5 ღ ...kiedy odsłaniasz duszę, myśli i serce...

2.5K 137 27
                                    

— Willow gdzieś ty do cholery była?! — krzyknął Billy, gdy tylko jego córka pojawiła się w progu kuchni. Dziewczyna spojrzała na niego nieprzytomnie, niepewna o czym mówił. Było przed godziną dziewiątą rano, a w czarnych oczach ojca ciskały gromy, jakby wróciła co najmniej o czwartej i to pijana, pobita i w nie swoich ubraniach.

No, może to ostatnie się zgadzało, ale wynikało to tylko z troski o stan zdrowia.

— Biegałam tato, wyluzuj... — poprosiła, wzruszając ramionami. Krzyki Billy'ego były zbędne, a Willie naprawdę nie miała ochoty ich wysłuchiwać. Wystarczyło jej wrażeń na jeden dzień. — Smacznego, tak w ogóle... — dodała, wskazując głową przygotowane przez ojca śniadanie.

— Pewnie jesteś głodna... — odetchnął Billy, uspokajając się trochę. Powinien przywyknąć, że wszystkie jego dzieci uwielbiają znikać bez uprzedzenia i przyprawiać mężczyznę o nowe zmarszczki.

— Jadłam u Cull... — Willow przerwała, zdając sobie sprawę z zakończenia zdania, które planowała wypowiedzieć.

Billy odwrócił się powoli w stronę córki. Lustrował ją wzrokiem gorszym niż drapieżnik swoją ofiarę.

— Co ty masz na sobie? — zapytał w końcu, rozpoznając kurtkę, a raczej jej krój. Daleko jej było do damskiej i choć Willie nigdy się nie stroiła, jedynie bluzy nosiła męskie. Na pewno nie kurtki i na pewno nie tak drogie jak ta, którą miała ubrane.

— To... — mruknęła, szukając w głowie jak najprostszej, nie podejrzanej odpowiedzi. — Bo ja... Biegałam długo i zmokłam... Spotkałam doktora Cullena i... Pożyczył mi kurtkę i podwiózł pod granice rezerwatu — wyjaśniła, szybko ściągając z siebie ubranie. Całe szczęście, że Carlisle miał córki, posiadające ubrania pasujące na Black. W innym wypadku doktor pewnie pożyczyłby jej jedną ze swoich koszul, co niewątpliwie mogłoby się skończyć zawałem Billy'ego.

— Dziecko... — zaczął mężczyzna, wskazując córce krzesło.

Dziewczyna usiadła po chwili wahania, próbując wymyślić jakąkolwiek wymówkę, by czmychnąć do swojego pokoju.

— Wiem, że dawno cię tu nie było i możesz nie odnaleźć się w sytuacji, ale...

— Daruj sobie, tato. Wiem, że Jake odszedł ze stada, bo Sam chce zabić nienarodzone dziecko Belli. Czekają tylko aż się urodzi. On nie chce do tego dopuścić, więc stanął po stronie wampirów. Koniec historii.

Nastała głęboka cisza, przerywana jedynie stukotem deszczu o blaszany dach. Gdzieś w oddali wyły wilki, a straż z watahy Sama właśnie się zmieniała. Czas pędził coraz to bardziej do przodu, dzieciątko Belli Cullen rosło, a życie nastoletniej dziewczyny uciekało.

— Myślisz, że miał słuszność? — zapytał czarnowłosy, spoglądając za okno.

— Myślę, że po raz pierwszy postąpił słusznie. Może i lekkomyślnie, ale słusznie — uśmiechnęła się lekko dziewczyna, wstając.

— To ty zwykle byłaś tą lekkomyślną...

— Widać, ja już z tego wyrosłam.

— Willow?

— Hm?

— Nie spotykaj się z Cullenami, to może być niebezpieczne.

— Carlisle?

— Tak, Alice? — Doktor Cullen podniósł wzrok znad książek, by przyjrzeć się wampirzycy. Patrzyła na niego z typową dla siebie troską, jej oczy migotały radośnie, a włosy jak zwykle sterczały na różne strony świata.

— Chciałbyś porozmawiać?

Blondyn wyprostował się, usiłując ukryć zakłopotanie. Miał tylko szczerą nadzieję, że to nie Edward przysłał siostrę na zwiady.

Myśli Carlisle'a odnośnie jednej, konkretnej osoby były ostatnio coraz częstsze. Nic nie mógł poradzić na to, że dziewczyna wciąż pojawiała się w jego umyśle, a wkrótce potem stawała na jego drodze.

— Nie planowałem tego — powiedział w końcu. — Spotkałem ją, całą przemokniętą. Nie mogłem jej tak zostawić, Alice. Była zziębnięta i wszystko skończyłoby się zapaleniem płuc, gdybym...

— W porządku — powiedziała brunetka, podchodząc bliżej. — Chociaż nie o tym chciałam rozmawiać, Jasper mówił że ostatnio odczuwa jakieś zmiany. Takie, których nie czuł od ciebie przez wiele, wiele lat.

Złote oczy Alice zdradzały jej podekscytowanie. Przez długi czas nie widziała przyszłości Carlisle'a. Choć często miała nadzieję, że jej ojciec w końcu znajdzie towarzyszkę na całe życie, nic takiego się nie działo, a brunetka powoli traciła nadzieję. Miło było ujrzeć na jego twarzy uśmiech i usłyszeć o nowych emocjach, które pojawiły się w jego sercu.

— Czyli... — Doktor zmieszał się, gdy zrozumiał jak wielką gafę popełnił. Nie dość, że Edward znał już jego dziwne rozstrojenie i ostatni brak umiejętności skupienia się, to jeszcze właśnie wyśpiewał Alice co dokładnie stało się o poranku.

— Cieszę się, że się z tym ze mną podzieliłeś.

— Myślałem... Myślałem, że Edward...

— Edward chce rzucać wazonami za każdym razem, gdy siostra Jacoba pojawia się na horyzoncie, ale myślę że w obecnej sytuacji wszyscy mu to wybaczymy. Może prócz samego Jake'a, który wciąż chce go rozczłonkować i spalić...

— Martwię sie o Edwarda — westchnął doktor, chcący nie tylko zmienić temat, ale i porozmawiać z kimś, kto byłby w stanie zrozumieć jego obawy, związane z synem.

— Boi się o Bellę...

— Tak, ale...

— Carlisle, Edward ostatnio nie myśli trzeźwo. Jestem pewna, że gdy sytuacja się nieco rozjaśni, spojrzy na wszystko z innej perspektywy. — Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, co mężczyzna odwzajemnił.

Alice cicho ruszyła do wyjścia z pokoju, jednak odwróciła się jeszcze na chwilę.

— Polubiłam Willow, jest świetną dziewczyną.

Bella po raz kolejny uniosła wzrok znad książki, by spojrzeć na Rosalie, która od ponad godziny stała nieruchomo na balkonie. Blondynka uważnie wpatrywała się w przestrzeń, zupełnie jakby czegoś szukała.

— Rose? Wszystko dobrze?

Blondynka spuściła jedynie wzrok, wciąż nie odwracając się przodem do Belli.

— Dobrze znasz siostrę Jacoba? — zapytała po chwili.

— Nie wiem, czy aż tak dobrze... Była moją przyjaciółką... W dzieciństwie. Kiedy odwiedzałam tatę, zawsze przychodził Jake z siostrą. Kiedy wyjechała, nasz kontakt nieco się urwał... Prawie całkowicie. Rozmawiałyśmy ze sobą okazjonalnie, kilka razy w roku... najczęściej na święta...

— Jaką jest osobą? — Rosalie drążyła temat.

— Dobrą — powiedziała brunetka, bez chwili wahania. — Jak cała ich rodzina.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz