21.

1.5K 171 90
                                        


- Dlaczego nie podajecie na lewo?! - Syungwin był wściekły. Piłka omijała go jak pies jeża, a specjalnie założył dzisiaj nowe korki. Cóż z tego, skoro nie miał okazji przyjąć nawet jednego podania.

- No to wyjdź bardziej do przodu! Bramkarz cię nie zje! - krzyknął z drugiego końca boiska Nawon.

Syungwin pokazał mu środkowy palec i przesunął się kilka kroków w stronę bramki, nadal bardzo niepewnie. Jego zachowanie można było określić tylko w jeden sposób - chojrak na pokaz. Tak samo było z podjudzaniem do konfliktów podatnego Jungkooka i szybka ewakuacja, kiedy robiło się gorąco, a nawet ostre wyparcie podczas przesłuchania przez nauczycieli. Po ostatnich zawodach przestali się ze sobą zadawać, co więcej Syungwin nieustannie starał się podkopywać pod Jungkookiem denerwujące dołki, niezbyt głębokie, ale wystarczające, żeby zwichnął nogę. Zajmowanie szafki w szatni, wyrzucenie z drużyny w Kosmicznej wojnie, gdzie niewiadomo jak zdobył pozycję lidera, ogryzek w plecaku, pokruszona kreda w butelce z wodą. Dziecinne, ale bardzo w stylu Syungwina. Właściwie tylko dzięki namowom Chenga, Jungkook zrezygnował ze srogiej zemsty. Kapitan nie zgodził się też wyrzucić go z drużyny za namową Jeona, ponieważ jak uważał, to byłoby faworyzowanie.

Bo Cheng miał w sobie silne poczucie sprawiedliwości. I chyba właśnie dlatego został kapitanem drużyny. Nie wybrano go demokratycznie, zrobił to trener, bo uznał go za najbardziej sprawiedliwego i bezstronnego, a dodatkowo miał nadzieję oraz sugestię od szkolej pedagog, że odpowiedzialne stanowisko mogłoby Chengowi pomóc. Wszystko przemawiało za jego kandydaturą, a chłopcy z drużyny przyjęli to z aprobatą. Kapitan przecież miał najwięcej obowiązków i musiał zajmować się organizacją wyjazdów razem z trenerem, zbiórką kasy, ustalaniem godzin treningów i tak dalej. Dla niektórych taki ciężar byłby nie do udźwignięcia przy jednoczesnej nauce i całym nastoletnim życiu, ale Cheng świetnie sobie ze wszystkim radził.

Teraz, po dwóch latach, drużyna nie wyobrażała sobie innego kapitana.

Syungwin dostał swoją upragnioną szansę, ale długo nie zabawił z piłką pod nogą, zaraz został wykiwany przez najszybszego z drużyny Yongjay. Nowy nabytek ich drużyny, trafił do składu zaraz po przegranych zawodach i w sumie przydawał się, zwłaszcza w tym tygodniu, kiedy Jungkook postanowił nie pokazywać się na boisku i nawet nie uprzedzić o tym łaskawie nikogo z drużyny.

Wszyscy, oprócz Syungwina, który wyczuł swoją okazję w nieobecności Kooka, przejmowali się brakami w składzie. Za to Chenga martwiło co innego. Kompletny brak odzewu. Już nie przejmował się tym, czy się narzuca, dzwonił i pisał po kilkanaście razy dnia, ale odpowiedź miał ciągle taką samą, czyli jej brak.

Wczoraj jego cierpliwość sięgnęła zenitu i zwrócił się o pomoc do  kumpli Kooka spoza szkoły. Przed spotkaniem z Taehyungiem wypił ogromny kubek melisy, a serce i tak odbijało się od jego żeber, jakby miało zamiar je porozrywać. Kiedy okazało się, że wybrał najmniej odpowiednie źródło informacji i dostał polecenie szukania kolejnego, tym razem dużo poważniejszego, starszego i trochę strasznego na pierwszy rzut oka mężczyzny, naprawdę zwątpił w powodzenie misji.

Przemógł się jednak i najuprzejmiej jak potrafił, poprosił bibliotekarza o kilka informacji. Dowiedział się tego, czego obawiał się najbardziej. Oni również nic nie wiedzą. Teraz od zwyczajnego niepokoju wskoczył na poziom wyżej, do lekkiej paniki. Nie umiał skupić się na grze, herbaty i tabletki ziołowe przestały pomagać i obawiał się, że będzie musiał wrócić do leków na receptę.

Ale nie dawał się zwariować. Miał zamiar to przeczekać, a kiedy Kook wróci, obrazić się na kilka dni, ze wcześniejszą reprymendą w stylu kapitana.

- Cheng! - zatrzymał go jeden z chłopaków, kiedy schodzili już do szatni po zakończonym treningu - i co? Wiesz co z Kookiem?

- Nie, nadal nic. Ale pewnie niedługo się znajdzie - poinformował i podniósł na duchu jednocześnie, zmęczonego Chana.

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz