Jeszcze się spotkamy[KakyoinXReader]

1K 62 45
                                    

[Reader] szła długim korytarzem szpitala. Nie podobało jej się, że została przydzielona do nowego pacjenta, to oznaczało więcej pracy. Co prawda została zwolniona z innych obowiązków, jednak opieka nad pacjentem praktycznie dwadzieścia cztery godziny, to spore wyzwanie.

Zapukała do drzwi i weszła do sali w której leżał pacjent. Miał zabandażowane pół twarzy, jednak nie był podłączony pod maszyny. Pomimo wielu obrażeń, funkcjowonał bez pomocy sprzętu szpitalnego. 

— Dzień dobry panie Noriaki, jestem [Reader], pana nową pielęgniarką i od dzisiaj będę się panem opiekować.

— Proszę, dziwnie się czuję, mów mi po prostu Kakyoin.

[Reader] uśmiechnęła się i skinęła głową, że rozumie. Zaraz po tym strzeliła sobie ręką w czoło, przecież on tego nie widzi. Ma zabandażowane oczy, brawo.

— Mogę prosić o poprawienie poduszki?

[Reader] podeszła bliżej. Teraz mogła zauważyć, że chłopak tak naprawdę jest cały obandażowany. Ramiona, klatka piersiowa, szyja, pewnie reszta jego ciała nie wyglądała lepiej. Co trzeba zrobić, żeby znaleźć się w tak opłakanym stanie? Poprawiła jego poduszkę i pomogła się delikatnie podnieść. [Reader] przyłapała się na tym, że ciągle gapiła się na jego brzuch. Czuła jak robi się czerwona i dziękowała za to, że Kakyoin niczego nie widział.

Dawno nie zajmowała się młodym chłopakiem, ciągle tylko kobiety w ciąży lub starsi ludzie. Pacjenci tacy jak Kakyoin to rzadkość. Miał wysportowane ciało, na jego mięśnie brzucha było aż miło patrzeć.

— [Reader], możesz mi powiedzieć co widzisz za oknem?

— Oknem? — zdziwiła się na jego prośbę.

— Od dłuższego czasu niczego nie widzę, jestem przykuty do tego łóżka i to moja jedyna rozrywka, kiedy ktoś opowiada mi co widzi za oknem.

— Chyba mam lepszy pomysł, może wybierzemy się na spacer? Dzisiaj pogoda naprawdę dopisuje.

— Nie chcę sprawiać problemu.

— Och, daj spokój — [Reader] podjechała do jego łóżka wózkiem. — Świeże powietrze dobrze nam zrobi.

Na szczęście Kakyoin nie musiał być już pod kroplówką, uwiną się szybciej. Pomogła mu się podnieść i usiąść na wózku. Z szafki wzięła jego koszulkę i pomogła ją założyć. Ostatni raz spojrzała na jego umięśnione ciało i cicho westchnęła. Mogłaby przyglądać mu się godzinami.

Pogoda naprawdę była ładna, delikatny wiatr sprawiał, że człowiek nie topił się na palącym słońcu. [Reader] pchała wózek z Kakyoinem przez szpitalny ogród, lubiła tu zabierać pacjentów. Była cisza i spokój, kolorowe kwiaty o tej porze pięknie rozkwitały i niesamowicie pachniały, a ptaki siedzące na drzewach umilały spacery swoim śpiewem.

[Reader] zatrzymała się obok ławki na której usiadła. Zaczęła opowiadać Kakyoinowi wszystko co widzi, opowiadała mu o ogrodzie i o tym jak zaczęła pracę pielęgniarki. Kakyoin wszystkiego wysłuchiwał z delikatnym uśmiechem, zadawał pytania, sam o sobie za dużo nie mówił. [Reader] była ciekawa jego życia, jak to się stało, że trafił do szpitala z tak licznymi ranami, jednak nie naciskała, skoro sam nie chciał mówić, musiał mieć do tego powody.

— Chcesz mi powiedzieć, że zabiłaś biednego kaktusa?

— Nie wiedziałam, że tak można! Sądziłam, że kaktusa nie da się zabić.

— Zapamiętać, nie masz ręki do ogrodnictwa. Twój chłopak powinien dawać ci czekoladki.

— Och, nie mam chłopaka, sama sobie muszę kupować słodkości.

***

[Reader] biegła przez korytarz, musiała zdążyć do Kakyoina. Musiała się z nim pożegnać. Jak mógł jej nie powiedzieć, że wychodzi? Sądziła, że jeszcze będzie tu odpoczywać, cieszyła się, że odzyskał wzrok, jednak nie chciała się jeszcze żegnać. Na przemian czuła złość, smutek i strach, to pierwszy raz jak Kakyoin ją zobaczy, nie zawiedzie się? Może po ich długich rozmowach spodziewa się zupełnie kogoś innego.

Wbiegła do jego sali, jego rzeczy już dawno były spakowane, a Kakyoin stał przy oknie. Odwrócił się, kiedy usłyszał otwierane drzwi. Uśmiechał się do niej delikatnie.

— [Reader]?

— Czemu nie powiedziałeś, że już wychodzisz?!

— Przepraszam — podrapał się zakłopotany po karku — Mam ważne sprawy do załatwienia, jak najszybciej muszę dołączyć do przyjaciół.

[Reader] zacisnęła pięści, z całych sił starała się nie płakać. Znali się krótko, jednak tak dobrze się poznali. Chociaż to bardziej on poznał ją, o chłopaku prawie nic nie wiedziała. Chciała go poznać, nie mogła o nim zapomnieć, Kakyoin miał w sobie coś, co sprawiało, że jej serce zaczynało szybciej bić. Do tego, kiedy się uśmiechał, czuła jak nogi jej miękną.

— Jak wszystko się skończy, odwiedzę cię.

— Obiecujesz?

— Obiecuje — podszedł do niej i pocałował w czoło. — Jeszcze się spotkamy.

Widziała jak odchodził, jednak nie była już smutna czy zła. Czuła w sercu rosnącą nadzieję, wytrzyma. Będzie czekać tak długo jak tylko trzeba, aby znów usłyszeć jego głos i zobaczyć ten piękny uśmiech. Cierpliwie przeczeka te długie dni, aby znów z nim porozmawiać i poczuć jego ciepłe wargi na swoim czole.

***

— [Reader] — do sali zajrzała jej koleżanka — Jakiś chłopak przyszedł i cię szuka, mówi że to ważne.

Czuła jak jej żołądek zaciska się w ciasny supeł, a nogi robią się jak z waty. To ten dzień, znów go zobaczy, nie minęło długo, jednak [Reader] zdążyła się za nim stęsknić. Rzuciła ręczniki i popędziła do recepcji, gdzie miał na nią czekać Kakyoin. Na miejscu go, jednak nie było. Czekał na nią wysoki chłopak, którego kojarzyła jako jednego z przyjaciół Kakyoina.

— Ty jesteś [Reader]?

— Tak, o co chodzi?

— Jestem Jotaro, przyjaciel Kakyoina.

— No dobrze, ale gdzie on jest? Obiecał, że się spotkamy.

Widziała jak oczy chłopaka się zaszkliły, z całych sił powstrzymywał swoje łzy. [Reader] czuła jak coraz bardziej się poci, nie miała dobrych przeczuć. Odwrotnie, do głowy przychodziły jej same czarne scenariusze.

— Kakyoin kazał mi cię powiadomić, jeśli do tego dojdzie — Jotaro wziął głęboki wdech, sam był w rozsypce — Przykro mi, ale on... nie żyje.

Słowa Jotaro były ledwo słyszalne, jednak [Reader] miała wrażenie jakby je wykrzyczał, a echo odbijało jej się w głowie. Nie dochodziła do niej ta informacja, jak to nie żyje? Przecież wszystko było dobrze, co się stało?

[Reader] czuła jak zaczyna drżeć jej warga, z całych sił starała się ukryć grymas bólu. Jotaro odwrócił się i wyszedł, zostawił ją samą z tą ciężką informacją. Nagle, cały jej świat po prostu się rozpadł, a ona wisiała w pustce.

— [Reader], zajrzysz do pacjenta z pokoju numer dwa?

Głos jej znajomej wyrwał ją z zawieszenia. Wytarła mokre oczy.

— Tak, już idę.

Kakyoin nie żyje, a jej życie toczy się dalej. Nie miała nawet siły go opłakiwać, nie wiedziała jak dokładnie się zachować. Jednocześnie chciała płakać, krzyczeć i rzucić się z dachu, jednak czuła w sobie jakąś dziwną pustkę. Czy to przez to, że stało się to tak nagle? Gdyby wiedziała, że widzi wtedy Kakyoina po raz ostatni, nie dałaby mu wyjść ze szpitala. Zatrzymałaby go przy sobie, jednak teraz go nie ma. Już nigdy go nie będzie miała przy sobie. Już nigdy nie zobaczy jego pięknego uśmiechu i nie usłyszy tego melodyjnego głosu. Jej Kakyoin nie żyje. 

***

Ej dobra, czy tylko ja nie mogę przeżyć jego śmierci? Part 3 obejrzałam już ponad miesiąc temu, a nadal mam momenty, że ryczę jak głupia, kiedy przypomnę sobie, że Kakyoin nie żyje i już nie pojawi się w żadnym, innym parcie. Łapie przez niego niezłe doły ;-;

One Jojo ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz