56.

1.6K 157 353
                                    


Vmin

Czerwiec 2023

...


- Weź mnie nie ciągnij - zezłościł się wreszcie Namjoon. Ile można wytrzymać przyduszania własnym krawatem?

- Mam ci go zawiązać, czy nie? - wywrócił oczami Jin.

- Jak na razie, to go nie wiążesz, tylko zaciskasz. Chcesz mnie przedwcześnie zabić, czy co? Kto się zajmie naszymi dziećmi?

- Masz na myśli karaluchy pod zlewem? Przestań już, bo ja przed uroczystością, to muszę się tak wyciszyć - odetchnął starszy. Po wczorajszej imprezie bolała go jeszcze głowa - kurwa! Gdzie są moje spinki do mankietów!?

- Dlaczego na mnie patrzysz, przecież ci ich nie wziąłem - rozłożył ręce Nam i wyrwał się wreszcie z morderczego uścisku. Może sam nie był mistrzem wiązanka tego przeklętego kawałka materiału, ale hyung robił to tragicznie. To dlatego na żadnych szkolnych apelach, zakończeniach i rozpoczęciach roku nie miał go na szyi.

Będzie musiał poczekać na Yoongiego, bo przecież nie pokaże się ludziom z takim supłem na szyi.

- To pewnie Kook, mała glizda znowu podkrada mi rzeczy - zwęził powieki starszy Kim i oparł dłonie na biodrach - już ja mu dam.

- Widziałem go jak wychodził z Chengiem po kliszę do palaroidu.

- Jak to wychodził po kliszę? Jak on się tu z kimkolwiek dogada?

- Ale Cheng się dogada. Bez Chenga, to on by we własnym mieszkaniu zginął.

- Albo we własnej głowie. Tyle tam pustej przestrzeni.

- Nie bądź taki, hyung.

- Mam nie być sobą?

- Dzisiaj bądź tą troszkę milszą wersją siebie.

- Namjoon - westchnął Jin - jest 10:34. Za półtorej godziny zaczyna się ceremonia. Ja mam jeszcze nie nałożony makijaż, a ty nie zawiązany krawat, pani Park dzwoniła do mnie, że Jimin zatrzasnął się w łazience i musieli wzywać pomoc z hotelu, nie ma jeszcze urzędnika, a połowa moich ciastek się rozpuściła, bo ktoś nie włożył ich wczoraj do lodówki! Nie mogę być bardziej miły, przynajmniej dopóki wszystko się nie zacznie, tak jak miałem w planach, a na to się nie zanosi!

Namjoon stał przerażony i patrzył na wymierzony prosto w niego palec, bojąc się wziąć głębszy oddech. Dopiero, kiedy skończył się wywód, chciał coś powiedzieć, lecz zrezygnował. Za bardzo się bał.

- Przepraszam...

- Za co ty mnie przepraszasz?

- No nie wiem... Tak profilaktycznie.

- No... - Jin poprawił na sobie koszulę i zdmuchnął włosy z czoła - i prawidłowo. A teraz proszę opuścić ten pokój, bo muszę się skupić na makijażu. Rozpraszasz mnie.

Namjoon posłusznie zebrał z łóżka marynarkę i wyszedł z pomieszczenia, wykonując wcześniej ukłon w stronę swojej diwy.

- Powiedz, że zaraz przyjdę na dół! - krzyknął jeszcze zanim zamknął drzwi.

Zaraz w terminologii Seokjina mogło być równoznaczne z ,,wparuję na uroczystość na styk, żeby przyćmić swoim dramatycznym spóźnieniem, nawet parę młodą,,.

Otóż tak. Dzisiaj był wielki dzień. Dzień w którym kończył się świat, a kosmita i jego ziemska połówka postanowili zalegalizować swój związek na francuskiej ziemi, gdzie powietrze bagietką i turystami czuć. Wszyscy dostali zaproszenia z odnośnikiem, że koszt biletów do Francji każdy pokrywa sam, ponieważ i tu cytat z Taehyunga ,,nie jesteśmy miliarderami, żeby płacić takie grube hajsiwo za legalne ochajtanie się,,. Dlatego chcąc nie chcąc, całe sławne niesławne BTS musiało zrobić sobie przymusowe wakacje we Francji.

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz