Rozdział XLII

237 3 1
                                    

Od kilku dni nie widywałam Lucasa. Nie pokazywał się pod moim mieszkaniem i co dziwne nie czekał na mnie przed restauracją, w której pracowałam. Zaczęłam się zastanawiać co mogło się stać. W mojej głowie pojawiła się nawet myśl, że sobie odpuścił ale właśnie tego dnia Lucas dał o sobie znać, w bardzo przykry sposób.

Szłam jak zwykle z pracy do domu z dziwnym przeczuciem. Czułam niepokój i lęk przed.... No właśnie, przed czym? W mojej głowie kłębiło się tyle niespokojnych myśli na temat Lucasa i całej tej sytuacji. Rozmyślałam nad tym co mogłam wtedy zrobić. Byłam naprawdę w ciężkiej sytuacji, która wydawała się być bez wyjścia. Nim się spojrzałam byłam już w mieszkaniu, coś jednak mówiło mi, że ten dzień nie będzie normalny. Na wszelki wypadek zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do kuchni. Nie minęło 30 minut i ktoś szarpnął za klamkę, później zadzwonił dzwonkiem. Ze strachem poszłam otworzyć drzwi, na szczęście to był Jose

-Cześć, dlaczego zamknęłaś drzwi? - zapytał wchodząc do domu

-Nie wiem, tak jakoś odruchowo to zrobiłam - wzruszyłam tylko ramionami i jakby trochę się uspokoiłam - Co dziś tak wcześnie? - zapytałam idąc za mężczyzną do kuchni

-Nie miałem dziś nic ważnego więc wyszedłem wcześniej - uśmiechnął się - A co u Ciebie? - podszedł do mnie i objął mnie w pasie

-Dzień jak co dzień, klienci wchodzili i  wychodzili - odparłam zdawkowo

-Wszystko w porządku, Mel? - zapytał z podejrzeniem

-Tak, wszystko jest okey, tylko jestem trochę zmęczona - odparłam okłamując mężczyznę

-A ja chyba wiem jak Ci pomóc - uśmiechnął się zadziornie Jose

-Jak? - zapytałam marszcząc brwi. Zanim się spostrzegłam zostałam podniesiona i zaniesiona wprost do sypialni. Brunet najpierw rzucił mnie na łóżko a później sam się na mnie rzucił. Całował mnie po szyi, obojczykach, później zszedł trochę niżej i kiedy jego ręce znalazły się pod moją koszulką, zadzwonił dzwonek do drzwi. Oboje zastygnęliśmy w ruchu a mnie objął dziwny lęk.

-Udajmy, że nikogo nie ma w domu - wyszeptał mi do ucha brunet i ponownie zaczął mnie całować. Ja natomiast nie mogłam zrobić jakiegokolwiek ruchu. Po chwili w mieszkaniu rozległ się hałas, jakby ktoś uderzył o drzwi mojego mieszkania. Wtedy przestraszyłam się nie na żarty

-Jose sprawdź co to - zmusiłam mężczyznę by zobaczył co kryje się za tym hałasem. Jose zwlókł się z łóżka i podszedł do drzwi a ja zaraz za nim. Brunet otworzył drzwi a ja nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Na klatce schodowej pod moimi drzwiami w kałuży krwi leżał Lucas. Taki sam widok widziałam kiedy tak bardzo zabolała mnie głowa i upadłam. Miałam wrażenie, że to jakiś sen, ale to działo się naprawdę. Nie wiedziałam co robić, a z transu wyrwały mnie złote tęczówki Lucasa i jego ochrypły głos

-Mel, proszę pomóż mi - wysyczał wampir trzymając się za brzuch, z którego najprawdopodobniej sączyła się krew

-Lucas, wszystko będzie dobrze - dobiegłam do wampira i drżązymi rękoma głaskałam go po głowie

-Mel, kto to jest? - zapytał Jose także kucając przy rannym wampirze

-Później Ci wyjaśnię, ale trzeba zawieźć go do szpitala - ponaglałam bruneta drżącym głosem

-W porządku - odparł Jose i pomógł mi podnieść leżącego Lucasa. Wampir syczał i gadał coś pod nosem a ja nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie spodziewałam się takiej  sytuacji i szczerze mówiąc to mało co z tego pamiętam. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Byłam po prostu przerażona. Oboje z Jose jakoś wsadziliśmy wampira do samochodu i pojechaliśmy od razu do szpitala. Lucas podczas jazdy leżał mi na kolanach i patrzył mi w oczy a ja mimowolnie gładziłam go po policzku

TEN, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ BYĆ WAMPIREMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz