Nieznajomy[DoppioXReader]

636 52 17
                                    

[Reader] siedziała w swojej kuchni z kubkiem kawy w ręku. Patrzyła na miasteczko, które powoli budziło się do życia. Dzieci biegały po chodnikach i łapały owady, mężczyźni w garniturach śpieszyli się do pracy, a straganiarze już rozstawiali swoje małe sklepiki. Upiła łyk kawy. Dzień był naprawdę ładny, słońce świeciło, a na niebie nie było widać ani jednej chmurki.

Zobaczyła chłopaka, który wysiadł z taksówki. Przez chwilę się rozglądał po mieście, [Reader] przyglądała mu się, widziała jak rozmawia przez telefon, krył się z tym jakby nikt nie mógł go usłyszeć, co on, pracuje dla mafii? Uśmiechnęła się do siebie, wyglądał na jej wiek, może trochę starszy, ciekawe co go tutaj sprowadza. Pierwszy raz go tu widzi, takiego chłopaka nie idzie zapomnieć.

Jakiś chłopiec wbiegł na ulicę, [Reader] widziała pędzący samochód, który nie zamierzał się zatrzymać. W gardle utknął jej jęk, przejedzie go, nie zdąży nic zrobić. Nieznajomy też to zauważył i rzucił się na pomoc dziecku. Przerażona [Reader] zamknęła oczy i odwróciła głowę, nie chciała na to patrzeć, tam wydarzy się jakaś masakra.

Usłyszała pisk opon, z nadzieją spojrzała przez okno, odetchnęła z ulgą widząc, że nikt nie ucierpiał. Dzieciak jak i nieznajomy wyszli z tego cało i teraz rozmawiali ze sobą. [Reader] uśmiechnęła się do niego, chociaż tego nie widział. Ten chłopak zaczynał jej się podobać.

Nie mogła wiecznie stać przy tym oknie, musiała się wyszykować. Dzisiaj miała sporo do zrobienia.

***

[Reader] jechała do swojej przyjaciółki z paczką, że też o niej zapomniała. Niedługo to zapomni swojej głowy. Zła na siebie, ściskała mocno kierownicę, też chciałaby móc wylegiwać się na plaży, jednak przed nią jeszcze kilka waż ważnych spraw, które nie mogą czekać.

Na poboczu zobaczyła dwóch mężczyzn, jednego z nich rozpoznała, to nieznajomy, który uratował tamto dziecko. Krwawił, widziała, że ma problemy. Ten drugi nie wyglądał na przyjaznego. Zatrzymała się, to co zrobi będzie głupie, ale czy ma inne wyjście? On jest w niebezpieczeństwie, nie mogła po prostu przejechać obok nich. To jej obowiązek jako stróża prawa, chociaż jest na urlopie.

Wyciągnęła ze schowka swoją broń i przeładowała ją. [Reader] wzięła głęboki wdech, będzie musiała się tłumaczyć jeśli go zabije, miała nadzieję, że widząc w jej rękach broń po prostu odpuści i zostawi tego chłopaka.

— Stój! — krzyknęła wychodząc z auta. — Ręce do góry! Jestem z policji, co tu się dzieje?

Nieznajomy szybko wykonał jej polecenie i z nadzieją w oczach spojrzał na nią. Jego oprawca, który stał do niej tyłem, podniósł powoli ręce i obrócił się w jej stronę. Trzymała gotowy palec na spuście.

— Nic się nie dzieje, pani władzo. Ja i mój przyjaciel Doppio po prostu musimy sobie coś wytłumaczyć.

Z tyłu widziała jak chłopak kręci głową. Jego wzrok wręcz błagał żeby zastrzeliła tego faceta, który samym wyglądem przerażał.

— Jeśli pani pozwoli...

— Nie powiedziałam, że możesz opuścić ręce.

— Dla pani dobra, proszę się nie wtrącać.

— Uważaj!

Chłopak krzyknął za późno, [Reader] poczuła przeogromny ból nadgarstka. Zobaczyła krew, spod jej skóry wypadło kilka żyletek. Przestraszona, krzyknęła i złapała się za krwawiący nadgarstek. Co się właśnie stało, jak on to zrobił, jakim cudem pod jej skórą znalazły się ostre żyletki?

To wszystko wydawało się być tylko koszmarem, [Reader] nie wiedziała co się dzieje, ale wiedziała jedno, ten facet jest wrogiem i do tego zaatakował ją. Pociągnęła za spust i wystrzeliła trzy razy. Stała nieruchoma i jeszcze celowała do ciała, jednak nie poruszył się.

Nieznajomy, którego uratowała, powoli podszedł do niej. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał jej. Spojrzała na niego, jeszcze nie docierało do niej co właściwie się stało. Zabiła właśnie człowieka, a ona nic nie czuła, o tym mówili jej koledzy z posterunku? Że tak naprawdę to nic się nie czuje?

Przyjęła chustkę i przycisnęła do krwawiącej rany, nadal nie rozumiała jakim cudem te żyletki sam się znalazły, po prostu nie rozumiała.

— Proszę pani, wszystko dobrze? Powinna pani jechać do szpitala.

— Ty też nie jesteś najlepszym stanie, mocno cię obił.

— Poradzę sobie, mieszkam niedaleko, może mogę coś zrobić, z tą ręką chyba nie da rady pani prowadzić.

— Proszę, mów mi [Reader]. Czuje się staro, kiedy mówisz mi pani.

— No dobrze, może po kogoś zadzwonię?

— Zadzwonię do kolegów z posterunku, zajmą się mną i tym facetem.

Chłopak nie przejął się, że właśnie zabiła człowieka, [Reader] wiedziała też, że kłamie, nie jest stąd, to widać i czuć, jednak nie zadawała pytań, tak samo jak on. Byli sobie kompletnie obcy i nie chcieli nawzajem sobie sprawiać kłopotów. Zajmie się ciałem, zadzwoni do odpowiednich ludzi, wytłumaczy sytuacje, działała w samoobronie, została zraniona, nic nie mogli jej zrobić.

Pożegnała się z Doppio, nie wiedziała czy jeszcze go zobaczy, miała nadzieję jeszcze na niego wpaść, może w przyjemniejszych okolicznościach.

Wsiadła do swojego samochodu i wzięła telefon do ręki, wybrała numer do swoje kolegi i cierpliwie czekała aż odpowie. Wszystko mu wytłumaczyła, poprosiła o odpowiednie wsparcie i jakiegoś lekarza, który ją pozszywa. Czuła się coraz słabiej, krew szybko uciekała, a chustka od Doppio była już przemoczona.

Oparła głowę o kierownicę, zamknie oczy tylko na chwilę, musi odpocząć, zdrzemnąć się, tylko na chwilę.

***

Obudziła się w szpitalu, była podłączona do różnych maszyn, które cicho pracowały. Głowa jej pękała i nie wiedziała co się stało, ostatnie co pamiętała to rozstanie z Doppio. Na stoliku stały kwiaty w wazonie, były świeże. Słoneczniki, jej ulubione.

[Reader] usiadła na łóżku, obok kwiatów leżała karteczka, którą zaczęła czytać.

Brawo [Reader], ustrzeliłaś groźnego członka mafii, jak wrócisz do pracy czeka Cię sporo gratulacji, a może nawet jakaś podwyżka lub awans, szef Cię nie może przestać chwalić. Wszyscy jesteśmy z Ciebie dumni, wracaj szybko do nas, jakoś cicho tu bez twoich krzyków.

Uśmiechnęła się do karteczki, całkowitym przypadkiem odwaliła kawał dobrej roboty. [Reader] westchnęła cicho, czemu Doppio był z nim? O co się pokłócili, znali się, on też jest z mafii? Oparła się o poduszkę, ten chłopak był naprawdę interesujący, czuła, że powinna się trzymać od niego z daleka, jednak jakaś jej część chciała znów go spotkać.

Ktoś zapukał do drzwi.

— Proszę — zawołała.

Do jej pokoju wszedł Doppio, nie mogła uwierzyć we własne szczęście.

— Dowiedziałem się, że trafiłaś do szpitala, przepraszam, to z mojej winy.

— Po prostu wykonywałam swoją pracę, może usiądziesz?

— Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku — usiadł na krześle obok jej łóżka. — Jak ręka?

— Na razie nie boli, więc chyba jej nie stracę.

— Chciałbym jakoś wynagrodzić ci to całe zdarzenie.

— Jak wyjdę ze szpitala, możesz mnie zabrać na dobrą kawę.

One Jojo ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz