26.

1.4K 176 51
                                    

Najciszej jak potrafił uchylił drzwi i odłożył klucze na szafkę w przedpokoju. W mieszkaniu było cicho i ciepło, co napawało go dobrą myślą, że jednak się udało. Szybko rozebrał się z kurtki i butów. Teraz tylko dotrzeć do łóżka i udawać niewiniątko, a gdyby co zgrywać głupa, że był w łazience. Prześlizgnął się na płytkowej podłodze puchowymi skarpetami i wpadł do największego pokoju, gdzie przy stole siedział Yoongi. 

Zamarł, jakby miało mu to w czymś pomóc. Może jeśli zastygnie w bezruchu i na dodatek zasłoni oczy, to chłopak nie zareaguje. Yoongi spokojnie przeglądał telefon i popijał kawę z największego kubka jaki znalazł w szafce - wysoki, żółty, w prążkowane wzory,  z postacią kurczaka. Gdyby nie bezpośrednie zagrożenie życia, to pewnie by nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Słoneczny kubek miał się nijak do bladej twarzy, czarnych dresów i równie czarnej koszulki. Nie wspominając o czarnych jak kawa w kubku, włosach i cieniach pod oczami. 

Zdradziło go swędzące uczucie w nosie i skutkujące nim potężne kichnięcie. Aż zatoczył się od siły z jaką wypuścił powietrze z obolałego gardła. 

- Dobrze ci tak - powiedział spokojnie Yoongi i napił się łyka kawy. 

- Hyung, kichnięcie prawie oderwało mi głowę. 

- A co za różnica, i tak jej nie używasz.

- Musiałem ratować przyjaciela. To był szczytny cel - przysiadł nieśmiało na przeciwko Yoongiego. 

- Teraz przez cały tydzień nie wyjdziesz z łóżka, a przez to i ja. 

Hobi uśmiechnął się pod nosem, czego Min nie mógł przepuścić. Schylił się po miękkiego kapcia i rzucił nim prosto w głowę młodszego. Ten zareagował otwartym śmiechem. 

- Jak chcesz to mogę wrócić do siebie i tam odchorować - zaproponował. 

- Tak i ciekawe kto się będzie tobą opiekował. 

- Jestem już duży. 

- Duży może i tak, ale dojrzały w ogóle. Duże dziecko. 

- Przepraszam, hyung. Wiesz, że to była sytuacja awaryjna - złagodniał, podając właścicielowi kapcia przez stół. 

- No to mów czego się dowiedziałeś, skoro ta akcja ratunkowa  nie mogła poczekać chociaż do jutra - westchnął Yoongi. Wstał, żeby nastawić wodę na herbatę. Tylko ją miał w asortymencie leczenia, zanim Jimin i Tae nie przyniosą leków - jak już wyszedłeś, to mogłeś wstąpić do apteki. 

- Ta na naszym osiedlu była zamknięta. 

- Co z Namjoonem? 

- Zerwał z Jinem. Nie powiedział mi co się stało, ale ten idiota znowu musiał mu zajść za skórę i to poważnie. Nam może i trochę histerycznie podchodzi do sprawy z Jinem, ale w takim stanie jeszcze go nie widziałem. Wygląda gorzej niż my obaj razem wzięci. 

- Jest ktoś z nim?

- Rodzice i siostra, ma się kto nim opiekować. 

Pełny kubek parującej herbaty z miodem zapachniał mu pod nosem. Uśmiechnął się błogo, mimo wspomnienia cierpiącego przyjaciela. Nie chciał wyciągać nic na siłę, a chyba jedynym lekarstwem dla Nama był teraz czas. Wszystko powie, nie był typem człowieka trzymającym w tajemnicy swoje problemy. Wystarczyło trochę cierpliwości. Tylko ta myśl o niepotrzebnym cierpieniu, które spadło na niego znienacka i to właśnie teraz, kiedy zaczynał studia i tym samym w jakimś stopniu nowe życie. 

- Szczerze to myślałem, że już będzie dobrze - Yoongi wyciągnął z pudełka chusteczkę i wysmarkał obolały nos. Katar męczył go od trzech dni, a czuł jakby miał go co najmniej dwa tygodnie. 

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz