Dwudziesty-szósty - Wiem, że mnie kochasz.

19.6K 1K 447
                                    

100 komentarzy i rozdział koło 21/22⭐️

Tłumaczenie przyjacielowi, dlaczego jestem z chłopakiem, do którego żywiłam tak dużą niechęć było bardziej skomplikowane niż myślałam. Początkowo sam fakt, wbił mojego przyjaciela w podłogę, a następnie nastąpił typowy dla Bensona wybuch radości i podekscytowania.

Układam się wygodnie na leżaku, stojącym na tarasie za domem i wpycham do uszu parę słuchawek, z których od razu wydobywają się pierwsze dźwięki jednej z losowych piosenek z mojej chillowej playlisty. Zamykam oczy i zapominam o całym świecie, ciesząc się jednym z niewielu ostatnio ciepłych dni.

— Chyba się nudzisz — słyszę nad sobą głos Lancastera, na co od razu wydaję z siebie głośny jęk niezadowolenia — Ciebie też miło widzieć.

— Przybyłeś tu w konkretnym celu? — pytam, otwierając jedno oko i spoglądając na Wampira — Nie szkodzi ci przypadkiem słońce?

— To nie Zmierzch, kochanie — śmieje się, siadając na leżaku — Wracając, widzę, że się nudzisz, tak samo jak ja.

— Nie, Lancaster. Nie nudzę się tylko odcinam się od świata i odpoczywam — wzdycham zrezygnowana — Potrzebujesz czegoś?

— Dołączę się.

— Co? — pytam, na co nie dostaję żadnej odpowiedzi. Ciemnowłosy kładzie się tuż obok mnie, na co prawie spycha mnie na ziemię. Ledwo mieścimy się na i tak dość szerokim leżaku, a przynajmniej tak było do czasu kiedy Lancaster nie wsunął swojej ręki pod moją głowę - której nie odepchnęłam, bo okazała się dość wygodna - przez co z automatu się do niego przysunęłam i obojgu zrobiło się wygonie — Nie, nie dołączasz się.

— Już to zrobiłem — zauważa, opierając policzek o moje czoło. Tak, jestem tak blisko Lawrence'a, jednak jestem zbyt zmęczona by się odsunąć. Jest mi wygodnie, a w sumie aktualnie tylko tego potrzebuję.

— Ale masz być cicho — instruuje i wkładam drugą słuchawkę do ucha. Przewijam na kolejną piosenkę i ponownie zamykam oczy, delektując się ciepłem, dobrą muzyką i zapachem Lancastera. Znaczy, zapachem świeżego powietrza. Wielka łapa chłopaka postanawia zabrać mi jedna ze słuchawek i włożyć ją Wampirowi do ucha.

Prawa ręka, którą obejmuje mnie Lancaster usadawia się na moim prawym boku i zaczyna jeździć palcami po mojej przykrytej jedynie cienkim materiałem topu skórze. Zapominając na moment, że to właśnie Lancaster jest chłopakiem na którym leżę, mogę stwierdzić, że jest mi cholernie przyjemnie w takiej pozycji.

— Mówiłem ci, że będzie ci ze mną dobrze — wzdycha, przszczypujqc palcami lekko moją skórę, na co automatycznie otwieram oczy.

— Nie jest mi dobrze — kłamię. Wampir prycha i ku mojemu zdziwieniu podwija delikatnie top i tym razem błądzi palcami po nagim odcinku okolicy żeber. Wypuszczam zrezygnowana powietrze i wbijam lekko paznokcie w jego brzuch, po czym przejeżdżam nimi w prawo — Bez zmian.

— Przecież wiem, że kłamiesz. Podoba ci się moja bliskość... inaczej nie miałabyś gęsiej skórki na rękach, spowolnionego oddechu i nie jeździłabyś dłonią po moim torsie. Jest ci przyjemnie Imi i nie możesz zaprzeczyć — stwierdza.

— Miałeś być cicho — mamroczę, podgłaszając muzykę. Czuję, jak Lawrence się uśmiecha, jednak już nic nie mówi. Leży i tym razem kreśli różne wzory po moich do połowy odkrytych plecach.

Otwieram oczy, słysząc wjeżdżający na podjazd przed domem samochód. Lekko zdekoncentrowana spoglądam na pogrążonego we śnie Wampira.

— Lancaster — szarpię ramię chłopaka, licząc, że obudzi się zanim przyjdzie tu moja mama — Lancaster, kurwa.

— Imi — mamrocze, układając dłonie na moich biodrach. Wciąż pogrążony we śnie przeciąga mnie na swój tors i unieruchamia mnie na tyle, bym nie mogła się ruszyć. Kładę dłonie na jego ramionach i ponownie staram się go obudzić.

Ponownie zero reakcji. Kilka minut później na taras wychodzi moja matka. Staje tuż za leżakiem i wpatruje się to we mnie, to na spokojny wyraz twarzy mulata.

— Wstawaj — syczę, na co tym razem Lancaster mi odpowiada.

— Jeszcze dziesięć minut, kochanie — mamrocze, wytrącając lekko moją rodzicielkę z równowagi. Ona doskonale wie, kim jest Wampir pode mną. W końcu jak się niedawno okazało wszyscy poza mną znają w Memphis ród Lancasterów.

— Więc widzimy się za dziesięć minut w salonie — oznajmia i znika za drzwiami tarasowymi. Zdenerwowana i zażenowania padam na klatkę piersiową chłopaka, na co mocniej obejmuje mnie ramionami i przyciska do siebie.

Wymieniam w głowie wszystkie znane i przekleństwa i każde znane mi przezwisko jakim chciałabym właśnie obdarować Lawrence'a Lancastera.

— Nienawidzę cię — wzdycham, wiedząc, że i tak teraz tego nie usłyszy. Upieram czoło o twardy tors i napawam się zapachem jego perfum, które nadzwyczajnie bardzo mi się podobają. Lekko znudzona czekaniem, aż szanowny Wampir się ocknie, zaczynam atakować go wbijaniem palca wskazującego w jego żebra.

— Wiem, że mnie kochasz — mamrocze, na co parskam śmiechem. Chłopak otwiera oczy, na co wzdycham z ulgą — Nie mogliśmy jeszcze trochę pospać?

— Moja mama wróciła.

— I co z tego? Jestem grzeczny — uśmiecha się, odchylając głowę w tył. Wywracam wzrokiem na jego nieśmieszny komentarz i wstaję na nogi. Mimo wszystko, wolę dalej leżeć na zadufanym w sobie Lancasterze, bo wiem jaki dym czeka mnie w domu.

 Mimo wszystko, wolę dalej leżeć na zadufanym w sobie Lancasterze, bo wiem jaki dym czeka mnie w domu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz