Rozdział LII

187 3 0
                                    

Wcześnie rano obudził mnie obrzydliwy zapach... mięty. Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się wokół. Obok na łóżku, plecami do mnie spał Lucas. Pomimo tego, że nic mi nie dolegało to czułam się dziwnie, nieswojo. Najgorszy był jednak ten zapach, nie mogłam go znieść. Tak jak na początku go uwielbiałam tak wtedy był najbardziej obrzydliwym zapachem jaki kiedykolwiek czułam. Podniosłam się do pozycji siedzącej trzymając kurczowo kołdrę, zaraz potem Lucas obrócił się na plecy i ziewnął leniwie otwierając zamglone oczy. Patrzyłam na niego i coś mi nie pasowało, wyglądał inaczej niż zwykle. Jego twarz nabrała lekko różowego odcienia, rysy twarzy złagodniały a usta wydawały się być mniejsze. Zaczęłam szybko mrugać powiekami myśląc, że to przyniesie jakiś efekt, ale tak się jednak nie stało. Chłopak podniósł się po pozycji prawie siedzącej, gdyż oparł się łokciami o materac i głęboko patrzył mi w oczy. 

-Mel, wszystko w porządku? - zapytał marszcząc czoło 

-Tak - odparłam krótko nie odrywając od niego wzroku 

-Jak się czujesz? - zapytał ponownie 

-Dobrze - odparłam przełykając głośno ślinę 

-Cieszę się, że jestem tu z Tobą - wampir przysunął się do mnie całując przelotnie, w tamtym momencie chciałam zwymiotować. Jego zapach był nie do zniesienia a najgorsze w tym wszystkim było to, że musiałam udawać, że wszystko było w porządku. Ciarki przeszły mi po plecach kiedy odsunął się ode mnie siadając na krawędzi łóżka. Zamknęłam oczy i modliłam się by jak najszybciej wyszedł z mojego pokoju, tak się też stało. Złotooki założył tylko spodnie, biorąc w marszu swoją marynarkę i koszulę wychodząc z pokoju bez słowa. Poczułam się trochę jak dziewczyna na jedną noc, ale nie o to tutaj chodziło. Co musiało się stać podczas nocy, że tak znienawidziłam jego zapach, za którym wręcz szalałam? Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Około tygodnia później wiedziałam jaka była tego przyczyna. 

Po wyjściu Lucasa poszłam się wykąpać i przebrałam się w czarne jeansy, białą koszulkę i białe pumy. Wysuszyłam włosy i zrobiłam bardzo delikatny makijaż a potem zeszłam na dół, bo mój żołądek dawał o sobie znać. Schodząc po schodach dało się słyszeć odgłosy krzątaniny w kuchni i jadalni. Kiedy zeszłam ze schodów zobaczyłam, że matka Lucasa, Jack , Lucas z nie tęgą miną i jakaś kobieta nakrywają do stołu. Byłam zdziwiona tą sytuacją i w porę zdążyłam się schować za ścianą, wtedy dowiedziałam się dlaczego wszyscy wzięli się do pracy. 

-Synu proszę, bądź z nami na śniadaniu - mówiła matka Lucasa 

-Mamo zrozum to, że jeśli ojciec nie toleruje Mel to ja nie będę tolerował jego - odparł wampir układając sztućce obok talerzy 

-Przecież ile można się mijać we własnym domu? - odparła kobieta ze smutkiem w głosie 

-Mamo, nie mam zamiaru go widzieć a przede wszystkim rozmawiać - odparł stanowczo złotooki 

-Lucas, ale to jest Twój ojciec i powinieneś ... - kobieta także uniosła głos, ale syn jej przerwał 

-Mamo, Ty go jeszcze bronisz?! - zapytał z wyrzutem chłopak 

-Wiesz jaki jest ojciec - westchnęła ciężko kobieta 

-Nie mamo, nie będę już się przed nim upadlał - bąknął pod nosem wampir. Zrozumiałam wtedy, że te przygotowania mają związek z panem Meyer'em, nagle tak z nienacka ktoś chwycił mnie w pasie i odwrócił do siebie pchając na ścianę. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak ojciec Lucasa. On też jakby wyglądał tak samo ale inaczej i co zdziwiło mnie najbardziej to to, że nigdy wcześniej nie czułam jego zapachu, a właśnie wtedy to ten słodki zapach owoców zawładnął moim umysłem.

TEN, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ BYĆ WAMPIREMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz