Już sam nie wiedział co robić najpierw - wściekać się, rozpłakać, czy iść napić. Właśnie dziś odwróciła się od niego jedyna osoba w szkole, dla której jeszcze coś znaczył. Niezależnie od tego, czy lubił to znaczenie, czy nie.Bang wezwał go na rozmowę, po raz pierwszy od incydentu ze zwichniętą ręką jednego z uczniów, którą to zbagatelizował, a jak się okazało była złamana. Dał mu wtedy upomnienie na piśmie, które wrzucił do kosza zaraz po wyjściu z gabinetu. Twierdził, że to tylko formalność, ale na następny raz ma nie odsyłać uczniów do pielęgniarki bez opieki i zbadania sprawy. Obiecał, że się poprawi.
Teraz jednak Bang od progu powitał go poważną miną, nie zapowiadającą nic dobrego. Kazał mu usiąść i niczym zawiedziony ojciec wyjaśnił, że tych pogłosek i skarg nie może bagatelizować. Podobno po szkole niosła się wieść, że Kim Seokjin napastuje nieletnich, a z jednym z nich wiąże go intymna zażyłość. Ktoś usłyszał informację, że całował się z uczniem, a to pociągnęło za sobą lawinę podejrzeń, plotek, kłamstw i szyderstw.
Próbował się tłumaczyć, nawet rzucał jakieś obietnice, że to wszystko wyprostuje, ale Bang nie mógł dać mu kolejnej szansy i chyba jego hipoteza a propos słabości Banga się potwierdziła, bo wydawał się wręcz zaborczy, a może i zazdrosny. Absurd, prawdziwy, kretyński absurd.
Bang dał mu wypowiedzenie. Jednocześnie zapewnił, że napisze pozytywne świadectwo pracy i bez problemu znajdzie zatrudnienie w innej szkole, nawet polecił mu jedną z prywatnych szkół, w której miał udziały. Lecz za pogłoski i plotki nie odpowiada. Wieść szybko się niesie, a w środowisku edukacyjnym zwłaszcza.
Nie miał złudzeń, że mimo wszystko ciężko mu będzie znaleźć pracę w zawodzie.
A może już tego nie chciał?
Ile można użerać się z dziećmi, które za lata poświęceń, wbiją ci nóż w plecy kłamliwymi pomówieniami? Nie mniej jednak podziękował Bangowi za czas, który mógł spędzić w jego placówce i przeszedł korytarzem, jakby chciał pomordować Bogu ducha winnych pierwszaków wzrokiem.
Nikt oprócz jego, Jungkooka i Namjoona o pocałunku nie wiedział. Nam był zbyt miękki i honorowy, żeby zrobić mu takie świństwo. Nie podejrzewał go i to nie tylko ze względu na uczucie, którym go darzył, ale przede wszystkim charakter Kima. Rozsiewanie plotek, to bardzo nie w jego stylu.
Dużo bardziej skłaniał się w stronę Kooka. Chłopak nawet nieumyślnie mógł coś wypaplać, pochwalić się, powiedzieć coś w żartach, albo w ogóle rzucić mu świnię pod nogi. Nie rozmawiali od dnia pocałunku, choć młodszy wysyłał mu jakieś pojedyncze wiadomości z prośbą o spotkanie. Nie odpowiadał na nie, bo nie miał ochoty rozmawiać i rostrząsać tę sprawę. Myślał, że rozejdzie się po kościach, a Nam zrozumie ile dla niego znaczy, że Kook to jedynie błahostka, z którą sobie poradzą. Tylko dziecko.
Nam się jednak zawziął i uparcie uciekał od odpowiedzialności za relację, jaką stworzyli. Zostawił go, jakby co najmniej zdradził z dwójką facetów, na ich wspólnym łóżku, pod jego kocykiem z dzieciństwa.
Czuł, że to Kook. Tym bardziej, że na ich wspólnej konwersacji przygruchał sobie nowego fagasa. Nie długo zajęło mu znaleźć pocieszenie. Po tamtym pocałunku twierdził, że kocha go od lat i jest gotów na każde poświęcenie, że uważa go za swój ideał, że na ich spotkania cieszy się jak dziecko, że chciałby zawsze móc go oglądać, całować i wielbić, to jaki jest idealny.
Tyle obrzydliwych kłamstw.
...
Kook wracał z poprawy sprawdzianu z chemii. Nie napisał wszystkiego, ale przynajmniej wiedział o co chodzi w zadaniach, przeczytał ich treść i skupił się na rozwiązaniach. Czuł się dużo pewniej niż ostatnim razem. Nawet jeśli dostanie dwóję albo tróję, to przynajmniej o własnych siłach.

CZYTASZ
Kartka papieru 2| Sope
Fanfiction|Zakończone| Druga część opowiadania o bibliotekarzu Yoongim i nieznośnej przylepie Hoseoku , których losy połączył przegrany zakład i ciągnący się za nim przypadek. Od pierwszego spotkania chłopaków mija pięć miesięcy. Hobi staje przed trudnym wyb...