Rozdział XXXVI

282 3 0
                                    

Z wielkim niepokojem otworzyłam drzwi. Ku mojemu zdzieniu pierwszą rzeczą, którą ujrzałam to wielki bukiet czerwonych róż. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Zaraz potem usłyszałam znajomy głos a późnej znajomą twarz

-Witaj Melanie - wychylił się zza kwitów Jose

-Cześć, zapraszam - uśmiechnęłam się do mężczyzny i zaprosiłam do środka

-Proszę, to dla Ciebie - Jose podał mi kwiaty uśmiechając się zalotnie

-Dziękuję, są piękne - odparłam wsadzając nos w róże, zaciągając się ich zapachem. Chwilę później kiedy uniosłam wzrok, zobaczyłam, że mężczyzna wpatruje się we mnie jka w obraz. Ja nie postąpiłam inaczej, przeskanowałam całą sylwetkę Jose od góry do dołu. Włosy w totalnym nieładzie ale wyglądały tak jakby musiało tak być. Nienagannie wyprasowana, biała koszula z rozpiętym guzikeim od góry. Granatowa marynarka z czerwoną chusteczką w kieszonce oraz dopasowane ale nie przylegające także granatowe spodnie i ciemnobrązowe mokasyny. Facet naprawdę przystojny, elegancki i pociągający za razem. Za pewne bardzo dziwnie to wyglądało z boku i oprzytomniałam dopiero kiedy Jose zwrócił mi uwagę

-Melanie, wszystko w porządku? - zapytał wyrywając mnie z transu

-Yy tak, po prostu... - wzięłam głęboki wdech - Zapraszam dalej - zmieniłam temat i zaprosiłam gościa ruchem ręki do środka - Pozwól, że włożę je do wazonu - uśmiechnęłam się

-Jasne, pomóc Ci? - zapytał stojąc naprzeciwko mnie

-Nie, dam sobie radę - uśmiechnęłam się sztucznie i skacząc na jednej nodze dotarłam do kuchni. Czułam jego obecność na mną ale nie odwracałam się już tylko chciałam jak najszybciej włożyć kwiaty do wzonu. Odłożyłam róże na stół i otworzyłam górną szafkę gdzie znajdował się nieduży, porcelanowy wazon. Niestety nie mogło być inaczej, nie byłam w stanie ze złamaną kostką złapać wazonu z ostatniej półki. Musiałam więc poprosić mężczyznę o pomoc - Jose, mógłbyś mi jednak pomóc? - zapytałam zażenowana

-Oczywiście - odparł śmiejąc się ze mnie pod nosem - Dlaczego wy wszystkie jesteście takie uparte? - mężczyzna pokręcił głową podając mi do ręki wazon z ostatniej półki - Nie musicie nikomu nic udowadniać - dodał i oparł się o framugę

-Dziękuję - odparłam zamykając szafkę. Wlałam wodę do wazonu i włożyłam kwiaty do środka, po czym postawiłam na stole - Czego się napijesz? - zapytałam spoglądając na opartego o framugę mężczyznę

-Mam coś w zanadrzu - powiedział dość tajemniczo - Proszę bardzo - zza pleców wyciągnął zapakowaną w brązowy papier butelkę zapewne wina - Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało - uśmiechnął się i zajął się rozpakowaniem butelki - Melanie, gdzie masz kieliszki? - zapytał znienacka. Jego pytanie zbiło mnie z tropu ale udałam że wszystko jest w porządku

-W tej samej szafce, gdzie był wazon - odparłam. Mężczyzna nie zastanawiając się ani chwili wyciągnął z szafki dwa kieliszki do wina i położył je na stole - Jose, przejdźmy na taras, nie siedźmy w kuchni - wstałam z krzesła na którym usiadłam

-Melanie, pozwól że Cię zaniosę - mężczyzna chwycił mnie gwałtownie i uniósł ku górze a zaraz potem siedziałam już na krześle na tarasie. Jose wrócił tylko po wino i kieliszki po czym usiadł obok mnie

-Poradziłabym sobie - zaczęłam pierwsza

-Wiem - odparł krótko - Po prostu nie mogłem patrzeć na to jak się męczysz - zbliżył kieliszek z czerwonym płynem do ust - A poza tym, jak się czujesz? - zapytał

-Już dobrze, mam kilka siniaków ale poza tym wszystko w porządku - wytłumaczyłam

-Widzę - odparł mężczyzna po czym spojrzał na mnie i nie postrzeżenie dotknął dwoma palcami miejsca na udzie, gdzie spod spodenek widać było siniak. Zatrzymałam powietrze w plucah i nie robiłam żadnych gwałtownych ruchów, co mogło pogorszyć sprawę - A kostka? - zabrał rękę biorąc w nią kieliszek

TEN, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ BYĆ WAMPIREMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz