Czterdziesty-siódmy - Jesteś jej.

16.3K 971 493
                                    

zapraszam do Vincere, którego pojawił się prolog i pierwszy rozdział <333

na profilu dreaxy pojawiło się THANK ME LATER, które wspólnie piszemy FWBBBBBB!

300 komentarzy i do następnego
w sumie sory za wieczne żulenie komentarzy ale bez nich jakoś nie mam motywacji

i prośba pod rozdziałem


Lancaster zrobił to co obiecał. Następnego dnia Travis Devine został złapany przez Lancasterów, jednak nie dopytywałam co dalej się z nim stało. Wciąż czuję się niepewnie będąc w szkole przepełnionej Wampirami, które bez problemu zrobiliby mi krzywdę.

Theodore Lancaster podobno zainteresował się tą sprawą uznając wyczyn Travisa za znieważenie ich nazwiska czy jakoś tak, bo ugryzł dziewczynę i Wybraną jednego z nich. Trochę to dziwne, bo poczułam się niczym członek ich rodziny, którym oczywiście nie jestem i prawdopodobnie nie będę.

Dziś rano Lawrence przyjechał do mnie do domu, wpadając na szybkie śniadanie. Od razu opowiedziałam mu o ojcu, który powinien zjawić się w domu w przeciągu najbliższych dni. Nienawidzę kiedy ten obcy tak naprawdę dla mnie Wampir przyjeżdża i stara się zmienić cały mój świat, jednak mama zapiera się, że jest moim ojcem, a jej mężem i mamy go mimo to kochać i szanować. No już to widzę.

Lancaster oczywiście zaproponował, że przyjedzie by przedstawić się mojemu ojcu, lub ewentualnie mnie powspiera trochę w tej niekomfortowej sytuacji. W towarzystwie tego Wampira czuję się dość nieswojo i nie wiem dlaczego delikatnie dziwnie. Mam dziwne wrażenie, że po prostu dorabia mojej matce rogi, mając jeszcze przynajmniej jedną taką rodzinę jak nas.

Błagam, kto jeździ na jakieś kilkuletnie ekspedycje? W którym my wieku żyjemy...

Podjeżdżamy pod szkołę samochodem Wampira i zajmujemy miejsce tam gdzie zawsze. Lawrence ma już nawet własne miejsce parkingowe, cudownie. Faktycznie traktują go tu z wielkim szacunkiem i lekko zbyt dużą wyższością. Okej, jest Wampirem wyższego stopnia, ale to nie czyni go lepszym od nich. Takie trochę niesprawiedliwe.

Trzymam się kurczowo ramienia chłopaka, kiedy wchodzimy do szkoły. Wzrok wszystkich dookoła spoczywa na naszej dwójce, co jedynie bardziej mnie stresuje. Przysuwam się jeszcze bliżej Lawrence'a, na co obejmuje mnie ramieniem i cmoka moje czoło.

— Oh, zakochani — uśmiecha się Marina, stając tuż przed nami — Ah, tylko jeden zakochany.

— Zjeżdżaj stąd, Mar — wzdycha Lancaster, przyągkjąc mnie jeszcze bliżej, tak że przywieram teraz do niego całym bokiem. Oh, nie wiedziałam, że się da być bliżej.

— Co ty taki zdenerwowany, słońce? — cmoka, przechylając niewinnie głowę w bok — Podrzucisz mnie po szkole do firmy ojca? Zepsuł mi się samochód, a tatuś zaproponował bym poprosiła ciebie o pomoc.

— Przykro mi słońce ale jest zajęty — oblizuję wargi, odsuwając się od chłopaka — Możemy cię podrzucić, jak będziemy jechać do mnie.

— Uuu, wyczuwam jakiś progres między wami? — pyta kąśliwie, opierając lewą dłoń na biodrze.

Zaciskam szczękę, powstrzymując się od zniwelowania całego dystansu między nami, jednak nie zapominam, że Marina jest Wampirem. Jest takim samym krwiożerca jak Travis.

— Mogłabyś zając się własnymi sprawami?

— Lancerek jest moją sprawą — fuka — Nie ważne jak bardzo będziesz się starać, on będzie mój.

— Skończ pierdolić Marina, bo nic takiego nie będzie miało miejsca — warczy Lancaster, chwytając mnie za rękę — Pierdoli mnie jak pojedziesz do ojca, możesz jechać autobusem.

— Owija cię wokół palca, słoneczko — marszczy brwi, podchodząc bliżej — Ale jak już w końcu zdobędziesz upragnioną władzę i nie będziesz jej potrzebował wrócisz do mnie, jak zawsze.

— Wątpię — prycha.

— A ja nie — uśmiecha się szeroko — To mówi samo za siebie.

I wyciąga dłoń na której widniej srebrny pierścionek z diamentem. Otwieram szerzej usta, spoglądając na swojego chłopaka, przeklinającego aktualnie pod nosem. Co?

— Co to ma znaczyć? — marszczę brwi, wbijając wzrok w biżuterię — Czemu masz go właśnie na tym palcu?

— Lancerek ci wytłumaczy, mam algebrę — cmoka i rusza w kierunku jednej z klas. Wbijam wzrok w podłogę starając się pozbierać myśli.

Nie kocham Lawrence'a.

Nie jestem zazdrosna.

Nie kocham go.

Nie kocham.

Jestem zazdrosna.

Co za hipokryzja.

— Nie dałem jej go — stwierdza pewnie, chwytając moje policzki swoimi chłodnymi dłońmi. Zmusza mnie bym na niego spojrzała, co oczywiście wykonuję z ogromną niechęcią. On jest jej.

— No to kto?

— Mój ojciec — bąka — Stwierdził w zeszłym roku, że skoro nie mogę znaleźć Wybranej i jej utrzymać to przydam się przynajmniej do połączenia naszych rodzin i rozpoczęcia budowy jakiegoś Imperium w branży hotelarskiej. Takie umowy na piśmie są gówno warte, a małżeństwo jest stałe, wiesz o co chodzi...

— Jesteś jej — mrużę oczy — Nie dotykaj mnie mając narzeczoną.

— Czego nie rozumiesz w tym, że to nie ja się jej oświadczyłem? Nie chcę z nią być, bo kocham ciebie Imogen — wzdycha, przysuwając się bliżej — Walczy o mnie, uważając mnie za swoją pieprzoną własność i przepustkę do wygodnego życia. Nic mnie z nią już nie łączy, tylko interesy rodziców.

— Więc pokażmy tej suce z kim tak naprawdę jesteś i do kogo należysz — odpowiadam, wpatrując się w te błękitne ślepia, które uwielbiam. Cmoka moje wargi i posyła mi ciepły uścisk, który ponownie utwierdza mnie w tym, że przestaje być mi obojętny. Cholera. Czy to już ten moment kiedy zaczynam dla niego przepadać?








mam projekt do szkoły i potrzebuję by bardzo dużo osób wypełniło szybką ankietę, mogę na was liczyć? link >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz