50. Pragnienia Gasparda Grindelwalda

618 102 61
                                    

Amberly przypomniała sobie, jak babcia Rosalie mawiała, iż dom wraz z jego wnętrzem odzwierciedla charakter jego mieszkańców. W przypadku Gasparda to by się zgadzało w zupełności. Surowe wnętrza i pozbawione ozdób czy dekoracji pokoje idealnie współgrały z nieprzeniknioną powierzchownością i stylem bycia gospodarza. Amberly za pozwoleniem Gasparda postanowiła obejrzeć dom, w którym przyjdzie jej przecież mieszkać przez następne kilka tygodni.

Dziewczyna w swoich rozmyślaniach nie wybiegała daleko w przyszłość, ponieważ obawiała się, że jej nadzieje zostaną przekreślone. Jeśli okaże się, że Gaspard jednak stał się wilkołakiem, to była tego pewna, nie dopuści jej do siebie pod żadnym pozorem. Poznała go na tyle, aby przewidzieć, jak się w takiej sytuacji zachowa. Z jednej strony cieszyła się, że był człowiekiem zasad, kierującym się dobrem innych. Z drugiej jednak strony tak bardzo chciała, żeby mimo wszystko dali sobie szansę.

Mężczyzna po skończonej kolacji poszedł, jak sam powiedział "wykąpać się i utopić wszystkie przykre wspomnienia z ostatnich najdłuższych tygodni w jego życiu."

W samotności więc zwiedziła już cały parter i postanowiła odkryć, co ciekawego znajdowało się na górze. Dom był równocześnie piękny, ale i w jakiś sposób odpychający. Czy to ten brak ozdób tak działał? A może raczej brak miłości, która dawno, a być może nigdy, nie zawitała w tych progach?

Amberly wspięła się po schodach i ominęła drzwi prowadzące do sypialni Gasparda. Tam już była, i jak na razie nie miała ochoty wracać do miejsca, w którym spędziła jedną z najciemniejszych nocy swojego życia.

Pchnęła drzwi i weszła do pokoju naprzeciwko. To, co zobaczyła, było poniekąd zaprzeczeniem Gasparda, jakiego znała. Cały pokój był niesamowicie zagracony. Czego w nim nie było! Stosy przeróżnych ksiąg, setki zwiniętych w rulon pergaminów, półki uginające się pod ciężarem jakichś przedziwnych magicznych sprzętów... Amberly nie znała ani ich nazwy, ani przeznaczenia. Pośrodku tego całego huraganu różności znajdowało się masywne biurko z licznymi szufladkami. Na jego blacie, w przeciwieństwie do reszty mebli, panował względny porządek. Amberly poczuła nagłą ekscytację, widząc znajomy stos grubych, oprawionych w ciemną skórę ksiąg, nie posiadających tytułów. To właśnie te księgi Gaspard studiował w swoim gabinecie, podczas gdy ona odbębniała szlaban za szlabanem. Wahała się przez chwilę, ale później przypomniała sobie, że przecież Gaspard pozwolił jej oglądać wszystko do woli. Chwyciła więc pierwszy z brzegu wolumin i otworzyła go na pierwszej stronicy. "Dzieje klątw i uroków". A więc tym interesował się Gaspard! "Rozpoznawanie klątw i metody unicestwiania". No jasne, chciał znaleźć sposób, w jaki mógłby pozbyć się przekleństwa... "Potomkowie wil w dziejach czarodziejskiego świata - studium przypadków z I połowy XX wieku". Amberly zmarszczyła nieznacznie brwi. Nie, to na pewno nie o to chodzi. Buszowała jeszcze przez chwilę w biurku Gasparda, i natknęła się na coś, co potwierdziło jej wcześniejsze przypuszczenia. W ręku trzymała sporej wielkości pergamin, na którym ktoś, zapewne Gaspard, wyrysował drzewo genealogiczne. Bez wątpienia miała przed sobą cały jego rodowód, przodków w linii prostej aż do... Aż do siedemnastego wieku! Amberly zanotowała, że ojciec Gasparda miał na imię Glacius. Z kolei matka Glaciusa była... wilą! Dziewczyna przetwarzała w głowie tę informację. To oznacza, że w żyłach Shepherda płynie krew tych magicznych stworzeń. Stworzeń, których przedziwną zdolnością było wywieranie oszałamiającego wpływu na otoczenie. Amberly czytała o tym. Podobno mężczyźni widząc wile tracili głowę, zapominali o zdrowym rozsądku, chcąc jedynie zaimponować oglądanej piękności.

— Widzę, że ciekawskość to twoja permanentna cecha, której utrata pamięci nie naruszyła ani trochę — powiedział Gaspard, wchodząc do zagraconego pokoju, który musiał być jego gabinetem. Amberly aż podskoczyła ze strachu.

Bursztyn i Lód - ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz