8.

1.6K 177 37
                                        

- A pan do kogo? - w drzwiach przywitała go zaspana mama.

- Jeon Jungkook, komornik. Bardzo mi miło - potarł swędzące oczy, ledwo patrzył przez mikroskopijne szparki.

- Ty się ciesz, że za godzinę wychodzę do pracy. Jak wrócę to pogadamy.

Nie odpowiedział, tylko wyminął ją, wsuwając się w szparę między drzwiami, wreszcie zanurzając się w przyjemnym cieple. Pierwszym obranym kierunkiem był jego pokój i łóżko.

- Może najpierw się przebierzesz, a nie w brudnych ubraniach w pościel - od razu wyczuła jego zamiar.

- Czyste są.

- Na pewno, po całonocnym włóczeniu się. Do łazienki.

Jakimś cudem nie zasnął z głową ułożoną na pralce, ani w zlewie, tylko dotarł do łóżka przebrany w piżamę. Mógł zostać u Jina, ale wolał uniknąć sprzątania po imprezie i zmyć się, kiedy akurat on i Namjoon nie patrzyli. I tak byli zbyt pijani, by go zatrzymać. Zanim zamknął oczy, sprawdził jeszcze w kalendarzu, czy i o której ma dzisiaj trening. Okazało się, że spokojnie może spać do szesnastej. Z uśmiechem przytulił się do poduszki w marchewki i zasnął w niemalże sekundzie.

- Kook, zjesz coś? - obudził go przytłumiony głos. Musiało być późno, skoro tata martwił się i go budził.

- Która godzina? - mruknął sennie.

- Zaraz czternasta, nie masz dzisiaj treningu?

- Mam, zaraz wstanę.

- A co z jedzeniem?

- Zjem co masz.

Tata z pewnością nie będzie mu robił wyrzutów. Tak się składa, że z jego starszego był człowiek z duszą na ramieniu. Choćby waliło się i paliło zawsze starał się go zrozumieć, załagodzić spór, czy znaleźć odpowiednie rozwiązanie problemu. Kook wiele razy przekonał się, że ojciec jest jedyną osobą na świecie, której może zaufać w stu procentach i która przenigdy go nie skrzywdzi i choć czasami myślał, że byłyby cudownie zaufać tak samo mocno komuś nowemu, zawsze wracał do punktu wyjścia. Teraz dorósł i nauczył się, że jedna osoba, dla której jesteś najważniejszy, warta jest więcej niż dziesiątki pewnych tylko, gdy jest im to na rękę.

- Mama dzwoniła do ciebie w nocy - odezwał się, kiedy jedli razem spaghetti do starych odcinków Top gear.

- Musiałem nie słyszeć. Graliśmy w pingponga, było głośno.

- Wolałbyś nie słyszeć co tu pomstowała. Jakby nie miała zmiany, to pewnie zabroniłaby ci treningu. Nie możesz tak robić Kook, martwiliśmy się.

- Mówiłem, że będę całą noc u Jina.

- Wiesz, co ona myśli o Jinie. Z resztą on też nie odbierał. Dopiero Namjon to zrobił.

- Gadała z Namjoonem?

- Zapytała tylko, czy tam jesteś. Spokojnie, nie przesłuchiwała go.

- Namjoona akurat mogła, gorzej z Jinem. Nie dałby mi żyć potem.

- A z nim to wszystko w porządku?

- W sensie?

- Czasem zachowuje się jakby miał nie po kolei w głowie.

- Tato...

- No co? Tak tylko mówię, to co mi się wydaje.

- Ja tam go lubię. Dzięki niemu zdałem matmę.

- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że to nie Namjoon przygotowywał cię na te wszystkie testy.

- Zmieniali się.

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz