27.

1.5K 192 127
                                    


- Jeszcze pianki! - Tae dorzucił do koszyka kolejną paczkę słodkości.

- Po co aż tyle? Przecież Yoongi hyung i tak nie lubi słodyczy.

- Ale Hobi hyung lubi.

- I sam zje trzy paczki żelek, cztery czekolady, dwa pudełka mochi i pianki?

- No tak, trochę za mało. Czekaj, znajdę jeszcze coś dobrego - pokiwał głową Kim i z zapałem ruszył w dalsze poszukiwania. Jimin oparł głowę na rączce wózka, do której przywiązał dwie smycze. O ile Holly grzecznie siedział przy jego nodze, tak Mickey piszczał za Tae, próbował z całych sił urwać się i polecieć za nim.

Jedna z pań układających puszki w pustej szafce, patrzyła kątem oka na szalejącego psa. No co, nie mieli zakazu wprowadzania zwierząt, a przecież nie mogli zostawić dwóch małych piesków na takim mrozie.

Wizyta w sklepie z Tae równała się zabraniu na zakupy sześciolatka. Chciał każdą rzecz, która wpadnie mu w oko. Z tym, że dziecko pytało, czy mama zechce mu to kupić, a Tae po prostu zbierał wszystko jak leci i wrzucał do wózka. Hamował się dopiero, gdy przypomniał sobie, że za większą część zakupów musi zapłacić Jimin, bo on miał tylko to, co zarabiał dorywczo w weekendy. Park nie lubił mu o tym przypominać, ale czasem niestety musiał.

- Mickey, przestań... Zaraz wróci - próbował uspokoić psa, a pani rozstawiając puszki zachichotała pod nosem.

- Widzę dużo obowiązków - powiedziała, gdy przejeżdżał obok niej.

- A nie, to tylko tak wyjątkowo - odparł nieśmiało.

Niechcący z dłoni wymsknął mu się wózek, kiedy sięgał po butelkę wody. Mickey wraz z czterokołowym ,,pojazdem,, i całą jego zawartością wypruł w stronę, gdzie zniknął Tae. Na nieszczęście po drodze napotkał nieznajomą twarz, rzucił się na biedną dziewczynę, która straciła równowagę i przewróciła się razem ze wszystkimi puszkami

- Mickey! Przestań! - Jimin ruszył na pomoc. Oderwał psa od dziewczyny i wsadził go do koszyka. Ten nadal próbował wyskoczyć ze środa, ale zakupów było za mało, żeby dostał do krawędzi - nic pani nie jest? - pomógł jej się podnieść, kiedy nie mogła przestać się śmiać. Zaraz potem pobiegł za puszką, która przeturlała się aż pod drugi regał.

- W porządku. Zaraz sobie jej poszukam. Nie musisz się schylać, wstań proszę - powiedziała, widząc jak Jimin rzuca się na kolana, aby wyciągnąć puszkę.

- Przepraszam, ten pies to demon. Nie wiem skąd ma tyle energii - próbował się tłumaczyć. Zachowanie Mickyego od dawna pozostawało dla niego zagadką. Był równie nieobliczalny jak Tae.

- Małe pieski już tak mają, chociaż twój pudelek jest bardzo spokojny - pochwaliła Holly i pogłaskała brązowe futro. Mickey mało co nie oszalał z zazdrości.

- Nie, żaden z nich nie należy do mnie. Pomagam chorym przyjaciołom.

- Jak miło z twojej strony - uśmiechnęła się - zwykle chłopcy nie przyznają się, że pożyczają pieski. Bo wiesz, łatwiej tak kogoś poderwać podobno.

- No może i tak. Ja nikogo nie podrywam i to od kilku lat - zarumienił się. Chciał już odejść i szukać Tae.

- Rozumiem - ostatni raz podrapała pod pyszczkiem Holly - to ja nie przeszkadzam w zakupach.

- Przepraszam za niego.

- Jest taki słodki, że wszystko mu wybaczę. I nie tylko jemu - puściła oczko i odeszła, biorąc pod pachę puste pudełko po puszkach. Kwitnące, rumiane ciepło zagościło na jego policzkach. Czym prędzej dorzucił do koszyka Holly i popędził szukać swojego chłopaka.

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz