4.

1.7K 207 28
                                        


Yoongi wszedł do cichego mieszkania, starając się nie hałasować, bo zanim zdołał wydostać się z zachłannych rąk Hobiego, zbliżała się 24. Światła w korytarzu i salonie były zgaszone, nawet Holly nie przybiegł się z nim przywitać. Z pewnością spał razem z Tae w jego łóżku, a on będzie zmuszony zająć kanapę.

Znał Taehyunga niecałe 5 miesięcy, lecz mógł powiedzieć o nim kilka rzeczy, których na pierwszy rzut oka nie zauważali obcy. Na przykład bycie straszną przylepą, do obcych trzymał dystans, był odrobinę zaborczy i zazdrosny, głównie o Jimina. Ale kiedy ktoś wytrzymał z nim dłuższy czas lub od pierwszego wejrzenia wpadł w jego gust (tak jak Yoongi) to z trudem dało się go od siebie odgonić. Znajomych traktował jak przyjaciół, a nawet braci i siostry, bezgranicznie ufnie powierzał swoje tajemnice i wierzył w praktycznie wszystko, co zostanie mu powiedziane.

Dało się do tego przywyknąć po jakimś czasie, ale bardzo  ekscentryczng charakter Tae niektórych dziwił, a momentami nawet przerażał.

Ostrożnie przeczłapał po korytarzu, nasuwając na stopy ciepłe kapcie. Gdy przekroczył próg salonu, do jego wrażliwych uszu dotarł sciszony głos rozmów. Na kanapie leżała kurtka Jimina, a na krześle wisiał błękitny plecak.

Do nogi wreszcie podbiegł Holly przywitać się wesołym machaniem ogonkiem, oparł łapki na nodze Mina i cichutko pisnął spragniony uczuć. Uśmiechnął się i schylił, żeby pogłaskać pupila, równocześnie nie mogąc powstrzymać ciekawości przed podsłuchiwaniem wymiany zdań.

- Nie możesz siedzieć na głowie hyunga, a tam bardziej wciskać się między niego, a Hobiego. I to dosłownie, z tego co widzę.

- Oni nie mają nic przeciwko - głos Tae wydawał się odrobinę płaczliwy.

- To że ci tego nie mówią, nie znaczy, że tak nie myślą.

- Są szczerzy. Bardziej nawet niż ty.

- Nigdy bym cię nie okłamał, Tae.

- Zostawiłeś mnie.

- Przecież wiesz, że musiałem jechać na warsztaty i tak przyjechałem wcześniej.

Przez kolejną minutę panowała jedynie cisza.

- Ale nie dlatego, że tęskniłeś.

- Tęsknię za tobą zawsze, ale życie na tym polega, że czasem trzeba się rozstać. Przecież o tym wiesz.

- Wiem, nic nie poradzę, że tak mnie to boli. I zaczynam wtedy robić głupoty...

- Bo masz nadzieję, że szybciej wrócę?

- Że w ogóle wrócisz.

Yoongi zmarkotniał przysłuchując się wymianie zdań. Tae robił wszystko dla innych, albo przez innych, a już najbardziej przez Jimina. Miał wrażenie, że Kim nie potrafiłby żyć sam dla siebie, radzić sobie i żyć jak zwyczajny indywidualny człowiek. Jego przywiązanie było tak silne, tak bardzo polegał na innych, że wystarczyła chwilowa rozłąka, by w jego głowie pojawiały się myśli dziwaczne, nielogiczne, pokierowane potrzebą zwrócenia na siebie uwagi, nawet poprzez krzywdę. Nie z jakiegoś narcystycznego przymusu, ale tęsknoty za drugim człowiekiem, braku wiary we własne możliwości, w swoją sprawczość.

W tej kolorowej, wesołej postaci znalazło się miejsce dla takiej ilości smutku, nigdy tak o tym nie myślał. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego samotnik taki jak on, prędzej potrafiłby wygrzebać się z głębokiego dołka, niż pozytywny, pełen energii i dziecinnej niewinności Tae?

- Dlaczego tak mówisz, Taeś? Wiesz, że to mnie rani?

- Nie chcę cię ranić, nikogo nie chcę. Dlaczego ciągle i ciągle robię wszystko źle?

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz