Rozdział XLVI

226 2 0
                                    

Po tym jak zjadłam śniadanie przyniesione przez Jack'a zajrzałam do szafy stojącej obok. Rzeczywiście było tam masę ubrań i to damskich. Byłam bardzo zdziwiona, ale pomyślałam sobie, że tak już musiało być. Z tych wszystkich ubrań wybrałam sobie białą koszulkę z czarnym napisem i czarne dżinsy z wysokim stanem a do tego białe pumy. Włosy związałam w koka i zrobiłam delikatny makijaż, bo w łazience na zewnątrz mojego pokoju były także kosmetyki. Tak przygotowana wyszłam z łazienki i podeszłam do barierki na schodach. Z parteru dało się słyszeć rozmowy. Serce przyspieszyło a kolana zrobiły się jak z waty. W tamtym momencie zrozumiałam, że zaraz poznam rodzinę Lucasa, czyli wampiry w czystej postaci.

Z lękiem pokonałam kilka stopni gdy nagle przed sobą ujrzałam idącego w moją stronę Jack'a. Spojrzał w górę i zobaczył mnie poczym uśmiechnął i podszedł do mnie.

-Gotowa? - zapytał

-Ani trochę - zaprzeczyłam kręcąc głową

-Nie masz się czym denerwować - chwycił moją dłoń - W tym domu nie stanie Ci się żadna krzywda - zapewnił chłopak i delikatnie pociągnął mnie za sobą. Nie miałam innego wyjścia, zostałam rzucona na głęboką wodę, na której musiałam się utrzymać.

Serce waliło mi jak oszalałe, ale musiałam się opanować. Stanęłam na ostatnim stopniu i wzięłam głęboki wdech. Zaraz potem wyjrzałam zza ściany, która oddzielała mnie do jadalni i kuchni. Zobaczyłam, że przy stole w jadalni na samym szczycie siedział mężczyzna. Na jego widok zrobiło mi się w środku, jakoś tak gorąco. Przełknęłam głośno ślinę i chcąc nie chcąc cały czas na niego patrzyłam, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Siedział oparty dłońmi o stół patrząc w jeden punkt. Był ubrany w białą koszule i czarne na kant spodnie. Jego twarz blada jak ściana nie wyrażała kompletnie nic. Czarne jak smoła, dłuższe od góry włosy ułożone w artystyczny nieład delikatnie opadały na tył głowy, oczy duże i czarne jak noc, kości policzkowe dość mocno uwydatnione i usta, lekko różowe, pełne. Mężczyzna z wyglądu przypominał gościa, który nie lubi sprzeciwu. Jego ruchy, wyraz twarzy i sama sylwetka wskazywała na to, że był w tym domu kimś ważnym.

-Mel? Wszystko w porządku? - zapytał Jack, wyrywając mnie z transu - Dlaczego tak się skradasz? - zapytał ponownie a ja jakbym znowu wróciła do żywych. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał a ja razem z nim

-Wszystko okey - potrząsnęłam głową

-W takim razie, zapraszam - chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Oboje stanęliśmy na przeciwko mężczyzny siedzącego na szczycie stołu - Chciałbym Wam przedstawić Melanie - zaczął Jack. Mężczyzna na przeciwko mnie spojrzał na mnie od niechcenia, przyjrzał mi się dokładnie i zasyczał po czym zacisnął pięść leżącą na stole. Nie powiedział nic, ale po jego zachowaniu było widać, że mu się nie podobam. Byłam tylko ciekawa, kim on był?

-Anthony, uspokój się - usłyszałam głos kobiety, która jakby z powietrza znalazła się za plecami mężczyzny. Nagle doszło do mnie, że dobrze znałam tą kobietę, to była matka Lucasa. Nie mogłam w to uwierzyć, to było jak sen.

Kobieta położyła dłonie na ramionach czarnookiego faceta, ten tylko syknął a matka Lucasa wzdrygnęła się, zabrała dłonie z jego ramion i usiadła po jego prawej stronie spuszczając wzrok. Czułam, że coś było nie tak pomiędzy tymi dwoma. Nastała w pomieszczeniu krępująca cisza, przerwała ją dopiero kobieta.

-Melanie, usiądź proszę tam - kobieta wskazała mi drugie miejsce po lewej stronie mężczyzny

-Słucham?! - podniósł głos czarnooki mężczyzna - Jakim prawem będziesz decydować gdzie ta... - mężczyzna krzycząc zatrzymał się -... ta dziewczyna bedzie siedzieć?! - dokończył zdanie

TEN, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ BYĆ WAMPIREMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz