Wspólne śniadanie[DiavoloXReader]

703 62 7
                                    

Zmęczona [Reader] szła przez miasto i po męczącym dniu w pracy, wracała do domu. Pragnęła znaleźć się w wannie z gorącą wodą z pianą i lampką wina w ręku. Na szczęście jutro była sobota i mogła sobie pospać, już od tygodnia planowała sobie zrobić leniwą sobotę, gdzie cały dzień spędzi w piżamie, zamówi jakieś jedzenie z dowozem do domu i będzie oglądać seriale. Dawno nie miała takiego dnia nic nie robienia, a po ostatnich nadgodzinach, które ciągle brała, potrzebowała resetu.

Przechodząc obok jednej z ślepych uliczek w których zleźć można było tylko kontenery na śmieci, zauważyła grupę chłopaków, na początku sądziła, że po prostu zajmują się swoimi sprawami, jakiś handel czy coś, w mieście tego pełno, nie chciała się mieszać, jednak zobaczyła pod nimi dziewczynę, którą bez żadnych zahamować, kopali. Dziewczyna starała się zasłaniać rękoma, jednak była ledwo żywa.

[Reader] czuła jak coś w niej pęka, nie będzie się bezczynnie przyglądać jak jakaś niewinna dziewczyna cierpi, a te potwory po wszystkim uciekną i unikną kary. Nie pozwoli na to. Wyjęła z torebki swój paralizator i gaz pieprzowy, zaatakowała jak tylko znalazła się obok nich. Wcisnęła paralizator w bark chłopaka odwróconego do niej plecami i wcisnęła przycisk paralizatora. Puściła dopiero, kiedy facet osunął się na nogach i upadł na ziemię.

— Co jest? — pozostali dwaj zostawili dziewczynę i rzucili się na [Reader].

Szybko zareagowała, jeden z nich dostał gazem po oczach, a drugiemu najpierw zgniotła jaja swoją stopą, a zaraz po tym przyłożyła paralizator do szyi i potraktowała go prądem. Facet, który krzyczał z bólu i starał się oczyścić oczy, dostał od niej w twarz, tak dla pewności, że odpuści sobie atakowanie jej czy niewinnej dziewczyny.

— Nic ci nie jest? — kucnęła przy dziewczynie, która była cała poobijana.

— Tylko trochę siniaków, dziękuję.

[Reader] skarciła siebie w głowie, to nie była dziewczyna, a chłopak! Co prawda mogła się pomylić, jego drobna sylwetka i różowe włosy ją zmyliły. Najważniejsze było to, że nic poważnego mu nie było, chociaż jeszcze chwila i mogłoby dojść do tragedii. Wyciągnęła z torby chusteczkę i podała chłopakowi z nosa leciała mu krew, a pod okiem już było widać siniaka.

— Jak się nazywasz? Może zabiorę cię do szpitala?

— Jestem Doppio, nie trzeba, muszę po prostu wrócić do domu, opatrzę to.

— Może cię odprowadzę, albo do kogoś zadzwonię? Nieźle cię skopali, możesz mieć obrażenia wewnętrzne.

— Naprawdę nie trzeba — odpowiedział ostrzej przyciskając chustkę do nosa. — Po prostu wrócę do domu.

— No to zamówię ci taksówkę, daj sobie pomóc.

— No dobrze — westchnął cicho, jednak [Reader] udawała, że tego nie słyszy. — Dziękuję.

[Reader] chwyciła telefon i wybrała numer, już po trzech sygnałach usłyszała głos sekretarki i zamówiła taksówkę.

— Powinna być za jakieś dziesięć minut, chodź pomogę ci wstać.

Razem wyszli z zaułka zostawiając pobitych mężczyzn, nie będą się nimi przejmować to ich nauczy żeby nie atakować słabszych, po tym powinni zmądrzeć.

Po dziesięciu minutach obok nich pojawiła się taksówka, [Reader] pomogła wejść Doppio i zapłaciła kierowcy za kurs.

— Nie musisz tego robić, mam swoje pieniądze.

— Bezpiecznej drogi, Doppio. Uważaj na siebie.

— Czekaj! Jak masz na imię?

— [Reader] — uśmiechnęła się do niego.

***

Chciała wypocząć w sobotę, spać do dziesiątej, a może nawet jeszcze dłużej, jednak ktoś jej to utrudniał. Gość, który dobijał się do jej drzwi nie odpuszczał. [Reader] wygrzebała się spod kołdry i narzuciła na siebie swój szlafroczek, nie będzie nikomu otwierać drzwi w jej kusej koszuli nocnej.

Już chciała marudzić, że ktoś zakłóca jej błogi sen, jednak widząc wysokiego mężczyznę w garniturze, zamknęła się. Mężczyzna wyglądał strasznie, jego wyraz twarzy wyglądał jakby przed chwilą kogoś zabił, a do tego biło od niego niewytłumaczalne zimno i groza.

— W czym mogę pomóc? — spytała mocniej opatulając się szlafrokiem.

— Ty jesteś [Reader]?

Przeraziła się, kiedy powiedział jej imię, znał ją i jej adres, to jakiś psychopata, który teraz ją zabije, wparuje do jej mieszkania i ją pobije?

— Tak — wydusiła.

— Mogę wejść?

— O co chodzi? — nie mogła pozwolić mu wejść do mieszkania, to podejrzany typ!

— O Doppio.

Słysząc imię chłopaka, którego wczoraj uratowała przed skatowaniem, delikatnie się rozluźniła, może to jego opiekun, albo adwokat? Może miała pomóc w złapaniu tamtych facetów i postawi ich przed sądem? Usunęła się z przejścia i zaprosiła ruchem ręki do środka.

Mężczyzna wszedł do środka i od razu zajął miejsce na kanapie. Nie odezwał się, [Reader] czuła jak atmosfera robi się dziwna.

— Może napije się pan kawy?

— Poproszę, czarna, gorzka.

[Reader] zniknęła w kuchni i włączyła ekspres, kiedy kawa się robiła ona szybko przebrała się z piżamy w luźny kombinezon, jedyna rzecz, która nie wymagała prasowania.

Postawiła kawę na stoliku i usiadła naprzeciw mężczyzny.

— Czy z Doppio wszystko dobrze? — zapytała pierwsza.

— Dzięki tobie, tak, skończyło się na siniakach, nic poważnego.

— Całe szczęście, jeśli mogę spytać, jest pan jego ojcem?

— Tak jakby, Doppio jest dla mnie jak syn, mieszka ze mną, stracił rodziców w młodym wieku.

— Rozumiem, cieszę się, że nic mu nie jest, ale czemu zawdzięczam pana wizytę?

— Proszę, czuje się staro, mów mi Diavolo, chciałbym ci podziękować za ratunek Doppio, wykazałaś się niezwykłą odwagą, oni mieli przewagę no i nie obraź się, to byli mężczyźni.

— Wezmę to za komplement — upiła łyk kawy. — Nie oczekuję niczego w zamian, po prostu pomogłam chłopakowi, nie mogłam przejść obok tego obojętnie.

— Daj chociaż zaprosić się na śniadanie, albo dobre ciastko.

[Reader] westchnęła cicho, facet ją przerażał, ale nie mogła ukryć, że był atrakcyjny i ją pociągał, chociaż bała się swojego zafascynowania nim. To nie było dobre, no ale skoro i tak nie śpi, może wybrać się gdzieś na śniadanie i tak nie miała lepszych planów, a raczej już nie zaśnie.

— No dobrze, tylko się przebiorę.

— Moim zdaniem wyglądasz świetnie w tym kombinezonie, nie musisz się dla mnie aż tak stroić, to tylko śniadanie.

[Reader] czuła jak delikatnie się rumieni, skinęła tylko głową i wypiła do końca swoją kawę, delikatnie parząc swoje podniebienie. Ubrała swoje obcasy, nawet w nich nie była wyższa od Diavolo. Otworzył jej drzwi i puścił przodem, poczekał aż zamknęła drzwi i podał jej swoje ramię do oparcia, jak prawdziwy gentleman.

— Co być zjadła na śniadanie?

— Nie jestem pewna, zdam się na ciebie, byle było smacznie.

Diavolo spojrzał na nią i uśmiechnął się.

— Zgoda, zabiorę cię na najlepsze śniadanie w twoim życiu.

One Jojo ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz