21. Pośpiech czy podstęp?

607 130 49
                                    

Amberly przetoczyła się bezszelestnie na wznak i szybko wyciągnęła ręce w stronę rany ukrytej pod poplamioną koszulą Shepherda. Z całej siły wbiła w nią palce i mocno przeciągnęła paznokciami po już i tak rozoranej skórze. Shepherd syknął z bólu i automatycznie złapał dziewczynę za ręce unieruchamiając ją swoim ciężarem ciała.

— Czyś ty do reszty zwariowała?! — wydusił, a w jego głosie słychać było, że walczy nie tylko z Amberly, lecz także z ogromnym bólem. — Przecież mówiłem ci! Nie jestem twoim wrogiem. Ale za to ty niedługo będziesz moim, jeśli nie przestaniesz się zachowywać, jak jakaś nawiedzona harpia! Nie chciałem tego robić, ale mnie do tego zmusiłaś... Obediento! — powiedział. — Leż spokojnie i nie awanturuj się — rozkazał, po czym puścił Amberly i chwycił się za bok, który już cały przesiąknięty był świeżą krwią.

— Kurwa mać! — warknął, po czym z trudem wstał i zaczął szukać czegoś w kieszeniach płaszcza. Wyjął sporej wielkości buteleczkę z brązowego szkła i odkorkował ją. Pospiesznie rozpiął koszulę i polał obficie ranę płynem. Westchnął z ulgą, kiedy krwawienie i ból zelżały.

— Czy ty musisz zawsze wszystko tak komplikować, Miles? — zwrócił się do leżącej posłusznie na łóżku dziewczyny.

Amberly drżała ze strachu, jednak nie mogła przełamać obezwładniającego zaklęcia Shepherda. No pięknie, teraz będzie miała za swoje. Mogła się nie wychylać... Było już jednak za późno na te rozterki. Zaatakowała Shepherda i była przekonana, że ten z największą przyjemnością się zemści. Shepherd jednak spokojnie zapiął guziki koszuli i znowu usiadł na łóżku, tym razem przodem do Amberly.

— Usunę zaklęcie, ale pod warunkiem, że nie będziesz się znów zachowywać jak harpia na polowaniu — rzekł, a na jego ustach błąkał się słaby uśmiech pomieszany z grymasem bólu.

Amberly nie podobało się porównanie do harpii, ale kiwnęła głową, chcąc odzyskać panowanie nad własnym ciałem i częściowo umysłem.

Finite Incantatem — powiedział mężczyzna, lecz różdżkę nadal trzymał w pogotowiu. Widocznie teraz nie ufał Amberly tak samo, jak ona jemu. Dziewczyna poczuła, że znów ma wolną wolę.

— Zanim nie napadłaś na mnie, mała kocico, ze swoimi pazurkami, chciałem cię o czymś poinformować. Mam nadzieję, że przyjmiesz te wiadomości ze spokojem i rozwagą, których niestety, jak się zdążyłem już wiele razy przekonać, trochę ci brakuje.  

Amberly założyła ręce na piersiach i milczała, uparcie nie patrząc w oczy mężczyźnie. Shepherd zdawał się nie zwracać uwagi na jej humory i ciągnął swoją przemowę.

— Jak wiesz albo i nie, niebawem zostaniesz moją żoną. Lestrange spodziewa się, że pokażę się z tobą u boku publicznie i przedstawię cię jako swoją żonę. Jako że w czarodziejskim świecie kłamstwo w tej materii nie ujdzie płazem, musi to być prawdziwie zawarte małżeństwo.

— Ale ja się nie zgadzam! — krzyknęła Amberly, zaciskając pięści na atłasowej pościeli.

— Przypomnę ci, że zgodziłaś się zostać moja narzeczoną, a to oznacza...

— Nie! Nie tak się umawialiśmy!

— O ile pamiętam, to nie przedyskutowaliśmy szczegółowo tej kwestii. Jednak niedoinformowanie w prawie działa zwykle na niekorzyść pokrzywdzonego, zatem...

— Jest pan okrutnym manipulatorem... Brzydzę się panem! — rzuciła Amberly pogardliwie.

Shepherd poczuł się, jakby Amberly dała mu w twarz, jednak nie dał po sobie niczego poznać. Zacisnął szczęki i kontynuował.

— Ceremonia zaślubin odbędzie się w Ministerstwie, w Biurze Mistrza Ceremonii. Jutro ubierzesz się stosownie do okazji i pojedziemy na ślub — zakończył tonem nie znoszącym sprzeciwu.

— Ale... Ja chcę zerwać zaręczyny! Zrywam je! I co? Już nic nas nie łączy! Może pan sobie wziąć ślub sam ze sobą!

— Myślisz, że więzy przysięgi narzeczeńskiej tak łatwo jest zerwać? Nawet wieki temu czarodzieje wiedzieli co nieco o zmiennych humorkach rodzaju niewieściego — zaśmiał się Shepherd. — Nie tak łatwo, moja damo. Do zerwania zaręczyn potrzeba zgody obojga, inaczej może się to dla nas skończyć tragicznie.

— Nie wspominał pan o tym! — warknęła, czując jak wściekłość buzuje w niej niczym warzony eliksir wigoru w kociołku.

— Dokładnie. Bo wówczas nie zgodziłabyś się. I teraz nie mogłabyś się pozbierać po spotkaniu z Rabastanem. Więc bądź raczej wdzięczna i nie komplikuj sytuacji.

Amberly gotowała się z oburzenia. Jak on mógł? I dlaczego tak mu zależało, żeby została jego żoną? Myślała, że będzie to odwlekał jak najdłużej. Widocznie nie przejrzała jego wszystkich pokrętnych zamiarów. Co za człowiek! I on miał zostać jej mężem! Niedoczekanie!

Shepherd z rozbawieniem obserwował walkę toczącą się w głowie Amberly. Na szczęście dziewczyna nie miała nic do powiedzenia. Liczył, że cały plan się uda. Jeden błąd, a cała misterna układanka, którą tworzył od tygodni, mogła się rozsypać jak domek z kart. Miał tylko nadzieję, że skutki ewentualnego potknięcia nie dosięgną Amberly. A on sam? On sobie poradzi. Jak zawsze.

Bursztyn i Lód - ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz