Dwudziesty-piąty - Będziesz błagała.

20.4K 1K 340
                                    

150komentarzy pamiętajcie

Przeczesuję palcami włosy i spoglądam na znudzoną Meadow. Do zakończenia dzisiejszych lekcji brakuje tylko jedenastu minut, które jak zawsze muszą ciągnąć się w nieskończoność.

— Masz zaklęcie na przyspieszenie czasu? — wzdycham, usadawiając spojrzenie na panu Jonsie — Mogłabyś wtedy przyspieszyć całe moje życie.

— Od kiedy spotykasz się z Lancasterem twoje życie będzie trwało w kurwe długo — wzrusza ramionami — Sama wiedziałaś w co się pakujesz i dobrze wiesz, że podjęłaś idioryczną decyzję.

— A co miałam zrobić? — pytam, zamykając już zeszyt — Uratował mi życie...

— Więc z nim jesteś z wdzięczności? Nie wiem co chcesz osiągnąć Imogen, ale jeszcze kilka dni temu byłaś taka wyzwolona i chciałaś spotykać się z Blake'm. Powinnaś się zdecydować, bo znam cię na tyle, że wiem, że są inne powody dla których wpakowałaś się w to gówno z Lancasterem — mówi z bardzo neutralnym wyrazem twarzy — Nie zamierzam się mieszać, pamiętaj, że w każdym momencie możesz to skończyć i zawsze będę obok.

Uchylam automatycznie wargi, spoglądając na brunetkę. Za drzwiami rozbrzmiewa dzwonek, więc zaczynamy się zbierać. Nie odstępuję Meadow na krok, do momentu kiedy przy jej samochodzie nie spotykamy Lancastera, rozmawiającego z Gabem?

— Nareszcie — parska, obejmując mnie w talii — Jak życie?

Unoszę pytająco wzrok na chłopaka, który w tych swoich przeciwsłonecznych okularach wygląda dziś naprawdę dobrze. Patrzy się przed siebie, wciąż trzymając mnie blisko swojego torsu.

— Jakoś leci. Nie byłeś w szkole, więc co tutaj teraz robisz?

— Odwożę cię do domu — stwierdza — Plus chcę spędzić z tobą trochę czasu, jak to w związku bywa.

Gabe posyła mi zdziwione spojrzenie. Cholera, nie powiedziałam mu jeszcze. Przygryzam wargę i obracam się tak, by stać przodem jedynie do Lawrence'a.

— To jedziemy? — zaskoczony moją dziwną uległością, kiwa twierdząco głową i wyciąga z kieszeni kluczyki od swojego auta. Otwiera go przy naciśnięciu jednego przycisku i pokazuje żebym wsiadała. Jestem już zbyt zmęczona na tłumaczenie tego jeszcze Bensonowi, dlatego zadzwonię do niego po prostu później. A teraz kieruję się z Wampirem prosto do mojego domu.

W moim pokoju czuje się jak u siebie. Zdejmuje okulary i okłada je na biurko po czym opada na łóżko. Nie przerywa ze mną kontaktu wzrokowego ani na moment, dlatego lekko nieswoja postanawiam po prostu położyć się obok.

— Nie mam siły, chce spać — mamroczę, przyciągając do siebie poduszkę — O czym rozmawiałeś z Gabe'm?

— Nie bądź taka ciekawska McLean.

— Chyba możesz mi odpowiedzieć na głupie pytanie — parskam.

— Mogę ale nie chcę. To nic ważnego, więc po prostu skończ temat, twój świetny przyjaciel po prostu bardzo się o ciebie martwi.

— Musi mieć do tego jakieś powody — sugeruję — Ja nadal nie rozumiem twoich planów oraz intencji. Nie wiem czego ode mnie oczekujesz i jak bardzo źle to się dla mnie skończy.

— Będziesz ze mną szczęśliwa — uśmiechnął się podejrzanie — Kiedy wraca twoja mama?

— Wieczorem — oznajmiam — Do tego czasu już dawno cię tu nie będzie.

— Będziesz mnie błagała żebym został.

— Nie jestem tego taka pewna — prycham, na co chłopak odwraca się do mnie, opierając się na lewej ręce — No co? Powiedziałam, że możemy spróbować ale to od razu wszystkiego nie zmieni. Wciąż jesteś w moich oczach tym samym dupkiem co wczensiej.

A on parska śmiechem. Oblizuje wargi i przygląda się mojej znudzonej twarzy.

— Wiem, że będzie z tobą ciężko, ale dawałem radę z trudniejszymi Imogen.

— To którą już jestem twoją Wybraną? — wywracam wzrokiem.

— Drugą — oznajmia, na co unoszę się do siadu — Co cię tak dziwi?

— To nie było tak, że ma się jedną przeznaczoną?

— To nie jest takie skomplikowane. Pierwszą moją Wybraną była Wendy. Była skomplikowana i wybuchowa jak cholera. Idealnie długie, jasne włosy, wielkie oczy i figura jak u modelki... wracając. Chciałem wykorzystać to, że ją znalazłem by mieć władzę, a poza tym Wendy była świetna w łóżku...

— Do brzegu.

— Nie musisz być o nią zazdrosna, nie żyje — wzrusza beznamiętnie — Miała wypadek zanim w końcu zdecydowała się być ze mną. Dość mocno to przeżyłem, bo Wampir kocha każdą swoją Wybraną.

— Kiedy umarła ja stałam się automatycznie twoją Wybraną?

— Właśnie doszło do czegoś dziwnego. Wiesz, Wampiry żyją w kurwe długo, jak nie wiecznie. Zależy. Dlatego jak jedna Wybrana umiera, na jej miejsce od razu rodzi się inna. Wandy zmarła pięć lat przed tym jak cię poznałem. Jesteś rzadkim okazem, wiesz dziecko człowieka i Wampira to coś niemożliwego i nie spotykanego, dlatego nie wiem i nikt nie wie, dlaczego ty stałaś się moją Wybraną...

— Może byłam nią od początku — sugeruję — Wiesz, może masz dwie Wybrane i gdzieś teraz lata jakaś pięciolatka czekająca na swojego Wampira.

— Nie interesuje mnie to, bo znalazłem ciebie.

— Podobno Wampir kocha każdą Wybraną.

— Jak ją znajdzie... nie bądź zazdrosna o pięciolatkę, która niewiadomo czy gdzieś w ogóle istnienie.

— A co jak tkwi w niej dusza twojej Wendy? — rzucam idiotycznym pomysłem, na co oczy Lancastera zaczęły się błyszczeć. Cholera, co takiego powiedziałam?

— Nie wiem, kiedyś się o tym przekonam.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz