Pięćdziesiąty-trzeci - Trochę przesadziłem...

14.6K 928 419
                                    

300 i do jutra xx

Lancaster sadza mnie na umywalce w łazience, wyciągając z kosmetyczki moją szczoteczkę do zębów. Przeciągam się, opierając się o chłodną ścianę za plecami. Lawrence moczy szczoteczkę, nakładając na nią następnie sporo miętowej pasty. Marszczę brwi, starając się zrozumieć dlaczego używa mojej, a nie swojej szczoteczki, ale nie jest to na moją głowę.

— Otwórz buzię — nakazuję, więc uchylam pomalowane wargi, a Wampir wsadza mi do buzi szczoteczkę, zaczynając jakby nigdy nic myć moje zęby. Szoruje dolny i górny rząd, co jakiś czas instruując bym otworzyła szerzej lub jakoś mu się ustawiła. Niczym marionetka robię wszystko co mówi, finalnie wypłukując pianę z buzi.

Zdejmuje mi top, przez co zostaje w szortach i górze od kostiumu. Mamrocze coś pod nosem, więc znudzona zeskakuję z blatu i wracam do sypialni, gdzie wyciągam się na dwuosobowym łóżku. Przejeżdżam wzrokiem po prostym, podobnych od tych hotelowych pokoju wystroju i zdejmuję buty, o których zapomniałam.

W łazience obok słyszę lejącą się wodę, co oznacza, że chłopak bierze prysznic. Wzdycham pod nosem, wyciągając z torby telefon, by napisać Gabe'owi, że wszystko jest w porządku i nie musi się już tak martwić. Benson przeżywa ten wyjazd, od kiedy napisałam do niego w samochodzie Lancastera. Stwierdził, że szykuje się jakiś armagedon, a przecież nie ma podstaw by było tu aż tak źle. Oczywiście pomijając fakt, że Lancaster nie lubi Ashera i Carsona, chyba też Justina, ale nie kojarzę jakiejś spiny pomiędzy nimi.

Po dziesięciu minutach, wciąż mokry Lancaster wchodzi do niewielkiej sypialni. Poprawia białe bokserki, kiedy wdrapuje się na łóżko. Znajduje się bardzo blisko, błądząc lewą ręką po moim odkrytym udzie. Pieści moją skórę, pozwalając mi całkowicie się rozluźnić i odpłynąć. Układam się na plecach, wlepiając zamglone spojrzenie w jego przystojną twarz, czekając aż coś powie.

On jedynak po prostu pochyla się, cmokając odkryty obojczyk. Zasysa fragment skóry w tym miejscy, przenosząc w między czasie swoje ciało nad moje. Zaciskam moje powieki, starając się stłumić jęk, pragnący opuścić moje usta. Chcę kontrolować swoje ciało i działania, nawet pod wpływem alkoholu ale Lancaster działa na mnie zdecydowanie zbyt mocno. To całe przeznaczenie musi mieć w tym duży wpływ.

Wbija palce w okolice moich bioder, jak to ma w zwyczaju i podciąga mnie wyżej, znajdując się teraz na wysokości mojego brzucha. Przełykam ślinę, bo nagle przypomina mi się obraz Lancastera pieszczącego mnie swoimi palcami dość niedawno. Jeszcze mocniej zaciskam powieki, starając się wymazać szybko to wspomnienie ze swojej głowy, kiedy czuję szorstki zarost ocierający się o skórę koło mojego pępka.

— Muszę cie ukarać za wrzucenie do basenu — mruczy, przygryzając fragment skóry. — I celowe prowokowanie mnie z tym całym Ravim.

— Remy'm — poprawiam chłopaka, wiedząc, że to nie jest jakimś istotnym faktem w tym momencie. Wampir uśmiecha się pod nosem, chwytając dłońmi moje kostki. Rozkłada moje nogi, by bez problemów między nimi zawisnąć, znajdując się ze mną twarzą w twarz.

Materiał moich szortów, jest mocną barierą separującą nasze odziane jedynie w bieliznę intymne fragmenty ciała. Jednak cienki materiał, mimo wszystko pozwala mi wyczuć jak twardy członek Lancastera, napiera na moje podbrzusze.

Brunet pochyla się powolnie nad moimi wargami, zostawiając na samym środku, mokrego całusa. Przeciągam się pod nim, chcąc przybliżyć się znowu do jego twarzy i tym razem chwycić zębami tą malinową, dolną wargę, by tym razem tak szybko się ode mnie nie odsunął.

Lancaster krzyżuje mi plany i pochyla się nad moją szyją, przejeżdżając językiem po całej jej długości. Wzdycham, kiedy ciepły język wchodzi w intymny kontakt z moją spragnioną Lawrence'a skórą. Zaciskam dłonie na jego ramionach, chcąc by ponownie znalazł się na wysokości moich warg, jednak on pochyla się jeszcze niżej i bez ostrzeżenie wpija zęby w moją szyję. Krzyczę, gdy ostre kły chłopaka przebijając się przez skórę, powodując delikatne pieczenie.

Zasysa moją skórę, jednocześnie pochłaniając ciepłą krew, spływającą teraz na jasne prześcieradło. Zlizuje czerwony ślad jaki pozostawiła strużka bordowej cieczy, ponownie kąsając moją skórę. Dziwne uczucie przepełnia mój pijany organizm, sprawiając, że ból zamienia się w ogromną przyjemność, trafiającego w okolice mojego podbrzusza. Wyczuwam tak zwane motylki w brzuchu przez pożądanie i ekscytację.

Wampir zaciska mocniej lewą dłoń na moim biodrze, co chyba faktycznie musi być jakiś fetyszem, lub znakiem rozpoznawczym, kierując tym samym prawą dłoń do sznurka szortów. Rozwiązuje idealną kokardkę, szybko pozbywając się spodenek. Wbija ostre zęby jeszcze głębiej, przez co krzyczę, podkurczając palce u stóp. Przyjemność jaką dają mi zęby Lancastera, nasila się, kiedy palce chłopaka sprytnie wpraszają się pod materiał majtek od kostiumu. Zsuwa je w dół, odnajdując ponownie moje mokre wejście. Nawet nie poczułam, że aż tak jestem podniecona przez jego działania.

Zaciska mocniej zęby, doprowadzając mnie do czegoś w podobie drżenia. Trzęsę się pod Lancasterem, wbijając mu jednocześnie paznokcie w umięśnione i gorące plecy. Zaciskam wargi, powstrzymuje kolejną falę jęków i krzyków, kiedy czuję w sobie dwa palce. 

Dwa długie palce chłopaka odnajdują moje wejście, wypełniając je i pieszcząc od środka. Czuję, jaką przyjemność sprawia mu powolne wsuwanie i wysuwanie ręki z pomiędzy moich ud, przez mocno napierającego wciąż na podbrzusze członka. Ociera się o mnie, zasysając mocniej krwawiącą ranę, doprowadzając mnie do obłędu, bo w tym samym czasie, całe moje ciało się spina, a orgazm przejmuje kontrolę. Krzyczę w ramię Lancastera, zaciskając na nim dłonie. Sapie do mojego ucha, chwilę po tym jak wyjął ze mnie zęby, wciąż poruszając palcami wewnątrz mnie.

— Ciszej kochanie — mruczy prosto do mojego ucha, brudząc je delikatnie moją własną krwią. Całuje płatek lewego ucha, przechodząc z pocałunkami niżej, aż do miejsca, które aktualnie cholernie mocno mnie piecze. Wyciąga ze mnie rękę, by chwycić paczkę mokrych chusteczek. Ociera palce, wyrzucając ją do kosza, a następnie z torby wyjmuje... płyn do odkażania ran? Psika tym moją szyję, ocierając tym razem suchą chusteczką, po czym cmoka odkażoną ranę. — Trochę przesadziłem... — podsumowuje, wlepiając spojrzenie we wciąż krwawiącą ranę. To będzie cholernie duża i fioletowa malinka.

THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz