Czterdziesty-drugi - Nie udawaj...

15.2K 1K 387
                                    

miłego x 200
dość długi jak na Lancastera haha

Otwieram oczy będąc całkowicie świadoma miejsca, w którym się budzę. Pamietam wszystko wręcz idealnie, więc przykładam chłodną dłoń do czoła.

Oddałam się Lancasterowi jak pierwsza lepsza. Pozwoliłam by zrobił ze mną co tylko chciał i ponownie wykorzystał mój stan upojenia. Przygryzam wargę na wspomnienie rozgrzanego ciała Wampira i niepewnie zerkam w bok. Wszystko tak samo jak wczoraj. Umięśnione i wytatuowane ciało chłopaka prezentuje się nienagannie.

Na szczęście między nami jest kilkucentymetrowy dystans, więc będę mogła wziąć prysznic, nie budząc go przy tym.

Lawrence jest moich chłopakiem, nie powinnam czuć się teraz winna.

Przecież to była tylko zabawa po alkoholu. Trochę bliskości bez zobowiązań w sumie w dość specyficznym związku. Jak chcę żyć muszę się zacząć angażować, wtedy to wszystko będzie łatwiejsze. Chciałabym włączyć do tego uczucia, które wczoraj postanowiły się uaktywnić.

Nie kocham Lancastera, ale z dnia na dzień jest mi coraz bliższy. Zaskakuje mnie i jednocześnie przeraża. Miesza mi w głowie jak nikt wcześniej, przez to staram się wyprzeć najwiecej jak tylko mogę. A przecież prawda jest taka, że tworzymy związek i czas by zaczął go w końcu przypominać.

Pora wziąć się w garść, Imogen.

Podnoszę się z miękkiego materaca ruszam do ogromnej szafy. Wyciągam jakąś koszulkę i wraz z wczorajszymi jeansami ruszam do łazienki. Biorę szybki prysznic, uważając by nie zmoczyć włosów i zakładam uszykowane rzeczy. Rozczesuję włosy czarnym grzebieniem i szoruję palcem zęby, poprawiając miętowym płynem do płukanka.

Opuszczam jak najszybciej dość obszerne pomieszczenie i spoglądam na pogrążonego we śnie Wampira. W Zmierzchu Edward nie spał, a tu proszę.

Wychodzę ze pokoju bruneta i ruszam do kuchni. Ogromy dom jest pusty, czyli w sumie inaczej niż się spodziewałam. Schodzę w dół i kieruję się do jasnej kuchni. Otwieram lodówkę jakbym była u siebie i wyciągam jajka, ser, paprykę i szynkę. Raz dwa przygotowuję dwa omlety i parzę kawę.

Odstawiam gotowe śniadanie na wysepce kuchennej i zrywam się po schodach, by obudzić Wampira. Lawrence leży na plecach z głową usadowioną na lewym ramieniu. Przygryzam wargę, po czym karcę się w myślach. Lancaster jest przystojny, a jego ciało jest po prostu idealnie ale nie mogę stracić głowy. Już wczoraj wystarczająco nabroiłam, więc teraz najlepszym będzie pokazanie, że ten związek znaczy trochę więcej niż tylko szansę na życie. Lawrence się stara. Może nie wychodzi mu to najlepiej ale się stara, a ja zachowuję się jak idiotka, cały czas na niego fukając. Spróbuję. Spróbuję stworzyć z nim coś, czego nigdy nie miałam.

Siadam tuż obok nagiego torsu chłopaka i przejeżdżam palcem wskazującym po liniach jego twardych mięśni. Domyślam się, że może to łaskoczę, ale nie lubię budzić ludzi. Nienawidzę gdy ktoś budzi mnie, bo wiem jakie to nieprzyjemne. W pewnym momencie przesadzam i zamiast opuszkiem palca przejeżdżam paznokciem, na co Wampir się poruszył i chwycił mocno moją dłoń.

— Wstawaj, nie lubię zimnej kawy — buczę, kiedy mulat stara się przeciągnąć na swój tors. Na hasło kawa uchyla powieki i nabiera chaotyczny wdech, wpatrując się w moją zdekoncentrowaną twarz. Siłę się na uśmiech, chociaż w tej sytuacji nie jest to takie trudne, bo Lancaster w roztrzepanych włosach wyglada uroczo.

Przeciąga się, mrużąc powieki. Oblizuje pełne wargi i podnosi się do pozycji siedzącej. Słońce wpada przed odsłonięte okno i rozjaśnia cały pokój. Wampir pociąga nosem i unosi pytająco brwi.

THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz