28.

1.6K 180 61
                                        

Zanim poczuli się lepiej przyszedł czwartek. Przez ten czas biblioteka musiała być zamknięta, bo młodsza Pani Wong nie rwała się do siedzenia cały dzień za biurkiem i wypożyczania książek. Ogólnie, kiedy rozmawiał z nią  przez telefon wypowiadała się bardzo rzeczowo i raczej nieprzychylnie na temat biblioteki. Widać, że pomysł z utrzymaniem instytucji był jej wybitnie nie na rękę i nie była też chętna, aby jej mama przychodziła do pracy. Podobno również złapała przeziębienie i kompletnie ją to uziemiło. Cały tydzień męczyło go więcej telefonów niż zwykle. Tylko mama dobijała się do niego trzy razy i zrobiła nawet przesyłkę z domowymi wyrobami na przeziębienie, bo stwierdziła, że do Seulu nie przyjedzie za żadne skarby świata, bo aż mdli ją na samą myśl o podróży. Nienawidziła tego miasta, bardziej niż przejmowała się chorobą swoich "synków". Mama Min nie nazwała Hobiego swoim synem, ale zrobiła to siostra Yoongiego, ponieważ traktowała go lepiej niż biologiczne dzieci. W sumie to nie powiedzieli jeszcze wprost, że są razem, ale to wisiało w powietrzu i chyba nawet ślepiec, by zauważył, a mama wiedziała prawdopodobnie od wigilii. 

Nadszedł piątek. Hobi był już oficjalnie zapisany na dwa z trzech wybranych kierunków i czekał na wyniki rekrutacji. Egzamin sprawnościowy miał odbyć się dokładnie pierwszego kwietnia, czyli za dwadzieścia dziewięć dni. Tak, Yoongi odliczał je, żeby mentalnie przygotowywać się do tej daty. Chyba zaczynał się powoli dobudzać, skoro nachodziły go takie myśli. Przyklejony do ulubionej poduszki, na której pozwalał spać tylko Hobiemu, starał się ponownie odpłynąć w krainę snów, żeby jeszcze przez godzinę nie myśleć o niczym związanym z życiem. Nie udało się, bo zapach rozchodzący się po mieszkaniu był zbyt piękny i realny, aby potrafił go zignorować. Zainteresowany uchylił jedną powiekę, słysząc jak do pokoju wchodzi Hobi. Tyle wystarczyło, żeby porządnie się zdziwić. 

Aż podniósł się z wrażenia. 

Hobi trzymał w dłoni talerz z puszystymi naleśnikami z nutellą i jagodami. Jego usta wypełniły się na ten widok śliną. Dołożyć do tego fakt, że chłopak nie miał na sobie koszulki, choć jeszcze wczoraj był chory... właśnie.

- Czemu chodzisz taki roznegliżowany? Skoro jesteś już taki zdrowy, to mogłeś iść do pracy. 

- Po pierwsze, to dostałem zwolnienie na cały tydzień. Raemi powiedziała, że jak przyjdę wcześniej i ją zarażę, to oddam jej za lekarza i będę płacił za każdy dzień jej zwolnienia. 

- A po drugie? 

- Po drugie wiedziałem, że ci się spodoba - wyszczerzył się i podał mu talerz oraz widelec. 

- Byłeś na zakupach? 

- Byłem. Specjalnie wstałem o szóstej - pochwalił się. 

- Ok... co jes... dobra, już wiem - uśmiechnął się i przymknął powieki. Szczerze to miał nadzieję, że wszyscy zapomną, w tym i on. Specjalnie nie ustawiał daty urodzin na żadnych mediach społecznościowych, ani nikomu się tym nie chwalił, żeby nie musieć słuchać formułek życzeń, uśmiechać się i dziękować, a już najbardziej odbierać telefonów z życzeniami. Rozmowy przez telefon to jego trauma. 

- Wszystkiego najlepszego, skarbeczku! - pochylił się nad nim i złożył soczystego całusa na spierzchniętych przez noc wargach. 

- Dziękuję - zarumienił się - ale mam nadzieję, że nie mówiłeś chłopakom...

- Żeby nam zepsuli ten dzień? Za kogo ty mnie masz, hyung?

- Za paplę - zaśmiał się i odkroił kawałek naleśnika. 

- W tak ważnych sprawach moja buzia zamyka się na kłódkę - żeby to potwierdzić, przekręcił niewidzialny kluczyk na swoich wargach.

- Naleśniki są pyszne - rozmarzył się nad boskim jedzeniem. Od dziecka nie lubił słodyczy, ale naleśniki Hobiego były tak pyszne, że zawsze robił dla nich wyjątek. Mógłby je jeść nawet same. 

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz