53 ღ ...kiedy znajdujesz odwagę...

1.9K 134 53
                                    

Willow postanowiła już nie zawracać sobie głowy dziwnym zachowaniem Alice. Wampirzyca była jedną, wielką zagadką i Black musiała się po prostu do tego przyzwyczaić.

Brunetka zajęła kanapę trzymając miskę wypełnioną popcornem. Zgodnie z umową mieli ustalić, kto może im pomóc. Pozostawało więc czekać na powrót Carlisle'a i przybycie kilku innych członków rodziny.

Dawno nie spędziła leniwego dnia przed telewizorem. Kiedyś, gdy przyjeżdżała do domu na wakacje, urządzała sobie z Jacobem maratony filmowe. Potrafili spędzić całą noc oglądając Harry'ego Pottera.

Uśmiechnęła się smutno, gdy na ekranie pojawił się Zgredek. Był ulubiona postacią Jake'a.

— Co robisz? — zapytał Emmett, rozsiadając się obok dziewczyny.

— Cicho! — nakazała Willie, klepiąc wampira po ramieniu. Nienawidziła, gdy ktoś przeszkadzał jej w oglądaniu.

— Dobrze, mamo — roześmiał się czarnowłosy.

Tym razem Willow wytrzeszczyła oczy, na co Emmett roześmiał się jeszcze głośniej. Nie wiedziała, czy odpowiedź wampira była spowodowana rozkazującym tonem jej wypowiedzi, czy aluzją do jej związku z przybranym ojcem wampira. Jej serce przyspieszyło, bo zdała sobie sprawę, że Emmett uwielbiał robić jej na przekór i prawdopodobnie chodziło o opcje numer dwa.

Zapchała więc buzię popcornem, wracając spojrzeniem do filmu.

— Mogę się tak do ciebie zwracać? — zapytał, nie dając za wygraną.

— Czy ty chcesz mnie zdenerwować?

— A co? Nie pozwolisz się zaobrączkować? 

— Emmett... — Dziewczyna westchnęła, odwracając się twarzą do chłopaka. Położyła dłoń na jego ramieniu, uśmiechając się delikatnie. — Jeszcze słowo, a naślę na ciebie egzorcystę. Jesteś ostatnią osobą, której chcę się zwierzać na temat moich spraw sercowych. Nie zmuszaj mnie, abym poskarżyła się Rosalie.

Cullen roześmiał się. Kochał swoją Rose, ale blondynka była jedyną osoba, która była w stanie go usadzić. Nie chciał ryzykować kłótni z Hale, więc postanowił dać już Willie spokój.

Willow odzyskała nadzieję, że będzie mogła w spokoju obejrzeć film, jednak Emmett co chwila wciskał swoje zbędne komentarze. Upłynęła dopiero połowa filmu, a Black miała dość.

To bazyliszek nie taki, to Ronald zbyt rudy, to Hermiona zbyt ciekawska, to Lockhart zbyt zidiociały...

Gdy w drzwiach salonu pojawił się Carlisle, Willie odetchnęła z ulgą. Odłożyła miskę z popcornem na kolana Emmetta i wprost wskoczyła na doktora, owijając nogi wokół jego pasa.

Cmoknęła go w usta, następnie w nos, na końcu w oba poliki i w czoło.

— Co to za radość? — zapytał Carlisle, nieco zdziwiony wylewnością Willow.

— Sprawdzałam twój refleks — wyjaśniła Black. — A poza tym cieszę się, że jesteś w domu, bo możesz popełnić defenestrację na Emmecie.

— Popełnić defe- co? — zapytał zdezorientowany czarnowłosy.

— Wywalić cię przez okno, gzymsie — mruknęła w jego stronę Willie. Po chwili wróciła wzrokiem do Carlisle'a.

— Widzę, że świetnie się bawiliście — Carlisle uniósł brew.

— Zjadłam za dużo popcornu.

— Czuję. — Kiwnął głową Cullen, poprawiając Willie, która wciąż znajdowała się w powietrzu, konkretnie owinięta wokół niego. Starał się robić wszystko, by jego ciało zbyt mocno nie zareagowało na fakt, że chcąc nie chcąc, ale bardziej chcąc, jego dłonie znajdowały się pod pośladkami dziewczyny. — Jesteś o pół miski cięższa.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz