1. Krucze skrzydła

3K 252 328
                                    

— Amberly! Wiedziałam, że tutaj wrócisz! I szczerze mówiąc, na to liczyłam! — zawołała zwiewna postać na widok zbliżającej się młodej kobiety w ciemnobordowej szacie. Przybyła czarownica roześmiała się w odpowiedzi, podchodząc do swojej dawnej przyjaciółki i powiernicy nastoletnich problemów i sekretów. Rzuciłyby się sobie w ramiona, gdyby jedna z nich nie była duchem.

— Miałaś rację, Heleno. Ciągle myślałam o Hogwarcie, nawet w Ilvermony. Tęskniłam za tym miejscem — westchnęła Amberly, powstrzymując łzy wzruszenia.

— Chodźmy, niedługo rozpocznie się uczta powitalna. Opowiesz mi wszystko po drodze — odparła Helena. Ruszyły pustymi korytarzami w stronę Wielkiej Sali.

— Ile to już lat? — zapytała Szara Dama, szybując tuż obok swojej dawnej podopiecznej, bowiem Amberly będąc uczennicą Hogwartu nosiła barwy domu Roweny Ravenclaw.

— Od kiedy opuściłam szkołę? W sierpniu minęło pięć — odpowiedziała dziewczyna, z radością chłonąc wzrokiem znajome portrety na ścianach.

— To mnóstwo czasu, z perspektywy żyjących oczywiście. Niech no ci się przyjrzę — Helena nachyliła się nad Amberly i zlustrowała ją wzrokiem, kręcąc głową z podziwem. Jej roześmiane oczy ogarnęły całą postać dziewczyny. — Nic się nie zmieniłaś. Nawet fryzura ta sama — skwitowała, wskazując przezroczystą ręką na charakterystycznie upięte włosy Amberly.

Dziewczyna miała długie, lekko falowane włosy, których kolor w promieniach zachodzącego słońca przypominał świeżo wyłuskane błyszczące kasztany albo ciemny, wypolerowany bursztyn. Część włosów spinała z obu stron, resztę zostawiając rozpuszczoną, tak jak zawsze robiła to jej matka.

Amber już miała odpowiedzieć Helenie to samo, ale w porę ugryzła się w język. Przecież duchy są niezmienne, nie starzeją się, a upływ czasu nie ma dla nich większego znaczenia. Uśmiechnęła się więc tylko i radośnie zbiegła zaczarowanymi schodami na niższe piętro.  Wkrótce miała rozpocząć się Ceremonia Przydziału. Nie mogła jej przegapić!

— A więc Filiusowi udało się namówić cię na powrót do Hogwartu? — zagadnęła Helena swobodnym tonem, bez trudu doganiając dziewczynę, sunąc majestatycznie w powietrzu.

— Nie musiał wcale mnie namawiać. Jak tylko przeczytałam list od Mcgonagall, że poszukują kogoś na jego stanowisko, nie zwlekałam ani chwili. Spakowałam się, pozałatwiałam ostatnie sprawy i po kilku dniach wróciłam świstoklikiem do Europy.

— Nie chciałaś kontynuować kariery w Stanach?

— Zbyt duża konkurencja. Poza tym, w tamtejszych szkołach niechętnie patrzą na przybyszów zza oceanu. Trudno dostac posadę bez koneksji — wyjaśniła Amberly, wzruszając ramionami.

— Rozumiem. Zatem teraz czeka cię rok praktyk u samego Mistrza Zaklęć?

— Tak! Kochany profesor Flitwick zgodził się, żebym pod jego okiem nabyła nieco doświadczenia i jednocześnie trochę mu pomogła przy papierkowej robocie. Nie ma już tyle sił, co kiedyś. Potrzebna mu pomoc.

— To znakomicie! Wprowadzi cię w arkana profesorskiego rzemiosła, a przy okazji trochę odetchnie. Najwyższy czas na emeryturę — westchnęła Szara Dama, poprawiając szerokie rękawy swojej strojnej sukni.

Kobiety podążyły wąskim korytarzem, wymieniając się informacjami z ostatnich pięciu lat. Amberly dowiedziała się, że dyrektorce Hogwartu – Minerwie McGonagall, nadal nie udało się usunąć klątwy z posady nauczyciela obrony przed czarną magią. Jak do tej pory żaden nie utrzymał się dłużej, niż rok. Na szczęście wszyscy, choć poturbowani, uszli ostatecznie z życiem, jednak poszukiwanie co roku nowego kandydata na to stanowisko było uciążliwe. Brakowało chętnych do tego ryzykownego zajęcia, wszak utrata ręki, zatrucie przeterminowanym eliksirem  i poparzenie ogniem  tylnowybuchowej sklątki skutecznie odstraszały potencjalnych kandydatów. A to była tylko część z potwierdzonych przypadków nieszczęść, jakie dotknęły byłych już profesorów tego przeklętego przedmiotu.

Bursztyn i Lód - ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz