Minęło kilka tygodni, bez jakichś fajerwerków. Ciągle uczelnia, z uczelni do domu i nauka. Dużo jej było i nie miałam czasu nawet pogadać z Marry bo ona też cały czas siedziała w notatkach. Uczyłyśmy się ostro bo pod koniec miesiąca miałyśmy obie zaliczenie, ale na szczęście zaliczyłyśmy pozytywnie tą sesje i w końcu mogłyśmy odpocząć. Nawet zapomniałam już o tej całej sytuacji z Jack'iem ale nie na długo bo on sam chciał się przypomnieć i zrobił to w doborowy sposób. Nigdy nie pomyślałabym że byłby zdolny zrobić coś takiego. Po południe miałam wolne więc postanowiłam nadrobić mój ulubiony serial. Zrobiłam sobie coś do jedzenia i włączyłam laptopa. Nie minęło dużo czasu a do mieszkania wpadła Marry
-Hej Mel, jesteś? - krzyknęła
-Jestem u siebie - odkrzyknęłam, dziewczyna weszła do mojego pokoju
-Posłuchaj, nie będziesz miała mi za złe jak wyjdę? - zapytała opierając się o drzwi
-Dlaczego miałabym być zła? - uśmiechnęłam się - Przecież nie musisz każdej chwili spędzać ze mną - puściłam jej oczko
-Super, jesteś kochana - podeszła do mnie i uścisnęła - Nie będę długo - poinformowała i wyszła z pokoju
-Baw się dobrze - zdążyłam jeszcze to powiedzieć ale chyba już tego nie słyszała. Po około godzinie oglądania serialu przyszedł do mnie SMS. Na początku go zignorowałam ale po chwili przyszedł drugi, więc postanowiłam się zwlec z łóżka i zobaczyć kto się do mnie dobija. SMS który dostałam był wysłany z nieznanego mi numeru. Kiedy otworzyłam zawartość wiadomości byłam zdezorientowana
"Błagam przyjdź do mnie, nie mam już czasu". Nie wiedziałam co ma znaczyć treść tego sms'a ale kiedy otworzyłam następną wiadomość byłam przerażona. "Ja umieram, Mel. Twój Jack"
Totalnie zwaliło mnie z nóg. Od razu zaczęłam dzwonić pod ten numer ale nikt nie podnosił słuchawki. Starałam się być opanowana ale niestety w takiej sytuacji nie da się być spokojnym. Natychmiast zadzwoniłam do Marry ale ona nie odbierała, jak na złość miała włączoną automatyczną sekretarkę. Nie pozostało mi nic innego jak ubrać się i biec jak najszybciej do domu Jack'a. Byłam przerażona, że coś mogło mu się stać. Ani chwili nie zastanawiałam się czy dobrze robię nawet po tej całej sytuacji z nim związanej. Wzięłam ze sobą telefon, portfel i klucze i szybko wybiegłam z domu. Adrenalina w moim ciele aż wrzała i nie pozwalała mi zwolnić. Biegłam ile sił w nogach. Sama nawet nie wiem dlaczego tak bardzo emocjonalnie zareagowałam na tą wiadomość. Po prostu czułam że jeśli tam nie pójdę mogło by się stać coś złego.
Niedługo potem byłam już pod domem chłopaka. Zaczęłam pukać do drzwi ale nikt nie otwierał więc postanowiłam wejść. Drzwi były otwarte więc wpadłam niczym burza do mieszkania. Rozejrzałam się dookoła ale nikogo nie było. Zaczęłam wołać Jack'a ale nie odpowiadał więc weszłam głębiej i to co zobaczyłam naprawdę mnie przeraziło. W salonie na kanapie leżał nieprzytomny Jack. Na stoliku kawowym leżało kilka listków jakichś białych tabletek i jedno puste przewrócone opakowanie leżało na podłodze obok jego zwisającej ręki. Podbiegłam do niego klękając tuż przy nim poklepując go po policzku. Nie reagował na moje ruchy więc przyłożyłam ucho to jego ust i poczułam nikły oddech wydobywający się z jego ust. Samoistnie z moich oczu zaczęły płynąć łzy ale wytarłam je szybko i zadzwoniłam po karetkę. Dość szybko przyjechała. Panowie z karetki zaczęli mnie wypytywać o niego ale nic im szczególnego nie powiedziałam. Położyli go ostrożnie na noszach i wsadzili do karetki informując tylko gdzie go wiozą. Zaczęłam płakać, nie chciałam by cokolwiek stało się Jack'owi. Bałam się że zrobił to z mojego powodu. Nie mogłam przestać płakać a moje ciało całe dygotało, jakbym dostała czterdziestu stopni gorączki. Kiedy karetka wyjechała już z posesji nagle pod dom podjechał czarny samochód a z niego wyskoczył zdziwiony Lucas.
CZYTASZ
TEN, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ BYĆ WAMPIREM
VampiriZwyczajna dziewczyna, prowadziła zwyczajne życie do momentu aż któregoś dnia, pojechała do innego miasta na wymarzone studia. Tam spotkała kogoś, kto nie przeszedł obojętnie obok niej. Był pewny siebie, ale nie rzucał się w oczy. Z czasem stał się z...