowego dziecka

wciąż zapraszam do zostawiania komentarzy tutaj 
100 i lecimy

Poprawiam krótki top, który ledwo zakrywał pępek. Przed klubem stoi już Maalia, rozglądając się prawdopodobnie za mną dookoła. Niedaleko niej stoi niczego nie świadomy Justin, co jakiś czas spoglądając na zabójczą szatynkę. Jej skórzane getry, jasny top i białe futro, jak zwykle podkreślają jaką stylową dziewczyną jest.

— Imogen! — krzyczy, ruszając w moim kierunku. Ściska mnie, odcinając dopływ powietrza, na co reaguję jedynie donośnym śmiechem. Nie sądziłam, że sam widok tej wariatki sprawi, że mój zły humor pójdzie w zapomnienie. Jeszcze pare kolejek i już w ogóle będę zadowolona — Jesteś taka śliczna.

— Nie zdążyłam się zmienić przez dwa miesiące — stwierdzam, prowadząc dziewczynę do Justina. Witam się z chłopakiem szybkim przytulasem, podobnie działa Maalia. Brunet lekko zdekoncentrowany posyła nam szeroki uśmiech i proponuje, żebyśmy już weszli do środka. Czuję od niego zapach nikotyny, czyli musiał być wcześniej, skoro zdążył jeszcze zapalić.

— Wszyscy czekają już w trzeciej loży — uśmiecha się — Opłaciłam barmana, żeby pilnował by nie brakło nam alkoholu.

Kiwam zadowolona głową, zmierzając za dziewczyną do reszty grupy. Justin wygląda dość nieswojo, ale jestem pewna, że kiedy zobaczy Rowan od razu humor mu się zmieni. Rowan Harper to najpiękniejsza dziewczyna, jaka stąpa po tej planecie. Jej platynowe włosy sięgają jej w okolice pasa, delikatne rysy twarzy w towarzystwie jasnych oczu dodają jej anielskiego wyglądu. Zawsze zazdrościłam jej wszystkiego, dopóki nie odkryłam w niej bratniej duszy. Wciąż zazdroszczę urody, ale znając jej sytuację rodzinną, już wolę swojego durnego ojca.

— Imoo! — krzyczy Remy, podchodząc do mnie. Zamyka mnie w szczelnym uścisku i obcałowuje moje czoło, co mimo, że jest dość obleśne to i urocze. Remy zawsze lubił za bardzo okazywać uczucia, do czego każdy w grupie zdążył się przyzwyczaić. Brunet spogląda na Justina — Sory stary.

— Spoko, my się tylko kumplujemy — odpowiada, na co Remy udaje, że wzdycha z ulgą. Trzepię go w umięśnione ramie i przechodzę do przywitania się z resztą grupy. Cmokam policzek Rowan, następnie Marlyn i Carsona. Blondynowi jednak to chyba nie wystarczyło, bo w momencie kiedy zaczęłam się od niego odsuwać, chwycił moja biodra i pociągnął mnie na swoje kolana. Obejmuje mnie ramionami w pasie i trzyma brodę na moim ramieniu, mamrocząc pod nosem jak to się bardzo za mną stęsknił.

— A mimo wszystko nawet do mnie nie dzwoniłeś — parskam, odwracając brodę w stronę jego twarzy.

— Chciałem, ale nie wiedziałem, czy może nie postanowiłaś się od nas odciąć. Wiesz, pożegnałaś się z nami zwykłym ‚to siema', a na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że zmieniłaś szkołę — wzdycha, dmuchając mi ciepłym powietrzem w szyję. Carson był moim miłosnym zainteresowaniem od pierwszej klasy, jednak moje zdolności w zdobywaniu facetów od zawsze nie istniały.

— Bo nie sądziłam, że nasz kontakt tak o zniknie — odpowiadam — Ale na szczęście Maalia ściągnęła tu was wszystkich. Właśnie, to Justin Flynn, najlepszy sportowiec z mojej szkoły — śmieję się, na co Rowan podnosi się ze swojego miejsca. Rusza do chłopaka i zaczyna mówić mu coś na ucho, intrygując tym wszystkich w towarzystwie. Carson przyciąga mnie mocniej do swojej klatki piersiowej na co jedynie marudzę mu, że ma mnie w tej chwili puścić.

Około dziesięciu minut później jestem po dwóch kolejkach. Alkohol delikatnie mnie rozgrzewa, podobnie Maalię, która zrzuca z siebie białe futro. Rowan zdążyła już omamić Justina, który nie miał gdzie usiąść, dlatego blondynka stwierdziła, że przecież usiądzie mu na kolanach. Mina Justina w tym momencie była bezcenna, odwrócił się w moim kierunku i poruszył ustami, jakby mówiąc bezgłośnie ‚dziękuję'.

Po czwartej kolejce mój telefon postawił zawibrować, a na wyświetlaczu musiało pojawić się nazwisko właśnie Lancastera, o którym nie chciałam aktualnie myśleć. Odrzucam dwa razy jego połączenia, po czym dostaję sms.

Lancaster: gdzie jesteś?

Prycham i odkładam telefon do torby. Barman przynosi kolejne kieliszki wypełnione jakimś niebieskim, mocnym płynem, który o dziwo strasznie przypada mi do gustu. Rowan udaje, że wylała trochę alkoholu na spodnie Justina i z perfidnym uśmiechem zaczęła wycierać ‚plamę' z jego uda, na co źrenice Wampira powiększają się dwukrotnie. Odchyla głowę w tył i chłonie dotyk blondynki.

— Carson, idziemy tańczyć! — stwierdzam, podnosząc się na nogi. Leci akurat jedna z moich ulubionych piosenek, dlatego nie zwracając uwagi na to, czy blondyn podąża za mną czy nie, ruszam się do szybkiej muzyki. Kręcę się w miejscu, po czym wpadam na twardy tors i wybucham śmiechem, kiedy moje tęczówki natrafiają na intensywne spojrzenie przyjaciela. Zarzucam dłonie na jego kark i przyciągam go bliżej, po czym zaczynam po prostu kręcić biodrami, a następnie po prostu skakać jak nienormalna. Muszę odreagować, a to najlepszy sposób. Alkohol buzuje, a ja się bardzo dobrze bawię. Po dwóch piosenkach wracamy do stolika, od razu zerując po kolejnym shotcie. Nie wiem ile czasu jesteśmy w klubie, ale czuję się lekko wstawiona.

Spoglądam na Marlyn, która właśnie pokazuje jeden ze swoich popisowych uśmiechów na co marszczę brwi i oglądam się za siebie. No nie jestem nawet zbyt szczególnie zdziwiona widokiem Lancastera.

— Po co przyszedłeś? — sarkam, odstawiając kieliszek — Impreza zamknięta.

— Znasz go, słońce? — pyta Carson, przyciągając na siebie uwagę Wampira. Ten znowu zaciska szczękę i posyła blondynowi wściekłe spojrzenie. Wstaję i chwytam Lancastera za rękę, po czym odchodzę z nim na bezpieczną odległość.

— Powiesz mi, po co tu przyszedłeś?

— Serio jeszcze pytasz? Nie uważasz, że mogłabyś powiedzieć swojemu chłopakowi, że idziesz z jakimiś typami do klubu? — parska, wbijając we mnie najintensywniejsze spojrzenie jakie kiedykolwiek widziałam. Albo to po prostu wina alkoholu przez który Lancaster wygląda wyjątkowo dobrze — Halo?

— To moi przyjaciele z poprzedniej szkoły — wzruszam ramionami — A przyszłam tu odreagować.

— Co odreagować?

— Ciebie, ojca, szkołę — wymieniam, oblizując wargi — Jeszcze coś?

— Wkurwia mnie to — syczy, chwytając za mój nadgarstek — Że jesteś podpita, wyglądasz zajebiście dobrze i jakiś typ się do ciebie klei. Jesteś moja, McLean.

— Wszystko w porządku? — słyszę za sobą nieznajomy głos, więc automatycznie przekręcam głowę w jego stronę. Jeszcze tylko brakowało tutaj Ashera Nelsena.

— Rozmawiam ze swoją dziewczyną, odjeb się — syczy, ciągnąc mnie w swoją stronę za nadgarstek. Syczę z bólu, bo przez tą całą jego zazdrość chyba stracił czucie w łapie. Posyłam mulatowi wrogie spojrzenie, co nie uchodzi uwadze Czarodzieja.

— Możesz ją chociaż puścić?

I uścisk chłopaka ustępuje, by następnie jego ciężka łapa uderzyła w twarz Ashera Nelsena.

I uścisk chłopaka ustępuje, by następnie jego ciężka łapa uderzyła w twarz Ashera Nelsena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz