Rozdział XXXVIII

250 2 0
                                    

Oboje odskoczyliśmy od blatu śmiejąc się z zaistniałej sytuacji. Po chwili zdjęłam potelnie z gazu i niestety wyrzuciłam jej zawartość do śmieci. Nic już nie nadawało się do zjedzenia.

-To wszystko przez Ciebie - zaczęłam chichocząc pod nosem

-Jak to przeze mnie? - zapytał brunet siadając na krześle przy stole

-To Ty się na mnie rzuciłeś - odparłam odwracając się do niego przodem

-To Ty jesteś tak cholernie seksowna - mruknął wstając gwałtownie z krzesła - Nie mogłem się powstrzymać - doskoczył do mnie Jose chwytając mnie w pasie

-Jose, wracając do rozmowy to... - oparłam dłonie o jego nagi tors -... jeśli chcesz, to pojadę z Tobą - wydukałam spod nosa. Nie było mi to na rękę ale widziałam, że mu na tym zależy

-Cieszę się - odparł cmokając mnie przelotnie w usta - W takim razie ubierz się bo powoli przestaje nad sobą panować - mruknął pod nosem gryząc mnie w płatek ucha. Przeszły mnie niekontrolowane ciarki, zaraz potem odepchnęłam delikatnie bruneta i wyślizgnęłam się z jego stalowego uścisku. Pobiegłam do łazienki trochę się odświeżyć i przebrać. Postanowiłam ubrać się bardziej elegancko niż zazwyczaj, skoro miałam jechać do jego domu to musiałam nienagannie wyglądać. Postawiłam na białą, krótką i dość obcisłą sukienkę na cienkich ramiączkach z czarnym, także cienkim paskiem wokół talli. Do tego ubrałam czarne, lakierowane szpilki i oczywiście czarną, małą kopertówkę. Zrobiłam lekki makijaż i ułożyłam włosy w lekkie fale. Moja stylizacja była z sam raz na pierwsze odwiedziny.

Po jakimś czasie wyszłam z łazienki całkowicie uszykowana i wtedy doznałam małego szoku. Przede mną stał Jose w zupełnie innym wydaniu, niż go wcześniej widywałam. Miał na sobie błękitną koszule, rozpiętą delikatnie od góry, lniane spodnie do kolan i granatowe mokasyny. Włosy ułożone w artystyczny nieład a na lewym nadgarstku błyszczał złoty zegarek. Oniemiałam kiedy go ujrzałam, on z resztą też. Zrobiło mi się trochę gorąco, ale udałam, że wcale mnie to nie ruszyło, natomiast brązowooki nie krył swojego zdziwienia. Podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Jego wzrok był tępy i wyrażał tylko jedno. Przeszły mnie ciarki kiedy tak na mnie patrzył, ale nie dałam na wygraną i trochę go poszczułam. Położyłam dłoń na jego karku i zaczęłam kreślić małe kułeczka. Mężczyzna coraz bardziej się rozpływał, jego maślane oczy wpatrywały się we mnie i mówiły "Nie przestawaj".

-Przestań - bąknął pod nosem

-Nie podoba Ci się? - zapytałam unosząc leniwie powieki

-Przestań mnie prowokować - bąknął po czym chwycił mnie w pasie i przygwoździł do ściany

-Jedziemy? - zapytałam odwracając jego uwagę ode mnie

-Jedziemy - odparł doprowadzając się do porządku. Poprawił tylko koszule i zrobił mi miejsce bym mogła przejść. Po chwili oboje byliśmy już w samochodzie, właśnie w tym momencie, zaczęłam odczuwać stres. Bałam się co zobaczę na miejscu i jak to wpłynie na naszą relacje z Jose. Modliłam się tylko o to, żebym nie dostała zawału kiedy będziemy na miejscu - Denerwujesz się? - zapytał Jose spoglądając na mnie

-Skąd? - wzruszyłam ramionami czując, że cała się trzęsę

-Przecież widzę - brunet ujął moją dłoń i ucałował jej wierzch - Nie musisz się niczym denerwować - uśmiechnął się

-Łatwo Ci mówić - bąknęłam

-Przecież nie jedziemy na ścięcie tylko do mojego domu - zachichotał

-Wiem, ale sama myśl mnie paraliżuje - odparłam czując narastającą gule w gardle

-Przestań panikować, wszystko będzie dobrze - zapewnił mnie kładąc swoją dłoń na moim udzie. Wzięłam głęboki oddech i modliłam się żeby to się szybko skończyło. Po niedługim czasie moim oczom ukazał się ogromny dom, przed którym Jose zatrzymał samochód. Serce podeszło mi do gardła, ponownie wzięłam głęboki oddech i powtarzałam sobie tylko jedno zdanie "Wszystko będzie dobrze". - Jesteśmy na miejscu - brunet stanął przed bogato zdobioną bramą

TEN, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ BYĆ WAMPIREMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz