30. Tam dom, gdzie serce

628 117 41
                                    

Amberly po raz ostatni uściskała serdecznie panią Weasley. Łzy same cisnęły jej się do oczu. Otarła je naprędce i podeszła powoli do Charlie'go, który stał z opuszczoną głową. Kiedy dziewczyna znalazła się tuż przed nim, zauważyła, że na jego twarzy malował się taki żal i smutek, iż trudno było jej wypowiedzieć choćby jedno słowo pożegnania. Po krótkiej chwili ciszy, przerywanej tylko wzdychaniem pod nosem pani Weasley, Amberly odważyła się odezwać.

— Dziękuję ci za wszystko, Charlie. Bardzo mi było miło cię poznać — powiedziała z nie mniejszym smutkiem, niż widziała w jego oczach.

— Cóż, cieszę się, że cię poznałem. Powodzenia Amberly, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Może umówimy się kiedyś na jakąś partyjkę szachów? Jeszcze nie graliśmy twoim nowym kompletem — odparł, siląc się na beztroski ton.

— Jasne, czemu nie? — odpowiedziała, jednak wątpiła, aby kiedykolwiek mieli jeszcze spędzić czas na osobności. Już Gaspard o to zadba, pomyślała.

— Cóż, jeszcze raz dziękuję wam za wszystko. Państwo Weasley — zwróciła się do Artura i Molly — mają państwo wspaniałą rodzinę i cudowny dom. Będę z przyjemnością wspominać pobyt w Norze. To były najpiękniejsze święta w moim życiu — powiedziała, po czym wzięła garść proszku Fiuu od pana Weasleya i wkroczyła w kominek.

Zanim porwał ją wir szmaragdowozielonych płomieni, zobaczyła jeszcze, jak Charlie stoi wpatrzony w nią tak samo jak wtedy, gdy stali na szczycie wzgórza, wśród wirujących płatków śniegu i promieni zachodzącego zimowego słońca. Zamknęła oczy i wymówiła nazwę swojego celu podróży. Chociaż zmierzała tak naprawdę w nieznane, to była przekonana, że na końcu swej drogi trafi do domu, tam gdzie było jej serce.

***
Shepherd z niepokojem wpatrywał się w kominek, czekając na pojawienie się Amberly. Powinna już być na miejscu. Co ją zatrzymało? Już zaczynał się poważnie niecierpliwić, kiedy w palenisku rozbłysł zielony ogień, z którego po chwili wyszła jego żona. Całe szczęście!

— Jesteś wreszcie, chodź tu do mnie — powiedział podchodząc do niej i biorąc ją w objęcia. Nie było jej zaledwie kilkanaście godzin, a on już nie mógł bez niej wytrzymać.

— Wszystko w porządku? — zapytał, widząc jej zaczerwienioną od płaczu twarz.

— Tak, trudno mi było się z nimi rozstać. Bardzo się zżyłam z Weasleyami. To wspaniali ludzie.

— Mam nadzieję, że masz na myśli wszystkich Weasleyów, a nie jednego konkretnego.

— Jesteś okropnym zazdrośnikiem! Ile razy mam ci powtarzać, że w moim sercu jest miejsce tylko dla jednego mężczyzny i jesteś nim ty! — odparła, na co Shepherd wziął ją na ręce i okręcił dookoła kilka razy. Perlisty śmiech Amberly rozjaśnił ponury i ciemny salon. Shepherd przez chwilę napawał się widokiem radosnej Amberly. Jej radość nie trwała jednak długo, ponieważ coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że o czymś ważnym jej nie powiedział.

— O co chodzi? Widzę, że coś przede mną ukrywasz — zapytała, a uśmiech powoli spełzał jej z twarzy, ustępując miejsca zaniepokojeniu. 

Octavian westchnął i postawił Amberly na podłodze, nie wypuszczając jej jednak z objęć.

— Amberly... To, co za chwilę ci powiem...

— Przejdź od razu do rzeczy, bo dostanę zawału! — ponagliła go.

— Tylko proszę cię, cokolwiek powiem, nie możesz dać się ponieść emocjom. Nie możemy dopuścić do tego, żeby klątwa przejęła nad tobą kontrolę, rozumiesz? To bardzo ważne — rzekł, a jego dłonie kurczowo trzymały dziewczynę za ramiona.

— Dobrze, postaram się zachować spokój — odpowiedziała drżącym z niepokoju głosem.

— Lestrange ma twoją babcię. Trzyma ją w swoim dworze — oznajmił.

— Że co? Ale jak to? Od kiedy?

— Od jakiegoś czasu. Nie mam pojęcia, ale sukinsyn dobrze to rozgrywa...

— Musimy ją uwolnić! Ona jest chorowita, potrzebuje opieki i przyjaznego otoczenia, inaczej wpada w zły stan!

— Spokojnie, jest sposób, aby ją wydostać. Niestety wymyślił to sam Lestrange. Chce sprowadzić do posiadłości ciebie w zamian za twoją babcię. Już wysłał propozycję Potterowi. Jednak ja uważam...

— Zgadzam się! Zamienię się z nią, choćby i teraz!

— Amberly, zastanów się, nie jesteś już chroniona przez przysięgę. Rabastan wciąż tam mieszka, a mnie nie zawsze będziesz miała przy sobie! A jeśli znajdzie sposób, żeby cię dopaść? Nigdy bym sobie nie wybaczył!

— A ja nigdy sobie nie wybaczę, jeśli babci coś złego się stanie! — odparowała ze łzami w oczach.

— Proszę cię, opanuj emocje i zastanów się, czy dasz radę tak udawać. Będę musiał być wobec ciebie nieprzyjemny, czasem okrutny. Będziesz w stanie to wytrzymać?

— Nie wiem. A co jeśli się nie zgodzimy na propozycję Lestrange'a?

Shepherd wolał o tym nie wspominać, jednak nie chciał jej okłamywać, tym bardziej że chodziło o tak ważną sprawę.

— W razie odmowy... Lestrange grozi, że zabije twoja babcię — powiedział, jednak celowo pominął wątek tortur i śmierci w męczarniach. Nie chciał straszyć Amberly, szczególnie, że już wykazywała oznaki działania klątwy.

— Nie mogę postąpić inaczej, jak tylko się zgodzić — odpowiedziała z przejęciem.

Shepherd westchnął i spojrzał na swoją żonę. Spodziewał się po niej tylko takiej odpowiedzi, był na to przygotowany. Postanowił więc działać od razu.

— W takim razie omówimy plan. Mamy czas do jutra.

Shepherd miał nadzieję, że po tym wszystkim czego dziewczyna doświadczy w posiadłości Lestrange'a, zdoła mu kiedykolwiek wybaczyć. Był wściekły, że kolejny raz musiał założyć maskę obojętności i okrucieństwa, która tak bardzo go uwierała.

***
— Gotowa? — zapytał Shepherd, chwytając Amberly za skrępowane liną ręce.

Był blady i mroźny świt. Stali w śniegu przed kamienicą przy Grimmauld Place. Amberly kiwnęła głową w odpowiedzi. Nie bała się o siebie. Czuła ulgę, że babcia trafiła w bezpieczne miejsce. Cieszyła się, nawet jeśli miała jej już nigdy więcej nie zobaczyć. Czy będzie miała na tyle siły, by po wszystkim nie znienawidzić człowieka, który stał obok niej, jej męża i opiekuna, a już za chwilę dręczyciela i wroga? Spojrzała na niego i zobaczyła w jego oczach coś, czego nigdy nie potrafiła nazwać. Teraz już wiedziała. To było jej schronienie. Jej dom. Jej serce. Okręcili się razem w miejscu i znikli.

Bursztyn i Lód - ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz