- Panie Kim?- Hmm...
- Czy moglibyśmy przełożyć sprawdzian na za tydzień?
Dopiero co wrócił z dwu tygodniowego chorobowego, a już go te małe gady otaczały z każdej strony. Mieli czternaście dni wolności na zastępstwie, ale okazuje się, że to wciąż za mało, żeby nauczyć się jednego działu z geometrii.
- Nie.
- Ale dopiero co pan wrócił. Może jeszcze źle się pan czuje i chciałby pan sobie odpocząć od sprawdzania klasówek?
- Ty się o moje zdrowie nie martw, tylko o swoje oceny. Sprawdzian jest jutro. I tak został przeniesiony o tydzień, bo miałem go robić w tamten poniedziałek. A teraz na przerwę, bo chcę iść na kawę.
Miał nadzieję, że wyraził się jasno. Smarkacze nie będą go ustawiać, wystarczy, że goście, których miał za kumpli chcieli go pouczać i sterować jego życiem.
Jak zwykle stanęli po stronie Namjoona, bo przecież mógł być tylko jeden winny. Nikomu nawet nie chciało się dowiedzieć prawdziwej wersji wydarzeń. Wszystko co złe automatycznie lądowało na jego barkach, kiedy to innych się wybielało.
Dlaczego Yoongi nie wspomniał nic o Jungkooku? Przecież to od niego zaczęła się ta cała farsa.
Czy naprawdę zrobił coś niewybaczalnego? To była zwykła propozycja. Nie rozkazywał, nie wymagał, nie namawiał. Uszanował jego zdanie już na początku, dając mu możliwość wyboru.
Ale przecież święty Kim Namjoon bym nieskalany i nietykalny. Szkoda tylko, że on wyszedł na największą z możliwych gnid. Nawet nie pozwolił się wytłumaczyć ani przeprosić, po prostu sobie go odpuścił, jakby te miesiące spędzone razem nie miały żadnego znaczenia.
Chciał być z Namjoonem. Kochał go, ale jego skrajnie różny pogląd na związek nie pozwalał im się w niektórych kwestiach dogadać i wychodziły przez to właśnie takie sytuacje, w jakiej są teraz. Co prawda obiecał, że nie będzie nikogo poza Namem, ale reakcja jaką sprezentował mu młodszy była na wyrost niesprawiedliwa i przesadzona.
Kiedy odważny przedstawiciel grupki dzieciaków, którzy za wszelką cenę chcieli przełożyć sprawdzian, zniknął, Jin zebrał wszystkie swoje rzeczy i ruszył prosto do automatu po codzienną dawkę kofeiny. Pierwszy raz od tygodnia wstał o przyzwoitej godzinie, umył się, ogolił i ubrał. Właściwie tylko dlatego mógł uznać ten dzień za produktywny. To, że zjawił się w pracy, to tylko akt dobrej woli. Bang i tak nie miał mu za złe chorobowego. Szkoda, żeby jeszcze nie można było sobie pochorować w tym kraju.
Wrzucił do automatu monetę i wybrał kubek dużej latte. Nie smakowała zbyt dobrze, ale do najbliższej kawiarni miał dziesięć minut drogi, a przerwa trwała piętnaście, ze standardowymi pięcioma na jego spóźnienie. Wziął papierowy kubek wypełniony parzącym napojem i miał zamiar w spokoju wypić ją przy papierosie.
- Hyung!
Znał ten głos. Słodki, lecz nie kobiecy. To mogła być tylko jedna osoba. Niechętnie odwrócił się w stronę, z którego dobiegało wołanie.
Widział go już z daleka, choć nie różnił się specjalnie od uczniów. Taki sam niski, pucołowaty chłopczyk, bardziej niewinny od niektórych dziewcząt.
- Cześć hyung. Dzięki, że poczekałeś.
- Cześć - spojrzał na niego nieprzychylnie. Choć Jimin i tak był w tym konflikcie tym bardziej bezstronnym, a nawet z tego co pamiętał, to chyba był pokłócony z Kookiem, więc on i Tae mogli stać jego jedynymi sojusznikami.

CZYTASZ
Kartka papieru 2| Sope
Fanfiction|Zakończone| Druga część opowiadania o bibliotekarzu Yoongim i nieznośnej przylepie Hoseoku , których losy połączył przegrany zakład i ciągnący się za nim przypadek. Od pierwszego spotkania chłopaków mija pięć miesięcy. Hobi staje przed trudnym wyb...