Dziesiąty - ... zamknij twarz.

25.2K 1.3K 666
                                    

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA, BO JUŻ PISZE KOLEJNY, A KOMENTARZY MALUTKO

— Ugryzł mnie — mówię, wciąż nie rozumiejąc sytuacji. Po wyjściu Lancastera napisałam szybką wiadomość do Gabe'a, który podbiegł do mnie w okolice damskiej łazienki. Stoję właśnie przed brunetem, trzymając się za szyję.

— Kto?

— No kto?! Pieprzony Lancaster, przyszedł tutaj i po prostu mnie ugryzł jakbym była jego własnością — marszczę brwi. Naprawdę zdenerwowało mnie zachowanie chłopaka, jednak nie ukrywając sama się o to prosiłam... co gorsze, naprawdę mi się to podobało. Nie wiem jak może czuć się teraz Lancaster, ale dla mnie to naprawdę było coś magicznego.

— Teoretycznie jesteś jego Wybraną, więc jesteś jego własnością... podobało ci się?

— Co miało mi się podobać? Jego kły w mojej biednej szyi? Czym ona komu zawiniła, no...

— Nie kłam, Imogen. Podobało ci się?

— Tak — odpowiadam, na co na twarzy Wampira formuje się szeroki uśmiech. Nie chcąc słuchać jego chwilowej podjarki, chwytam go za nadgarstek i ciągnę z powrotem do stolika. Od razu otrzymuję chłodne spojrzenie od Meadow, które łagodnieje w momencie, kiedy bruneta spogląda na moją szyję. To naprawdę aż tak bardzo widać?

Kiedy siadamy przy stoliku, od razu wyglądam z torby telefon i układam go tak, by odbiła mi się w nim szyja. Ale to co teraz widzę, jest czymś o czym nawet bym nie pomyślała. W miejscu, gdzie powinny się teraz znajdować ślady po kłach jest malinka. Duża, fioletowa malinka. Wyglądam jakby zassał mnie odkurzać.

— To robiliście w miejscu bardzo blisko łazienki? — pyta Justin, kręcąc palcem tuż pod moją brodą. Unoszę wzrok na karmelowe oczy chłopaka i marszczę brwi na znak, że nie powinien nawet zadawać tak idiotycznych pytań.

— To Lancaster ją ugryzł.

— Zajebisty z ciebie przyjaciel, któremu mogę powiedzieć wszystko, wiesz? Nie pomyślałeś, że zawołałam ciebie tam z jakiegoś powodu? — syczę, zaciskając dłoń na ramieniu chłopaka — Nawet nie wiecie jak mi teraz cholernie wstyd, że dałam mu się ugryźć. Znaczy nie dałam, bo wziął mnie z zaskoczenia.

— Wzięcie z zaskoczenia brzmi mi na coś pokrewnego z jakimś gwałtem — parska Meadow. To jest naprawdę nieodpowiedni żart, patrząc na to, że jestem naprawdę zła i przejęta tym co się stało.

Żyję z idiotami.

***

— Jeśli na kolejnej lekcji, kiedy cię zapytam nie odpowiesz na ani jedno pytanie, tak jak dziś to obiecuję, że cię obleję Benson, bo przekraczasz granice — warknęła nauczycielka, oddając chłopakowi zeszyt. Brunet jak zawsze wywrócił na nią jedynie wzrokiem i wrócił na miejsce obok mnie. Nie czekaliśmy długo na dzwonek, bo zadzwonił niemalże natychmiastowo.

— Podobno Lancaster kręcił się koło Laury Glenn — zaczepia mnie jakaś brunetka.

— Okej i co w związku z tym? — pytam, wkładając książki do plecaka. Zasuwam go i wpycham jeszcze do niewielkiej kieszeni jeansów telefon, który leżał sobie na ławce. Brunetka delikatnie się uśmiechnęła i chwyciła mnie pod rękę, po czym prowadziła nad do wyjścia z sali — Wciąż nie rozumiem, dlaczego miałoby mnie to interesować.

— Przecież tworzycie idealną, szkolną parę i damska solidarność nakazuje mi przekazać tak ważną informację, jak potencjalną zdradę...

— Nie tworzę pary z Lancasterem możesz być pewna. Kto nagadał ci takich bzdur?

— No kto? Lawrence mówi tak wszystkim...

Więcej nie potrzebowałam.

Odrywam się od dziewczyny i szybko ruszam na stołówkę, gdzie powinnam spotkać Wampira w towarzystwie swojego kręgu sługusów. Nie rozumiem jak on może tak wykorzystywać fakt, że jest Wampirem wyższej klasy i wszyscy powinni się go słuchać. Rozumiem gdyby miał jakieś trzysta lat i faktycznie przeżył coś w swoim życiu, tak że może pozwolić sobie na kierowaniem ludzi. A tak to, to wampirze prawo jest bezsensu.

Poprawiam plecak na ramionach, kiedy przepycham się przez ogromne, szklane drzwi. Lancaster siedzi przy jednym ze stolików, stojących w samym centrum pomieszczenia. Przeczesuję dłonią włosy, które zaczęły wpadać mi na twarz, co jest dość irytujące. Chociaż wciąż mniej irytujące niż Lawrence Lancaster.

— O, McLean — zaczyna ze swoim filmowym uśmieszkiem — Potrzebujesz czegoś?

— Mamy do pogadania.

— Ładna malinka — prycha, oblizując wargi, na co krew się po prostu zaczyna we mnie gotować. Stawiam krok bliżej chłopaka i mam ochotę złapać go za te czarne kudły i walnąć jego czołem o blat stołu — Jeśli chcesz porozmawiać możemy iść gdzieś...

— Możemy rozmawiać tutaj — wzdycham, krzyżując ramiona na piersi. Nawet nie wiesz jakie piekło sobie zgotowałeś... — Nie wiem co się uroiło w tej twojej pustej główce, ale my nie jesteśmy i nie będziemy razem. Nie jestem twoją zabawką, byś mógł pieprzyć o mnie jakieś farmazony, zostaw mnie w spokoju.

— Teraz mam cię zostawić, a przypomnieć ci jak się wczoraj wiłaś pode mną, kiedy robiłem ci tą malinkę? — parska. Czy on naprawdę to powiedział. Momentalnie puszczają mi wszystkie hamulce. Z całą siłą zamachuję się prawą ręką i uderzam go w jego latynoski policzek. Intensywne, niebieskie tęczówki wpatrują się we mnie, a wyraz jego twarzy każe mi uciekać.

— O pewnie. Szczególnie, że wiłam się z bólu, kiedy zaatakowałeś mnie swoimi, kurwa zębami! Kto ci w ogóle pozwolił gryźć dziewczyny bez ich zgody? Czy to w pewnym sensie nie podchodzi pod jakiś gwałt czy atak na moją osobę? — syczę, po czym czuję na sobie spojrzenie połowy stołówki. Chłopak uchyla delikatnie wargi, będąc w całkowitym amoku. Prawdopodobnie nie spodziewał się, że będę zdolna do wykrzyczenia tego całej szkole. Sama bym się tego po sobie nie spodziewała.

Jednak nagle zaczynam żałować.

— Imogen. Zamknij, kurwa, twarz.

— Sam zamknij twarz! To nie ja jestem na tyle zdesperowana, żeby opowiadać ludziom w szkole, że z kimś jestem, mimo, że to totalna bzdura! Tak bardzo chcesz ze mną być? Bo co? Chcesz być silniejszy, tak? A podobno i tak jako Wampir Czwartego Stopnia jesteś cholernie silny, więc na cholerę ci ja? Mamusia ci każe być z Wybraną? — momentalnie zaczynam krzyczeć. Nie mam pojęcia co się dzieje, ale moja złość przerodziła się we wściekłość i jestem po prostu w stanie go zabić — Nie jestem i nie będę twoją zabawką.

— A może chcę z tobą być, bo cię lubię i nie chce żeby cię ktoś zabił, McLean?!

— Tak, a moje włosy są czarne — odpowiadam przez zaciśnięte zęby. Mam ochotę ponownie uderzyć chłopaka, jednak ten wstaje z jakąś nadprzyrodzoną, wampirzą szybkością i chwyta moje ręce. Całkowicie mnie unieruchamia, na co już zbieram się do jakiegoś ciosu obronnego, jedna na marne.

Czas zatrzymuje się w miejscu...

a Lancaster mnie całuje.

a Lancaster mnie całuje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz