Yoongi wszedł do cichego mieszkania, starając się nie hałasować, bo zanim zdołał wydostać się z zachłannych rąk Hobiego, zbliżała się 24. Światła w korytarzu i salonie były zgaszone, nawet Holly nie przybiegł się z nim przywitać. Z pewnością spał razem z Tae w jego łóżku, a on będzie zmuszony zająć kanapę.Znał Taehyunga niecałe 5 miesięcy, lecz mógł powiedzieć o nim kilka rzeczy, których na pierwszy rzut oka nie zauważali obcy. Na przykład bycie straszną przylepą, do obcych trzymał dystans, był odrobinę zaborczy i zazdrosny, głównie o Jimina. Ale kiedy ktoś wytrzymał z nim dłuższy czas lub od pierwszego wejrzenia wpadł w jego gust (tak jak Yoongi) to z trudem dało się go od siebie odgonić. Znajomych traktował jak przyjaciół, a nawet braci i siostry, bezgranicznie ufnie powierzał swoje tajemnice i wierzył w praktycznie wszystko, co zostanie mu powiedziane.
Dało się do tego przywyknąć po jakimś czasie, ale bardzo ekscentryczng charakter Tae niektórych dziwił, a momentami nawet przerażał.
Ostrożnie przeczłapał po korytarzu, nasuwając na stopy ciepłe kapcie. Gdy przekroczył próg salonu, do jego wrażliwych uszu dotarł sciszony głos rozmów. Na kanapie leżała kurtka Jimina, a na krześle wisiał błękitny plecak.
Do nogi wreszcie podbiegł Holly przywitać się wesołym machaniem ogonkiem, oparł łapki na nodze Mina i cichutko pisnął spragniony uczuć. Uśmiechnął się i schylił, żeby pogłaskać pupila, równocześnie nie mogąc powstrzymać ciekawości przed podsłuchiwaniem wymiany zdań.
- Nie możesz siedzieć na głowie hyunga, a tam bardziej wciskać się między niego, a Hobiego. I to dosłownie, z tego co widzę.
- Oni nie mają nic przeciwko - głos Tae wydawał się odrobinę płaczliwy.
- To że ci tego nie mówią, nie znaczy, że tak nie myślą.
- Są szczerzy. Bardziej nawet niż ty.
- Nigdy bym cię nie okłamał, Tae.
- Zostawiłeś mnie.
- Przecież wiesz, że musiałem jechać na warsztaty i tak przyjechałem wcześniej.
Przez kolejną minutę panowała jedynie cisza.
- Ale nie dlatego, że tęskniłeś.
- Tęsknię za tobą zawsze, ale życie na tym polega, że czasem trzeba się rozstać. Przecież o tym wiesz.
- Wiem, nic nie poradzę, że tak mnie to boli. I zaczynam wtedy robić głupoty...
- Bo masz nadzieję, że szybciej wrócę?
- Że w ogóle wrócisz.
Yoongi zmarkotniał przysłuchując się wymianie zdań. Tae robił wszystko dla innych, albo przez innych, a już najbardziej przez Jimina. Miał wrażenie, że Kim nie potrafiłby żyć sam dla siebie, radzić sobie i żyć jak zwyczajny indywidualny człowiek. Jego przywiązanie było tak silne, tak bardzo polegał na innych, że wystarczyła chwilowa rozłąka, by w jego głowie pojawiały się myśli dziwaczne, nielogiczne, pokierowane potrzebą zwrócenia na siebie uwagi, nawet poprzez krzywdę. Nie z jakiegoś narcystycznego przymusu, ale tęsknoty za drugim człowiekiem, braku wiary we własne możliwości, w swoją sprawczość.
W tej kolorowej, wesołej postaci znalazło się miejsce dla takiej ilości smutku, nigdy tak o tym nie myślał. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego samotnik taki jak on, prędzej potrafiłby wygrzebać się z głębokiego dołka, niż pozytywny, pełen energii i dziecinnej niewinności Tae?
- Dlaczego tak mówisz, Taeś? Wiesz, że to mnie rani?
- Nie chcę cię ranić, nikogo nie chcę. Dlaczego ciągle i ciągle robię wszystko źle?

CZYTASZ
Kartka papieru 2| Sope
Fanfiction|Zakończone| Druga część opowiadania o bibliotekarzu Yoongim i nieznośnej przylepie Hoseoku , których losy połączył przegrany zakład i ciągnący się za nim przypadek. Od pierwszego spotkania chłopaków mija pięć miesięcy. Hobi staje przed trudnym wyb...