Shinigami[KakyoinXReader]

476 45 7
                                    

Kakyoinbłądził w nicości, nie wiedział w którą stronę powinien iść.Co jakiś czas słyszał jakieś kroki i nie wiedział czy ktoś gośledzi czy może to echo jego kroków do niego dolatuje. Czuł sięzagubiony, skołowany, nie tak wyobrażał sobie śmierć. Czekał najakieś światło w tunelu, złote bramy czy inne cuda, a on na razietylko idzie przed siebie w całkowitych ciemnościach.

Z czasem nie tylko słyszał w oddali kroki, wydawało mu się, że słyszy jakiś dziwny szum, jakby wiele osób jednocześnie szeptało. Wyłapywał pojedyncze słowa, ale nie mógł zrozumieć głosów, o czym mówią. Zaczął się rozglądać, jednak nadal wszędzie była tylko pustka.

Zatkał uszy, szum przybierał na sile i czuł jak wchodzi mi do głowy. Wiele słów i zdań naraz, wszystko się ze sobą mieszało i tworzyło chaos w jego głowie. Kakyoin czuł jakby tonął, upadł na kolana i się skulił, chciał uciec od tego hałasu.

— Przeklęte mazgaje —usłyszał damski głos — dajcie spokój temu chłopakowi, on was nie wybawi.

Szepty powoli cichły, aż nagle zupełnie ustały. Kakyoin powoli otworzył oczy i zabrał ręce z uszu. Spojrzał w górę, stała przy nim dziewczyna, na oko w jego wieku, ubrana w elegancką marynarkę z wielką kosa w ręce, uśmiechała się do niego.

— Kakyoin Noriaki, jak mniemam — poprawiła swoje okulary na nosie otwierając notatnik.

— Tak, to ja, a ty?

— [Reader] — wyciągnęła w jego stronę rękę — shinigami, który będzie cię osądzać.

Jej ciepły głos i uśmiech nie pasowały do słów, które właśnie wypowiedziała. Kakyoin stał przed swoim katem, który uścisnął jego dłoń i pomógł mu się podnieść. Wyobrażał sobie to zupełnie inaczej, a gdzie straszna kostucha? Chociaż miała kosę.

[Reader] jeszcze raz zajrzała do swojego notatnika, chwile kartkowała strony co jakiś czas spoglądając na chłopaka. Zdenerwowany czekał co nastąpi, nie codziennie się umiera i spotyka anioła śmierci, który zdecyduje gdzie wyląduje po śmierci.

— Co to były za głosy? Też je słyszałaś? Czułem jakby były w mojej głowie.

— To dusze grzeszników, które które zostały skazane na potępienie. Chciały żebyś je zabrał ze sobą, aby być wolne od cierpienia.

Kakyoin przełknął ciężko ślinę, w głowie zaczął szybko wertować swoje życie, nie był najlepszy, ale każdego dnia starał się być pomocny dla innych, jakiś okropnych rzeczy w swoim życiu nie zrobił. Nie zasługiwał na miano grzesznika, jednak decyzja nie należała do niego, to [Reader], miała go osądzić.

— No dobrze, zacznijmy naszą podróż.

— Podróż?

[Reader] zamachnęła się swoją kosą i przecięła nicość. Weszła przez wielką szczelinę i pociągnęła za sobą chłopaka, miała więcej siły niż sądził. Nie mógł stawić żadnego oporu, pociągnęła go za sobą jakby nic nie ważył.

Znaleźli się w pokoju dziecięcym z kołyską na samym środku. Przy łóżeczku stali uśmiechnięci rodzice. Kakyoin rozpoznał w nich swoich rodziców, jego mama wyglądała o wiele młodziej, tak samo jak jego ojciec. Stali pochyleni nad łóżeczkiem i patrzyli na swojego małego synka, który uśmiechał się do nich.

— Byłeś ich jedynym, długo wyczekiwanym synem, traktowali cię jak skarb.

[Reader] stanęła obok jego rodziców i popatrzyła na dziecko.

— Nie widzą nas? Co się dzieje?

— Podróżujemy przez twoje życie, abym mogła cię osądzić, widzę, że od dziecka masz stand.

Hierophant green był mały jak jego właściciel, bardziej przypominał jakąś gąsienice niż stand. [Reader] spojrzała na dziecko, nawet nie wiedziało jak ciężkie życie go czeka, teraz ucieszony sobie leży, jednak z każdym rokiem, będzie tylko coraz bardziej samotny.

— No, chodźmy dalej.

[Reader] zobaczyła jak Kakyoin patrzy na swoich rodziców i na małego siebie, miał minę jakby zobaczył ducha. Pokręciła tylko głową i podeszła do niego kładąc rękę na jego ramieniu.

— Piękne czasy, prawda?

— Tak długo się o mnie starali, każdego dnia mi powtarzali jak ważny dla nich jestem.

Chłopak zacisnął swoje dłonie na barierkach łóżeczka, aż kostki mu zbielały, [Reader] widziała jak do oczu nachodzą mu łzy, jednak skutecznie je powstrzymywał. Widać, że już wcześniej to robił.

— Chodźmy dalej, przed nami jeszcze kilka stacji z twojego życia.

Przeszli przez kolejną szczelinę, tym razem znaleźli się na szkolnym korytarzu, który był kompletnie pusty. Przed klasą stał tylko jeden chłopiec, mały Kakyoin stał ze spuszczoną głową i nerwowo bawił się swoimi palcami. Z klasy obok słychać było rozmowę jego rodziców z nauczycielem.

— Nigdy nie sprawiał kłopotów, naprawdę.

— Kakyoin to młody chłopak, w takim wieku często dzieci nie potrafią sobie radzić z emocjami. Powinni państwo pomyśleć nad jakąś terapią dla niego.

— Oczywiście, zadbamy o to, nie chcemy żeby jego wybuchy się powtórzyły.

[Reader] spojrzała zaciekawiona na Kakyoina, który tylko cicho westchnął. Bardzo dobrze pamiętał ten dzień, ten incydent i te długie godziny spędzone u terapeuty i pracowanie nad jego mniemanym problemem z agresją, jednak nikt nie przejął się tym, że on działał w samoobronie, to inne dzieciaki z podstawówki zmieniały każdego dnia jego życie w piekło.

— Dźgnąłem jednego dzieciaka cyrklem.

— Nieźle, mały sadysta? Rozcinałeś żaby w ogródku i ciągnąłeś koty za ogon?

— To nie tak, ten dzieciak się nade mną znęcał, tego dnia po prostu nie wytrzymałem. Miałem wtedy dziesięć lat, a nie chciałem żyć — Kakyoin spojrzał na siebie z przeszłości. — Byłem odsunięty od każdego, nikt nie chciał się ze mną trzymać, miałem tylko siebie.

Kątem oka widział jak [Reader] wszystko notuje i słucha go z wielkim skupieniem. Nie sądził, że aż tak bardzo przejmie się jego losem.

— Sądziłem, że sąd ostateczny będzie nieco... szybszy.

— Poważnie traktuje swoją pracę, chcę osądzić każdą duszę sprawiedliwie.

— Nie zależy ci żebym po prostu cierpiał?

— Dlaczego każdy przedstawia śmierć jako tą najgorszą? — [Reader] zamknęła swój notatnik. — Jestem shinigami, moim zadaniem jest zaprowadzić cię w odpowiednie miejsce, poznając twoje życie, twoje wybory, będę mogła stwierdzić gdzie powinieneś trafić. Nie cieszę się, że muszę to robić, w końcu tak młody chłopak miał przed sobą całe życie, a jednak stoisz przede mną.

— Dziękuję, jesteś... nigdy nie sądziłem, że śmierć może mieć swoje plusy.

[Reader] czuła jak się rumieni. Chłopak nie obwiniał jej o swój los, nie rzucał obelg w jej stronę, wszystko przyjmował z pokorą i po prostu chciał to zrozumieć. To pierwsza dusza, której było jej aż tak szkoda, mógł naprawdę wiele zrobić dla świata, czuła to, widziała.

Obiecała sobie, że oceni każdego kto przed nią stanie sprawiedliwe, ona nie mgła liczyć na spokój po śmierci. Musi pracować jako shinigami do końca świata, póki każdy człowiek nie umrze, to jej kara za odebranie sobie życia, więc skoro ona nie może odetchnąć, da tę możliwość Kakyoinowi i każdemu kogo jeszcze spotka.

— No dobrze, ruszamy dalej?

Kakyoin tym razem podał jej rękę już pewniej, nie musiała go za sobą ciągnąć, szedł obok niej. Razem przebrną przez jego, jakże krótkie życie.

***

Pamiętajcie, że zamówienia mam ciągle otwarte i nie musicie się powstrzymywać przed pisaniem do mnie :D Przypominam tylko, abyście zamówienie składali w wiadomości prywatnej, abym na pewno napisała zmówiony rozdział i zamówienie nigdzie się nie zapodziało <3

One Jojo ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz