— Edward!
Rosalie wpadła do domu brata, nawet nie trudząc się pukaniem. W salonie zastała miedzianowłosego w towarzystwie Jacoba. Rozprawiali o czymś przyciszonymi głosami, jednak blondynki w ogóle to nie interesowało.
Furia, która nią zawładnęła była destrukcyjna. Rosalie mogła zniszczyć wszystko i wszystkich, którzy znaleźli się na jej drodze. Wliczając to śmierdzącego psa, który również wmieszał się w całą sytuację.
Zanim Edward i Jake zdążyli zakodować, co się w ogóle działo, wampir został przygwożdżony do ściany. Rosalie zaciskała dłoń na jego gardle, a w jej oczach tańczył ogień.
— Zawsze wiedziałam, że jesteś cholernie samolubny i przewrażliwiony na swoim punkcie, ale nie sądziłam, że zrobisz takie świństwo! — warknęła.
Edward nie wierzgał się, cierpliwie czekał na to, co się stanie. Rose była wściekła, ale nie zrobi mu krzywdy, w końcu to jego siostra. Jej zamiar był dość prosty - przemówić mu do rozsądku. Jednak Jake nie był w stanie odczytać jej myśli, przez co zrozumiał wszystko nieco inaczej. Nawet posądził Rose o wciąganie grzybków halucynków.
— Barbie, wyluzuj...
— Zamknij się psie! Ty też maczałeś w tym palce, przyznaj się!
— W czym? — zdziwił się Black.
— Rose, wytłumacz mu... — poprosił Edward.
Blondynka wciąż nie odrywała spojrzenia od brata. Była wściekła, brzydziła się nim. Edward kochał Carlisle'a, szanował go nawet bardziej niż pozostali. Jak więc mógł zrobić ojcu coś takiego i odebrać mu towarzyszkę życia?
— Czekam, blond destrukcjo...
— Willow — rzuciła Rose, a Jake przełknął ślinę.
Jego siostra od ponad dwóch tygodni zachowywała się, jak zombie. Chodzące zombie z tym wyjątkiem, że nie jadła mózgów, a przypadkowe rzeczy, które nawinęły się jej pod rękę. Zjadła nawet sałatkę, która została po świętach... Willow i sałatka!
— Rozmawiałam z nią! Nie jest gotowa na przemianę, ale pozwoli na nią, jeśli to będzie warunkiem jej życia z Carlisle'em, rozumiesz?
— Ale... — Edward pokręcił głową. — Rozmawiałem z nią... Bella też i...
— Rozmawiałeś — prychnęła blondynka, luzując uścisk. — Potrafisz czytać w cholernych myślach, a nie było cię stać, by zajrzeć w umysł Willow nieco głębiej?
— O czym ty mówisz? — zapytał Jake, podchodząc bliżej.
— Ona się boi. Nie czuje się gotowa, to prawda... ale to wyłącznie wasza wina... — powiedziała, tym razem wpatrując się w Jacoba. — Nie czuje się gotowa przez ciebie i twojego ojca. Ciągniecie ją w dół, hamujecie... powodujecie, że ma mętlik w głowie i wyrzuty sumienia... Gdyby miała wasze wsparcie, poddałaby się przemianie choćby jutro. Zrobiłaby to dla Carlisle'a. Poświęciłaby mu wszystko, nawet swoje człowiecze życie...
Z każdym słowem Rosalie Jacob czuł się coraz gorzej. Jakby to on skrzywdził Willow, nie doktor. Owszem, chłopak osobiście życzył siostrze zerwania, ale sądził, że Carlisle był tylko miłostką, z której szybko się pozbierał. Tymczasem Willie znikała w oczach, zamykała się w sobie, nie potrafiła już się uśmiechać.
Trudno mu było uwierzyć, że i on mógł mieć wpływ na jej zachowanie. W końcu wszystko, co robił, czynił dla jej dobra. Cały ten plan Edwarda też miał być dla jej dobra...
— Zrobiliśmy to dla jej dobra... — odchrząknął chłopak.
— I Carlisle'a — dodał Edward.
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanficPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...