- Wyśmiewał mnie.- I to był powód, żeby go bić!?
- Dla mnie tak.
- Tego cię nauczyłam? Żeby bić kogoś, kto powie ci coś niemiłego?
- Niczego mnie nie nauczyłaś.
- Ja cię uczyłam, ale co tam do ciebie dociera - matka rzucił torebką na stół. Chodziła jak nakręcony bączek, kręciła się po kuchni, nie potrafiąc znaleźć dla siebie miejsca. Dopiero co wróciła ze szkoły, gdzie życzliwy pan od informatyki wezwał ją na rozmowę, po tym jak Kook uciekł z miejsca zdarzenia. Nie wydała się jeszcze jego ocena i zagrożenie z chemii, bo w tej chwili chyba zamieniłaby się w Godzillę i upierdoliła mu głowę.
- To może twoje metody są do dupy.
- Zamknij się. Jesteś tak jak twój ojciec. Masz gdzieś, co do ciebie mówię.
- Skoro już zostałem włączony do rozmowy...
- A ty to w ogóle się nie odzywaj. Zamiast wytłumaczyć mu jak się postępuje w takich sytuacjach, to potrafisz tylko uciekać od odpowiedzialności. Przez ciebie zapisał się na to szkolenie strażackie, tam pewnie poznał jakiś degeneratów i teraz proszę - rozłożyła ręce.
- Przestań w końcu go o wszystko obwiniać. Tata przynajmniej jest z nami, a ty? Pracujesz bez przerwy, to twoje biuro kiedykolwiek się zamyka? Siedzisz tam nawet po nocach.
- No tak, siedzę tam i zarabiam, żebyś miał co jeść! A twój ojciec siedzi w domu i nastawia was przeciwko mnie. Już nawet Junghyun nie chce ze mną rozmawiać.
- Uspokój się. Nikt nikogo nie nastawia przeciwko tobie, już sobie dopowiadasz jakieś swoje wersje - odezwał się ojciec. Matka zachowywała się okropnie, wylewała na wszystkich swoje żale, wyżywała się za brak czasu. Najbardziej cierpieli na tym Kook i jej mąż, ale widać teraz przerzucała się powoli na młodszego z synów.
- Może jeszcze zrobicie ze mnie wariatkę? Ja tu jestem najbardziej świadoma z was wszystkich - zwróciła się ponownie do syna - chcesz, żeby wyrzucili cię ze szkoły? Słabe oceny, naganne zachowanie, jeszcze nie wiem co z chemią, bo pewnie kłamiesz, że nie sprawdziła klasówek. Nieuk, agresor i kłamca. Świetnie! Czego się jeszcze o tobie dowiem?
Nie miał ochoty dłużej jej słuchać. Odtrącił chudą rękę, którą próbowała go zatrzymać i czym prędzej wyszedł z mieszkania.
- Wracaj tu!
Skoro był takim agresorem, to miał i dużo siły. Na pewno tyle, by nie dać jej się zatrzymać. Już nawet nie bolało go w jaki sposób go określiła. Może i dosadnie, ale prawdziwie i nie walczył dłużej z udawaniem, że jest kimś innym. Powoli przestawało mu zależeć na opinii. W szkole i tak był skończony, teraz kiedy ,,pobił,, Syunga tym bardziej. Wszyscy mieli go za gościa, który daje dupy nauczycielowi, agresywnego wariata i idiotę, który nie potrafi napisać prostego sprawdzianu.
A matka nie wiedziała przecież jeszcze wszystkiego, na przykład tego, że najprawdopodobniej jest gejem. W tym przypadku straciłaby z niego jakikolwiek pożytek, bo nawet nie było go stać na danie jej wnuków.
Jeszcze miesiąc temu wiedziałby gdzieś iść, miał przecież kilka opcji, teraz został już tylko Cheng. Miał wrażenie, że Chińczyk jest jedyną na świecie osobą, która go akceptuje i rozumie, nie ocenia po pozorach, nie ma za przygłupa, który rzuca się na biednych kolegów z klasy bez powodu.
Obiecujący mu przyjaźń i wsparcie kumple zostawili go, a właściwie sam ich odtrącił.
Zadzwonił do drzwi Chenga zmarznięty i na skraju ogromnego żalu. Otworzyła mu kobieta w średnim wieku, z krótkimi włosami, ściętymi na mężczyznę, w porysowanych okularach i z nieprzyjemnych zapachem mocnych papierosów z ust. Ledwo powsztrzynał odruch obrzydzenia na jej widok.
CZYTASZ
Kartka papieru 2| Sope
Fanfic|Zakończone| Druga część opowiadania o bibliotekarzu Yoongim i nieznośnej przylepie Hoseoku , których losy połączył przegrany zakład i ciągnący się za nim przypadek. Od pierwszego spotkania chłopaków mija pięć miesięcy. Hobi staje przed trudnym wyb...