16. W płomieniach furii, w ogniu pragnień

803 132 151
                                    

Amberly leżała w półmroku nie mogąc zasnąć. Na żądanie Shepherda została przeniesiona do sypialni w zachodnim skrzydle posiadłości. Mężczyzna po upewnieniu się, że jest zamknięta w nowym miejscu z dala od Rabastana, tuż po północy opuścił dwór Lestrange'ów. Amberly nie czuła się dobrze. Kuliła się pod przykryciem dygocząc z zimna. Miała dreszcze i zapewne gorączkę, bo co rusz odkrywała się i zakrywała z powrotem, czując na przemian gorąco i zimno. Co jakiś czas zapadała w niespokojną drzemkę, aby po chwili obudzić się z przerażeniem. Miała poczucie, że to nie było zwyczajne majaczenie w gorączce. W jednej chwili ogarniała ją przemożna wściekłość lub obezwładniający strach, a w drugiej bezdenna rozpacz i smutek. Kiedy nie mogła już wytrzymać naporu skrajnych i ciągle zmieniających się emocji, wstała z łóżka i zaczęła krzyczeć, tłukąc w drzwi, demolując meble i rozrzucając przedmioty w pokoju. W końcu drzwi do sypialni otworzyły się z hukiem.

— Dziewczyno, co ty do cholery wyprawiasz?! Oszalałaś czy co? — zapytał Rudolf podniesionym głosem, w którym słychać było złość, ale i zaniepokojenie.

— Wypuść mnie! — krzyknęła Amberly. Jej włosy były potargane, a koszula nocna w nieładzie. — Nie wytrzymam tego! — wyjęczała słabo, opadając na podłogę.

— Co się z tobą dzieje? Niech to Avada strzeli — zaklął Lestrange
i dość brutalnie podniósł ją za ramiona, a następnie rzucił na łóżko. Amberly łkała bezgłośnie, przez co jej klatka piersiowa unosiła się i opadała spazmatycznie. Mężczyzna chwilę stał wpatrując się z mieszaniną pogardy i niedowierzania w zanoszącą się od płaczu dziewczynę, po czym wyszedł pospiesznie z pokoju, podwijając rękaw.

***

— Nie, nie ma zamiaru rekrutować wilkołaków. Gardzi nimi i prawdopodobnie się ich boi, chociaż  do tego nigdy się nie przyzna — mówił Shepherd do siedzących naprzeciw niego Minerwy McGonagall i Harry'ego Pottera.

— Czyli planuje w końcu pozbyć się Greybacka? — zapytał Potter, spisując w skupieniu notatki i poprawiając co jakiś czas zsuwające mu się z nosa okrągłe okulary.

— Tak sądzę. Zwleka z tym, bo na razie obawia się zemsty ze strony reszty jego pobratymców.

— Ilu ludzi udało mu się do tej pory zwerbować? — zapytała dyrektorka.

— Myślę, że około czterdziestu, w porywach do pięćdziesięciu. Ale będzie więcej. To kwestia tygodni, najwyżej kilku miesięcy — odpowiedział Shepherd.
— Lestrange dla bezpieczeństwa zorganizował podział w swoich szeregach na kilka frakcji, które wzajemnie się nie spotykają i dokładnie nie wiedzą, kto jest kim — ciągnął. — Dzięki temu nawet jeśli ktoś się wysypie, to spalona będzie tylko część jego zwolenników. Ma kilku najbliższych współpracowników, w tym mnie, przez których dociera do tych w niższych frakcjach. Sukinsyn jest ostrożny, jak wąż w trawie.

— Panie Shepherd, niech pan się wyraża przy gościu...

— Spokojnie, nic nie szkodzi, pani dyrektor — wtrącił Potter.
— Wiadomo coś o Dennisie Creeveyu? Od dwóch tygodni nie ma z nim kontaktu.

— Nic nie wiem na ten temat
— odpowiedział Shepherd.
— Wiem tylko tyle, że Zabini rozpoznał go podczas potyczki z aurorami na korytarzu w Hogwarcie. Być może ma to coś z tym wspólnego — dodał.

— Spróbuj się czegoś dowiedzieć. Tak samo z McLaggenem. Pieprzony dupek, nigdy za nim nie przepadałem, ale nie sądziłem, że jest aż takim skur...

— Panie Potter... — przerwała mu ostrzegawczym tonem McGonagall.

— Przepraszam, pani profesor.

Bursztyn i Lód - ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz