Carlisle uśmiechnął się, gdy Willow usiadła naprzeciwko niego z notesem i długopisem w dłoni. Nie miał sił pytać, co znowu wymyśliła, więc tylko siedział i patrzał, oczekując na to, co powie. Dziewczyna poprawiła okulary, które swoją drogą zakładała chyba ze trzy razy w roku i złożyła ręce przed sobą niczym profesjonalna dziennikarka.
— Carlisle — zaczęła powoli, by zyskać pewność, że skupiła na sobie całą uwagę wampira.
— Willow.
— Zabawne. — Przekręciła głowę w bok, marszcząc nos. Po chwili otworzyła notes i znów spojrzała w złote oczy wampira. — Skup się. Za półtorej tygodnia wesele. Czyli konfrontacja z ojcem. Wiemy już, jak zareagował Jake...
— Wciąż jest zły?
— Ma stany depresyjne i zabija mnie wzrokiem, nieważne... — Machnęła ręką. — Chodzi o to, żeby uniknąć tego samego z ojcem...
— Nie rozumiem...
— Dlatego masz siedzieć i słuchać, ja wyjaśnię — odparła, kręcąc głową z dezaprobatą. Jej plan był prosty, nieco banalny, ale miała nadzieję, że choć w jakimś stopniu załagodzi nadchodzącą sytuację. — Musimy znaleźć wszystkie plusy naszego związku. Do tego dodamy twoje zalety i przedstawimy ojcu stan faktyczny. Krótko mówiąc musimy go przekonać, że z tobą będzie mi lepiej, niż bez ciebie, rozumiesz?
— Nie do końca... — przyznał szczerze Carlisle, kręcąc powoli głową.
— Przykład: jeśli pójdziemy przez pasy, i rozpędzony samochód nas nie zauważy, ty go dostrzeżesz i swoją super szybkością przeniesiesz nas na chodnik i wspaniałomyślnie mnie ocalisz.
Carlisle zacisnął wargi. Pomysł był niekonwencjonalny, mógł się nawet pokusić o stwierdzenie, że absurdalny. Ale jeśli właśnie to miało uspokoić Bily'ego, w porządku.
— Czyli przedstawimy mnie w roli ochroniarza?
— Niezupełnie... — Pokręciła głową Willow, energicznie pisząc coś w notesie. Po chwili przestała i spojrzała z uśmiechem na Cullena. — Będziesz lekarzem, ochroniarzem, aniołem stróżem...
— Wzorem wszelkich cnót... — dokończył Carlisle, uśmiechając się niepewnie.
Wyraz twarzy wampira daleki był od zadowolonego, co nie umknęło uwadze Willow. Cullen nie był przekonany co do całego pomysłu. Wolał po prostu iść do Billy'ego i na spokojnie z nim porozmawiać. Chociaż wątpił, że rozmowa będzie spokojna. Dla wilkołaków związek z wampirem równał się z jednym - przemianą.
Blondyn domyślał się, że jego wizytę Black potraktowałby jako obwieszczenie, że Willow w niedługim czasie wyfrunie z rodzinnego gniazdka i stanie się żądnym krwi potworem.
Na pewno przyjmie to ze spokojem.
— O co chodzi? — zapytała ciemnooka, wyciągając dłoń przez długość stołu, aby ścisnąć rękę Cullena, spoczywającą na blacie.
Carlisle uśmiechnął się na ten gest.
Nie chciał siać sceptycyzmu,ani kopać dołków pod pomysłami dziewczyny. gdyby tylko był człowiekiem i mógł wytłumaczyć się zmęczeniem...
— Jestem ciekawy, jakie mam zalety — odparł, wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny.
— Zacznijmy od rzeczy praktycznych — zaproponowała Willow. — Twój wiek... Wspominałeś, że masz trzysta sześćdziesiąt osiem lat... Jeśli powiem ojcu, że mam o trzy i pół wieku starszego chłopaka, dostanie zawału. Z bólem serca przyznaję, że zastosujemy bardziej dogodną odpowiedź. Dwadzieścia trzy. Z tym wiąże się doświadczenie życiowe. Poza tym... — przerwała, by z uwagą przyjrzeć się mężczyźnie. — Carlisle, czy ty się boisz krzyża?
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanfictionPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...