50.

1.4K 167 204
                                    


- Ja nie wiem, czy to dobry pomysł - pokręcił głową Cheng.

- Stary, nie ufasz mi? - wzniósł tęczówki ku górze Kook.

- Zależy w jakiej kwestii...

- Na przykład w tej. 

- No w tej, to nie bardzo. 

- Przecież to moje ciało i mogę z nim robić co chcę. 

- Ale to nie za wcześnie?

- A kiedy będzie odpowiedni moment? Jak będziemy już starzy i zramolejemy?

- No nie, ale chociaż za rok?

- Nie! Ja chcę tu i teraz. 

- Zachowujesz się jak bachor. 

- A ty jak staruch. 

- Możenie się łaskawie zdecydować i zamknąć drzwi, bo mi przeciąg łeb urwie - wtrącił się między ich dyskusję właściciel salonu. 

- Po co wy tam stoicie? Ja już wzór wybieram - kiwnęła na nich Raemi. 

- Cheng się zapiera - poskarżył na starszego Kook. 

- Przecież to nie jego będą dziarać. 

- Jest przewrażliwiony na punkcie wszystkiego. 

- Obiecałeś Hobiemu - spróbował ostatni raz Cheng, łapiąc go za rękaw kurtki. 

- Tylko malutki wzór, nawet nie zauważą - wyrwał się. 

- Babe, ja zrobiłam pierwszą dziarę u tego oto mistrza - mówiąc to, przytuliła się do pleców ogolonego na łyso, wytatuowanego od stóp do szyi Japończyka - kiedy miałam piętnaście lat. Znamy się jak łyse konie i mogę ci obiecać, że krzywdy twojemu chłopakowi nie zrobi. 

Cheng naburmuszony zarumienił się jak małe bobo po kąpieli i burknął coś pod nosem, że Kook wcale nie jest jego chłopakiem. Sam zainteresowany nie zwracała uwagi na dyskusję i dalsze przekonywanie Chińczyka, bo skupił się na przeglądaniu wzorów ukazanych na zwykłych kartkach w grubych segregatorach. Było ich tak dużo, że nie wiedział na czym zawiesić wzrok. 

Ostatnie kilka dni odchorował, ale tamta noc nad rzeką coś w nim przełamała. Wprawdzie zażycie leków Chenga traktował jako ostateczność, lecz sama kradzież i myśl, że byłby gotów to zrobić, uświadomiła mu jak kruche jest życie, jak szybko może się zakończyć, z własnej woli, bądź nie. Dlatego nie chciał czekać z takimi planami, jak zwykły tatuaż. Znajoma Hoseoka załatwiła mu tatuażystę od ręki, mimo, że nie przekroczył jeszcze pełnoletności. 

- Co on taki cykorek? - zapytała Raemi, pochyliwszy się nad tym samym segregatorem co on. Z jej ust poczuł zapach gumy truskawkowej, a włosy niosły woń bzu. Gdyby nie to, że najpewniej wolał facetów, a konkretnie to jednego faceta, to może nawet wpadłaby mu w oko. Lubił odważne dziewczyny. 

- Opiekuńczy typ człowieka, co poradzisz. 

- Zawiało nudą. 

- Idzie przywyknąć. 

- Ja was słyszę, jakby co - powiedział dalej obrażony Cheng. Nawet nie wchodził głębiej do salonu, tylko usiadł przy drzwiach jak ochroniarz. 

- Nie podsłuchuj, panie wielki - zwróciła się do niego Raemi - na początek weź coś małego, ale bez przesady, nie bądź cipa. 

- Nie boję się bólu. 

- No ja myślę. 

Cheng zagryzł wargę. Ani trochę nie podobała mu się ta cała Raemi i aż dziwne, że ktoś tak miły jak Hobi hyung przyjaźni się z tą panią "wiem lepiej niż ty, nawet tego czego nie wiem". 

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz