31.

2.2K 170 177
                                        


- Szkoła.

- Hmm...

- Lekcje.

- Mm...

- Kartkówka z Chemii.

- M...

- Śniadanie.

- Wstaję...

Jungkook ześlizgnął się z łóżka jak glut i dopiero z poziomu podłogi zmotywował się, żeby podnieść ciało do pozycji dwunożnej. A dobudził się zupełnie, czując postawiony pod nos talerz z jedzeniem. Mama już od pół godziny wyklinała seulskie korki, a on i Junghyun dopiero wracali do żywych. Prócz podobnego wyglądu nie różnili się także specjalnie sposobem wstawania. Było ciężko, ale tata miał na nich sposób i wiedział jak zmotywować. Robił najlepsze śniadanie jakie tylko potrafił i stopniowo zwiększał dosadność pobudki. W ostateczności ściągał ich z łóżek siłą. 

Dopiero po zjedzeniu śniadania Kook przypomniał sobie o stresie, który dzisiaj na niego czekał. Podwójnym i wolał nawet nie zastanawiać się, który z nich będzie gorszy - kartkówka z chemii, na którą zakuwał od zakończenia ferii w swoim stylu, czyli jeden rozwiązany przykład, jeden przeczytany komiks, drugi przykład, odcinek anime. Jak łatwo się domyślić nie było to zbyt produktywne, bo taki sposobem przez pół dnia robił pięć przykładów. Ale w szkole pomagała mu trochę Kana i Cheng, więc może jakoś wyciągnie na trzy. Drugi stres oznaczał coś gorszego. Miał chemię, czyli czeka go sala 324, sala na trzecim piętrze, a tam swoją klasę ma Jin hyung. 

Niedługo zajęło zanim Kook dowiedział się kanałem plotkarskim o nazwie "Tae report" o zerwaniu Jina i Namjoona, a on jako jedyny wiedział dokładnie co się stało i jaki był tego powód. On. Doprowadził do rozpadu związku i czuł się trochę jak zazdrosna kochanka, która niszczy ustatkowaną, szczęśliwą rodzinę dla własnej satysfakcji. Ale on nie miał satysfakcji, nie miał nawet odwagi, żeby przeprosić. Wycofał się w cień i unikał wszystkich chłopaków, żeby nie musieć się tłumaczyć. Wiedział jednak, że i tak go to czeka, jak nie dziś, to jutro, jeśli nie jutro, to za tydzień, za miesiąc, czy za rok, ale będzie musiał się przyznać. 

Cheng mówił, że to nie do końca jego wina, bo poszedł za ciosem i wyjaśnił mu całą sytuację. Nie wiedział jak dokładnie przebiegła rozmowa między hyungami, ale potrafił sobie wyobrazić, że Seokjin raczej dużą część winy położył na nim. Czy to dziwne? Chyba nie. Ale Cheng się upierał.  I najgorsze jest to, że momentami łapał się na tym, że zaczyna mu wierzyć. 

- I jak? Czujesz, że umiesz? - zapytał tata, gdy odwoził ich do szkoły. Normalnie żaden z nich, by na to nie pozwolił, ale miał po drodze do jednostki strażackiej, a zawsze lepiej jechać samochodem niż tłuc się autobusem. I tak wyrozumiale wysadzał ich przecznicę  wcześniej, podśmiewając się pod nosem ze swoich "dorosłych synów". 

- W miarę - wychrypiał i przykleił nos do szyby. 

- Czyli na mierny - odezwał się Junghyun znad telefonu. 

- Mierny to ja mogę ci pokazać. Sierpowy wymierzony prosto w...

- Jungkook.

- Przecież słyszysz, że zaczyna. 

- Mówienie prawdy, to nie zaczynanie. Przecież to chyba wiadome, że tylko udawał, że się uczy. 

- Zajmij się sobą - ukrócił docinki brata. Miał go dość jak nigdy. Dzisiaj zżerał go stres. 

- Dobrze by było, żebyś zdał ten sprawdzian, Kook. Poprawisz nim ostatnie dwa - powiedział tata. 

- Zdam. 

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz