350 komentarzy Rybki i See you tomorrow
wbijajcie do Vincere <333
Lancaster chwyta moje biodra i odsuwa mnie w tył, po czym kieruje nas w stronę swojego samochodu. Zatrzymuje się dopiero przy drzwiach pasażera, po czym je otwiera i każe mi wsiąść. Nie odzywam się ani słowem tylko zajmuję miejsce z przodu, zapinając następnie pas.
— Nie idziemy do szkoły? — pytam, wpatrując się w przednią szybę.
— Nie — rzuca — Jedziemy do mnie, musimy porozmawiać Imogen. Masz mnie chyba za idiotę.
Czasami.
Nie opowiadam, jedynie opieram się wygodnie. Wyciągam telefon by napisać przyjacielowi, że zostałam porwana przez swojego szurniętego chłopaka i chowam urządzenie w kieszeń bluzy. Zerkam na Lawrence'a skupionego całkowicie na drodze. Jego szczęka jest dość mocno zaciśnięta, podobnie jak długie palce na kierownicy.
Przygryzam dolną wargę. Wciąż jestem zdenerwowana będąc tak blisko Wampira, który bez problemu może mnie skrzywdzić.
Ale Gabe obiecał, że tego nie zrobi.
Lancaster układa prawą dłoń na moim kolanie, na co otwieram szerzej oczy. Przełykam ślinę i ponownie zerkam w jego stronę, gdzie spotykam błękitne tęczówki.
— Co się wczoraj stało? — niemalże syczy, na co przechodzą mnie dreszcze. Marszczę brwi i spycham z kolana jego łapę — Imogen.
— Mieliśmy rozmawiać u ciebie.
— Gapiłaś się w przednią szybę, a nie zauważyłaś, że jesteśmy już pod moim nosem — prycha, odpinając pas. Opuszcza auto, na co robię to samo i podążam za nim prosto do jego pokoju. Rozsiadam się wygodnie na krawędzi łóżka i przygryzam wargę.
— Co masz na szyi? — pyta tym razem spokojnie. Kuca przede mną tak, że nasze twarze znajdują się na tej samej wysokości. Niemalże czuję jego oddech na ustach, na co ponownie się spinam — Ja pierdole, Imogen. Nie bój się mnie, nie skrzywdzę cię. Co się wczoraj stało.
— Byłam w klubie — odpowiadam powoli — Wracałam do domu jakąś ciemną ulicą.
Lawrence zamyka oczy. Przymyka powieki i odchyla głowę w tył, czekając na najgorsze.
— Wtedy złapał mnie jakiś chłopak — mamroczę — Przyszpilił mnie do ściany i...
Zaczynam płakać. Lancaster najwidoczniej więcej nie potrzebował. Objął mnie szczelnie ramionami i pocałował czubek mojej głowy. Nie przestawałam płakać w jego białą koszulkę. Przyciągam go jak najbliżej się da i pozwalam sobie na chwilę słabości.
Nie mogę w pewnym momencie złapać oddechu, przez wyrywający się z mojego gardła szloch. Lancaster przyciąga mnie jeszcze bliżej i zaczyna polowi gładzić dłonią moje plecy.
— Spokojnie — mruczy — Imogen, uspokój się musisz mi powiedzieć jak wyglądał.
Nie odpowiadam. Odsuwam się delikatnie w tył, układając dłonie na szorstkich policzkach Wampira, po czym atakuję jego wargi. Pochylam się do pocałunku, który jest słony od moich łez. Cały czas się trzęsę, kiedy staram się przysunąć twarz Lawrence'a jeszcze bliżej. Jak się okazuję w jego ramionach czuję się bezpiecznie. Czuję się bezpiecznie w ramionach Wampira, który może mnie skrzywdzić. Gabe też jest Wampirem. Gabe mnie nie skrzywdzi.
— Tak strasznie się boję, że znowu ktoś mnie ugryzie — mamroczę — Nie chcę by to się powtórzyło, błagam Lawrence obiecaj mi, że nikt więcej mnie tak nie skrzywdzi.
Wampir ponownie zamyka powieki i cmoka delikatnie moje wargi.
— Obiecuję kochanie. Powiedz mi proszę chociaż jak wyglądał. Obiecuję ci też, że go zabiję.
Rozchylam zdziwiona wargi. Mierzę go spojrzeniem szukając blefu, jednak jego twarz jest poważna. On go zabije. On zabije kogoś kto mnie skrzywdził.
— Dlaczego?
— Jak on wyglądał?
— Wysoki blondyn, zielone oczy, blady i nie wiem. Miał na sobie chyba bluzę z niedźwiedziem — mówi szybko, starając sobie jak najwięcej przypomnieć, jednak to wszystko. Kilka nic nie znaczących szczegółów, po których nie ma szans wytropienia chłopaka.
Opieram czoło o policzek Lancastera i wsłuchuję się w jego przyśpieszony oddech. Chwyta mnie w talii i ponownie przyciska mnie do swojej klatki. Już za późno na trzymanie mnie blisko siebie.
— Przepraszam — mówi nagle, zaciskając palce lewej ręki na moim boku.
— Za co? — przełykam ślinę.
— Że nie było mnie obok. Że nie zareagowałem, kiedy Marina cię obraziła. Że się z nią spotykałem i przeze mnie stała ci się krzywda. Gdybym tylko zareagował nie poszłabyś do tego jebanego klubu tylko siedziała w domu przy mnie.
Spotykał się z Mariną? Więcej niż raz? Okej, w porządku to nie czas na zazdrość.
Zazdrość?
— Poczułam się bezpiecznie w ramionach Ashera — przełykam nerwowo ślinę — Nie jest Wampirem, jest Czarodziejem bez zębów, którymi by mnie skrzywdził. Poczułam taką wewnętrzną potrzebę schronienia się przy nim...
— Nie tłumacz się kochanie, nie jestem na to juz zły — wzdycha — Byłem, ale teraz cię rozumiem. Tak strasznie mi przykro, że musiałaś tego doświadczyć. Masz zawroty głowy i mdłości?
Krzywię się nieznacznie.
— Nie.
— To dobrze. Czasami po ugryzieniu są jakby komplikacje, ewentualnie skutki uboczne. Co innego jak gryzie cię Wampir, któremu jesteś pisana, to działa jakby odwrotnie, sama o tym wiesz. Sprawiam ci tym przyjemność, a nie ból...
— Nie gryź mnie w najbliższym czasem — mówię.
— Dobrze — cmoka moje czoło — Najpóźniej jutro się go pozbędę.
CZYTASZ
THE LANCASTER
Fiksi RemajaIdealny świat Imogen McLean przekształca się w bajkę, gdzie by przetrwać trzeba kłamać i dobrze grać. Miłość jest potrzeba, a w przypadku Lawrence'a Lancastera wydaje się po prostu niemożliwa. Książka w trakcie poprawy. Czasami fala cringe'u 2019/2...