Trzydziesty-szósty - Wszystko słyszałem.

15.3K 985 565
                                    


Dziękujemy uzaIeznienie która pomogła mi w pisaniu rozdziału i zajęła się połową !!!!

300 komentarzy i do jutra
jak wyrobię się ze wszystkim wcześniej to może i koło 22 pojawi się jeszcze jeden, ale to jak będzie 300 komentarzy

Nikomu nie życzę, nawet największemu wrogowi, by znalazł się w tak chorej sytuacji. Jeden z najpotężniejszych Wampirów i dwójka zwykłych ludzi... względnie? nie jest ani trochę dobrym pomysłem. Od piętnastu minut siedzimy w milczeniu i ukradkowo wymieniamy się spojrzeniami, co zaczyna powoli wypychać mnie poza strefę komfortu. To frustrujące.

— Carson?! — ocknęłam się, odwracając twarz w jego stronę. Chłopak spogląda na mnie ze zdezorientowaniem, ale się uśmiecha — Mów. Co tam u ciebie? — wybieram jeden z najgłupszych sposobów na wybrnięcie z wstydliwej sytuacji, ale co ważne działa. I to skutecznie, gdyż Blue zwraca się do mnie całym ciałem i swoją dłonią zakłada mi kosmyk za ucho. Jest uroczy, cholernie.

— Imogen... — zaśmiał się cicho, patrząc z ekscytacją w oku — Doskonale wiesz, co u mnie słychać. Wszystko po staremu, słońce — a moje ciało zalewa ciepło. Jest taki miły dla mnie, a nawet troskliwy i nie kryje się za tym dojście do głupiej władzy - tak jak w przypadku Lancastera, który nagle daje o sobie znać.

— Kolego Imi... — zaczyna, a ciepło na duszy wywołane moim przyjacielem, zamienia się w żar, który zagotował się dzięki mulatowi.

— Lancaster... — wtrącam się nieuprzejmie, tym samym spoglądając na niego przez ramie — Zajmij się meczem w telewizji. Przyjaciel i przyjaciółka chcą zamienić kilka zdań. Nie przeszkadzaj, tylko tyle wymagam.

Wzdycha, ale się nie odzywa, co mnie rozanieliło. Może bycie Wybraną ma jakieś swoje plusy?

— Imi? — parska, a ja zakrywam mu usta palcem, kręcąc głową, by nawet nie zaczynał. Nie chcę oglądać śmierci na własnych oczach, a tym bardziej śmierci blondyna — Chciałem tylko powiedzieć, że to nieco dziecinne zdrobnienie — dodaje szeptem, ale Lan i tak doskonale to słyszy, a uświadamia mnie w tym, gdy wbija palec w moje plecy, na co się krzywię— Wszystko okej?

— Tak. Jasne, że tak — uśmiecham się, gdy dzwonek do drzwi roznosi sie echem po całym domu.

— W końcu! — udaje zadowolenie, a następnie wynosi się z salonu, zostawiając mnie z Carsonem.

— Skąd on się urwał? — a ja wzruszam ramionami, bo co takiego mam mu powiedzieć? — Dziwny typ.

— To Lancaster. Oni już tacy są. Ich zwyczaje i...

— Tęskniłem za tobą, McLean — wcina się, przybliżając się do mojej twarzy. Jest blisko, a jego oddech miesza się z moim. Marzyłam o tym, ale kiedyś... Nigdy nie zapomnę wzdychania do Carsona na przerwach. Przepłakanych  nocy, kiedy to pokazywał się w szkole z nową dziewczyną, a na mnie nawet nie zwracał uwagi. Cóż, zaczęliśmy się przyjaźnić kiedy do mnie i Maali doszła Rowan. Wtedy paczka powiększyła się o Carsona i Remy'iego.

— Ja za tobą też, Blue. Ja za tobą też — łapię go za kark — Zrób to — mruczę, muskając nosem o jego policzek — Wiem, że chcesz...

Ja chcę. Chcę w końcu poczuć to, o czym marzyłam przez tyle czasu. Czego nigdy nie otrzymałam, bo nie byłam dla niego zbyt dobra, a teraz? Jestem?

Minimetry od naszych ust...

W porę zaczynam kręcić głową i odskakuję od blondyna. Mój oddech przyspiesza, a serce łomocze jak oszalałe. Imogen idiotko. Chwytam się palcami za skronie i prostuję na kanapie, czekając na powrót Lancastera. 

— O co chodzi? — marszczy brwi, również się prostując. Wierci we mnie dziurę ciemnymi tęczówkami, dla których kiedyś przepadłem. Kiedyś. Nie zdradzam i sama nie chcę być zdradzona. Mimo, że ten nasz związek, w żadnym stopniu go nie przypomina, to wciąż jest związkiem. Powinien nim być i czas by w końcu zaczął go przypominać.

— Lawrence jest moim chłopakiem — mówię pewnie, jakbym chciała sama sobie to zakomunikować. Jestem dziewczyną Lawrence'a Lancastera.

— Przepraszam — wzdycha — Lekko się zapędziłem, po prostu naprawdę mi cię brakuje, McLean.

— Mi ciebie też Blue — parskam śmiechem dla rozładowania sytuacji — Teraz wiesz gdzie mieszkam, więc możecie czasami mnie odwiedzać.

— Moglibyśmy częściej spotykać się całą paczką, po tym jak od nas odeszłaś zrobiło się nudno i każdy zaczął częściej widywać się z własnymi znajomymi — drapie się po karku — Maalia była na ciebie tak wściekła, że nawet sobie nie wyobrażasz. A Rick? Obraził się na cały świat.

— Rozstaliśmy się w zgodzie — tłumaczę, krzywiąc się na słowa Carsona. Rick i ja byliśmy przyjaciółmi, nie nazwę tego prawdziwym związkiem, bo według mnie jak i jego nim nie był.

— Pizza tak gorąca jak moja dziewczyna — nagle tuż za mną pojawia się Lancaster, stawiający karton parującej pizzy na stole. Siada tuż obok mnie i obejmuje mnie ramieniem — Wszystko słyszałem — dodaje ciszej, prosto do mojego ucha. Nerwowo przygryzam wargę i podnoszę wzrok na jego błękitne tęczówki — Smacznego, Imi.

Przymykam na chwilę powieki i staram się przyjąć do świadomości, że tuż po wyjściu Carsona Lancasterowi odbije szajba. Blondyn puszcza mi oczko i wyciąga telefon. Wstukuje jakąś wiadomość i chowa go do kieszeni. Cóż, Lancaster niestety zauważa nasz chwilowy kontakt wzrokowy i wykonaną przez chłopaka czynność, a na domiar złego czuje jak mój telefon wibruje w kieszeni. Cóż, dotykał mnie udem i nie ma szans, że tego nie poczuł. Uśmiecham się lekko pod nosem i otwieram karton, po czym wyciągam jeden z mniejszych kawałków – zawsze takie się trafią. Przykładam go do ust, jednak zanim biorę pierwszego gryza, uprzedza mnie Lancaster. Odgryza szpiczasty początek pizzy, obejmując mnie równocześnie ramieniem.

Unoszę spojrzenie na jego twarz i czuję jak przepadam w błękicie jego tęczówek. Ma naprawdę piękne oczy.

Mój pierwszy prawdziwy chłopak ma przepiękne, błękitne oczy.

THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz