komentarze mile widziane, jak zawsze
Przeklinam pod nosem, spoglądając na rozsypane na podłodze powyrywane kartki z zeszytu od historii. Wpatruję się w nieład, znajdujący się dookoła mnie i jedynie wywracam oczami, karcąc się za swoją niezdarność i roztargnienie, które towarzyszy mi od momentu, kiedy zostałam zaliczona przez Lancastera.
Kucam, by zebrać porozrzucane notatki, odkładając je następnie na biurku, które zawalone było niepotrzebnymi mi podręcznikami. Humor, który towarzyszy mi od kilku dni, mogę jedynie określić jako nieśmieszny żart. Wszystko wylatuje mi z rąk, moja matka postanawia wyjechać na kilka dni do swojej siostry, ojca jak zwykle nie ma, cała szkoła szepcze o mnie i Lancasterze, co jest niedorzeczne, a Justin... w tej sprawie akurat nic się nie zmienia. Nie rozmawialiśmy od kilku dni, czym raczej staram się nie przejmować, bo mam wystarczająco dużo innych zmartwień. Co dziwne, cały czas dostaje wiadomości od Blake'a z imprezy, którego pamiętam jedynie z konturów, gdybym miała go wskazać na ulicy idę o zakład, że pokazałabym źle.
— Imi! Wychodzę — głos mojej mamy roznosi się po całym mieszkaniu, na co jedynie pokazuje jej mentalnie kciuk w górę i rzucam się na łóżko. Grzebię pomiędzy poduszkami, szukając telefonu, który powinien gdzieś tam się znajdować. Stwierdziłam, że robię sobie dzisiaj wolne od życia, dlatego zrobiłam sobie po prostu wagary w domu, no cóż. Klikam na ikonkę Snapchata i otwieram po kolei zdjęcia znajomych lub nieznajomych i zastanawiam się, dlaczego miałoby mnie to w ogóle interesować. W pewnym momencie marszczę brwi, kiedy wyświetla mi się Lancaster i czerwony kwadracik. Zdekoncentrowana i zdecydowanie zdziwiona otwieram otrzymane miejsce i momentalnie wytężam wzrok, przyglądając się mocno zarysowanym mięśniom Lancastera, które były jedynym co znajdowało się na zdjęciu. Wpatruję się w puste okienko, zastanawiając się czy nie chcę może otworzyć go ponownie, jednak wystarczająco wszytko wymijam sobie ten pomysł z głowy. Wyłączam Snapchata i przechodzę teraz na swój ulubiony portal jakim od pewnego czasu jest Instagram. Przeglądam zdjęcia ludzi, których nawet nie znam, do momentu kiedy z góry wysuwa mi się baner z nową wiadomością.
justinflynnn: hej, wszystko w porządku?
Rozszerzam wargi, po czym przejeżdżam po nich wilgotnym językiem. Zasysam wargę, głowiąc się, co mogło się stać, że Flynn postanowił w końcu się do mnie odezwać.
imimogen: tak, a u ciebie?
Strzelam sobie mentalnie w czoło. Podnoszę się do siadu i przekręcam, tak, że opieram się teraz plecami o ścianę. Wpatruję się w wyświetlacz, czekając tylko aż Justin wyświetli. Nie wiem nawet kiedy zaczęło tak zależeć mi na znajomosci z Flynnem. Przecież nie było między nami niczego więcej, a jednak w mojej głowie kłębią się dziwne myśli dotyczące właśnie jego osoby. Prawdopodobnie to nie byłoby takie straszne gdyby nie Lancaster, który jest tylko chodzącym problemem.
justinflynnn: nie ma cię w szkole, to przez te plotki?
imimogen: jakie plotki?
Mogę się domyślić, że są one prawdopodobne o mnie i Lancasterze. Przecież każdy lubi wtrącać się w czyjeś życie i opowiadać jakieś niestworzone historie, tworząc przy tym durne plotki.
justinflynnn: chyba lepiej jak Lancaster ci o nich opowie
imimoge: aż tak źle?
justinflynnn: tak mi się przynajmniej wydaje
justinflynnn: tak w ogóle, dawno się nie widzieliśmy
Oddychaj.
imimogen: ostatnio nie było zbyt wiele okazji
justinflynnn: możemy gdzieś skoczyć, jak już będziesz się lepiej czuła
Oddychaj.
imimogen: pewnie, odezwę się niedługo x
Idiotko. Wywracam wzrokiem, co jest bez sensu, bo przecież Justin nie zobaczy mojego poirytowania jakimiś głupimi plotkami o Lancasterze. Odkładam telefon i wychodzę na balkon, o którym bardzo często zapominam. Podnoszę doniczkę, pod którą znajduje się paczka papierosów, które trzyma tutaj Gabe i odpalam jednego. Rzadko chwytam po nikotynę, po prostu czasem czuję taką wewnętrzną potrzebę, tak jak właśnie w tym momencie, kiedy w mojej głowie kłębią się setki myśli. Szkoda, że żadna z nich nie pomoże mi rozwiązać problemu, jakim jest Lawrence.
Opieram się o barierkę i zaciągam się na spokojnie jakimiś trującymi dla mojego organizmu substancjami, kiedy nagle czuję czyjeś dłonie na biodrach. Momentalnie upuszczam używkę na ziemię, a bicie mojego serca zawrotnie przyspiesza przez przerażenie, które opętało mnie od stóp, po czubek głowy. Mam ochotę wykrzyczeć Wampirowi jakim jest idiotą, kiedy odnajduję za sobą jego błękitne tęczówki. Uśmiecha się, wpatrując dokładnie w moją bladą twarz.
— Dzień dobry, słoneczko — uśmiecha się, a ja wywracam wzrokiem. Pragnę odsunąć od siebie umięśnione ciało chłopaka, które z sekundy na sekundę jest coraz to bliżej — Co ty taka zdenerwowana?
— Domyśl się — fukam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Mulat przewraca jasnymi tęczówkami i próbuje pochylić się tak, by dotknąć ustami mojej szyi, co szybko mu blokuje moja dłoń — Odsuń się na bezpieczną odległość, albo nauczę cię robić przewrót w przód przez barierkę.
— Chciałem ci tylko coś powiedzieć, nie musisz od razu być taka niemiła — parska — Pamiętaj kto jest ci pisany, kochanie.
— Wydaje mi się, że każdy z wyjątkiem ciebie. To czerwone światło ma mnie tylko ostrzec, żebym uciekała od ciebie jak najszybciej.
— Wmawiaj sobie. Nie interesuje cię może, co gadają po twoim ostatnim przyssaniu do mojej nieskazitelnej twarzy?
— Zaskocz mnie.
— Że jesteś kolejną zdesperowaną dziewczyną, walczącą o moją uwagę.
— A tak nie jest? — pytam, marszcząc brwi. Chłopak wyraźnie wydaje się zmieszany i zdekoncentrowany, co właśnie miała na celu moja idiotyczna wypowiedź — Może właśnie pragnę twojej uwagi.
— Masz jej wystarczająco dużo — mruczy, kiedy układam dłonie na jego policzkach. Nie wiem co rodzi się w jego głowie, ale zaczyna pochylać się w moim kierunku. Kiedy już praktycznie stykamy się nosami, najzwyaczajniej w świecie pluje na te jego duże wargi. Ciemnowłosy zatrzymuje się na moment, jednak nie zwiększa dystansu między nami. Zaciska mocniej dłonie na moich biodrach, po czym z zaskakującą szybkością przenosi mnie tak, że jestem przyszpilona plecami do chłodnej ściany. Wyciera swoją twarz o rękaw koszulki i mierzy mnie zdenerwowanym wzrokiem, na co chyba odbiera mi na chwilę mowę. Uśmiecha się przebiegle, po czym powtarza mój ruch, mocząc mi całą twarz, swoją obleśną śliną.
— Udana była ta wymiana śliny, McLean — wywraca wzrokiem — Nie myśl, że możesz sobie tak ze mną pogrywać.
— Myślę, że mogę dużo więcej, Lancaster.
– Ah tak? A niby czemu?
— Bo widzę jak bardzo mnie potrzebujesz — stwierdzam, krzyżując z nim spojrzenie. Nabiera do płuc więcej powietrza, kiedy ja odgarniam dłonią włosy, a wzrok Lana, nagle przenosi się na eksponowaną przeze mnie szyję — Potrzebujesz mnie bardziej niż czegokolwiek, bo jesteś słaby i to ja mam kontrolę.
A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie wpił się swoimi chłodnymi wargami w moje usta, bombardując mnie wewnętrznie falą czystej przyjemności.
CZYTASZ
THE LANCASTER
Teen FictionIdealny świat Imogen McLean przekształca się w bajkę, gdzie by przetrwać trzeba kłamać i dobrze grać. Miłość jest potrzeba, a w przypadku Lawrence'a Lancastera wydaje się po prostu niemożliwa. Książka w trakcie poprawy. Czasami fala cringe'u 2019/2...