25. Ślady na śniegu

695 119 77
                                    

Grudzień w domu państwa Weasleyów mijał Amberly nadspodziewanie szybko. Atmosfera przytulnej Nory sprawiała, że dziewczyna czuła się błogo i bezpiecznie. Co noc wracała jednak myślami do Octaviana. Zastanawiała się, co robił, czym się zajmował, czy w ogóle jeszcze żył... Pocieszała się, że gdyby coś mu się stało, to Harry Potter raczej by jej powiedział.

Tak samo martwiła się o babcię. Nie miała z nią żadnego kontaktu od początku roku szkolnego. Obawiała się, że mogło jej się coś stać. Potter na jej prośbę miał się czegoś dowiedzieć, jednak jak do tej pory nie otrzymała żadnych wieści.

Zbliżały się święta i cała liczna rodzina Weasleyów jak co roku miała spędzać je w Norze. Amberly oczywiście została zaproszona przez panią Molly do świętowania razem ze wszystkimi. Charlie wychodził z siebie, żeby umilić Amberly pobyt w swoim domu. Siłą rzeczy spędzali ze sobą mnóstwo czasu, przeważnie grając w magiczne szachy, których zasady Charlie cierpliwie tłumaczył dziewczynie i pokazywał w praktyce, jak wykorzystywać zdobytą wiedzę. Amberly szybko się uczyła, w końcu była Krukonką, i kilka razy z okrzykiem radości zbijała ostatniego wrogiego piona z szachownicy. Miała pewne podejrzenia, że Charlie specjalnie dawał jej się ogrywać, jednak wolała wierzyć, że te kilka zwycięstw zawdzięczała swojemu sprytowi i inteligencji.

— Hola hola, skoczkiem nie wolno poruszać się w ten sposób — zawołał ze śmiechem Charlie i chwycił Amberly za dłoń, powstrzymując ją od wykonania błędnego ruchu.

— No tak, przepraszam, już mieni mi się w oczach — odpowiedziała, rumieniąc się i odsuwając szybko dłoń, co nie umknęło uwadze przeciwnika.

— Już jest późno. Chyba powinniśmy iść spać — usprawiedliwił ją Charlie, a Amberly z wdzięcznością przytaknęła.

Rzeczywiście była wykończona po całym dniu przygotowań do świąt. Pani Weasley znajdowała im mnóstwo zadań i zawsze potrzeba było do ich wykonania dwóch osób. Amberly miała nieodparte wrażenie, że pani Weasley próbowała ją zeswatać ze swoim synem. Dziewczyna starała się nie dawać żadnych oznak, które mogłyby wprowadzić Charlie'go w błędne przekonanie, że jest ona nim zainteresowana w sposób, którego on by oczekiwał.

Sytuacja była niezręczna, jednak Amberly nie umiała wyraźnie dać do zrozumienia mężczyźnie, że jest zajęta. Poza tym nie do końca była pewna, czy może mówić o tym ślubie, przecież Potter nakazał jej milczeć. Tak czy inaczej była mężatką. Nie miała zamiaru rezygnować z Octaviana. Czekała na niego. Czekała z utęsknieniem na swojego męża.

***
— Panie Shepherd, wygląda pan okropnie — westchnęła Minerwa McGonagall na widok sadowiącego się naprzeciwko jej biurka mężczyzny.

— Ostatnio nie za wiele sypiam — mruknął. — Potter się zjawi?

— Tak sądzę. A w międzyczasie niech mi pan powie, jak się mają sprawy z Lestrange'em.

— Cóż, udało mi się ustalić kilka nazwisk współpracujących z nim czarodziejów, w tym pracowników Ministerstwa, a nawet jednego uzdrowiciela ze Świętego Munga.

— A Malfoyowie? Z naszych niepotwierdzonych informacji wynika, że Lucjusz na wieść o powrocie Lestrange'ów, wraz z synem wycofali się i ukryli w swoim dworze.

— Jestem skłonny w to uwierzyć. Zresztą stary Malfoy bardzo nie chciałby wrócić do Azkabanu, to chyba jasne. Nie po to oddał prawie cały swój majątek i wykpił się od kary, żeby teraz znowu tam wracać. Co jak co, ale brak galeonów w sakiewce boli Malfoyów bardziej, niż brak honoru.

— Ma pan całkowitą rację. A co z tymi nazwiskami? — zapytała.

— Wolałbym ich nie ujawniać, dopóki nie będę miał pewności, że jesteśmy w stanie dorwać Lestrange'ów.

Bursztyn i Lód - ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz